Mój nowy kostium do szkolenia był również czarny. Ten bynajmniej nie był zakrwawiony i zdecydowanie wygodniejszy.
Powoli do pokoju zaczęli schodzić się moi współlokatorzy. Oczywiście pierwszy przyszedł Haymitch.
-Nasza Cinny jest rannym ptaszkiem?-zaśmiał się i o dziwo nalał sobie soku pomarańczowego, a nie jakiegoś alkoholu.
Wzruszyłam ramionami. Jakoś dzisiaj nie miałam humoru.
-Dzisiaj kolejny wielki, wielki dzień!-krzyknęła na cały apartament Effie.
Bo któż by inny o tej godzinie krzyczał i do tego tak entuzjastycznie?
Westchnęłam. Kelnerzy zaczęli szykować śniadanie.
Słyszałam, że zawsze awoksi obsługiwali trybutów. Ale na szczęście Kapitol po śmierci Snowa zaniechał obcinania języków. Taką przynajmniej mam nadzieję . Teraz służącymi byli zwykli mieszkańcy Kapiolu. Ci biedniejsi oczywiście, ponieważ bogatsi nigdy nie zniżyli by się do takiego poziomu.
Gdy wszystko już było gotowe, pierwsza usiadłam do stołu i zaczęłam jeść.
Haymitch, Effie, stylistki i Venus dosiedli się po chwili.
-Cinnybel głodomor i pożeracz wszystkiego, co znajdzie się w pobliżu jej pola jedzenia - Haymitch delektował się przepysznym dżemem, spoglądając na mnie z ukosa.
Zachichotałam ponuro.
-Taka moja natura - odparłam-Zawsze, gdy skończyłam swoją porcję, dalej byłam głodna, więc podjadałam Cinnie.
Pokręciłam głową. Na wspomnienia mi się wzięło. Musiałam je jak najszybciej wyrzucić z myśli.
Do jadalni akurat wszedł Will i Nath.
-Co nas interesuje jakiś Cinna?-zapytał i usiadł jak najdalej ode mnie.
Zazgrzytałam zębami. Spojrzałam na mentora. Pokręcił głową. Spróbowałam się uspokoić. Udało mi się. Do końca śniadania nie odzywałam się w ogóle. Jako pierwsza skończyłam, pożegnałam się z Effie i Haymitchem. Zaczekałam na Venus, która również chciała iść już na szkolenie, tylko musiała jeszcze iść po coś do pokoju. Po kilku chwilach moja sojuszniczka dołączyła do mnie i nie czekając na chłopaków zjechałyśmy do podziemi.
Na hali nikogo nie było oprócz instruktorów przy niektórych stanowiskach i Kalii. Pokazała nam gestem, że możemy zaczynać. Venus chciała iść do stanowiska z rozpalaniem ognia, a potem do opatrywania ran.
-Nie, nie, nie. Za chwilę tam pójdziemy, ale chodź najpierw nauczę cię strzelać z łuku - wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do miejsca, gdzie były łuki i tor dla nich.
Wzięłam jeden i podałam jej. Ułożyła prawidłowo ręce z moją pomocą . Pamiętałam o radach Quinna. Poleciłam jej, aby wyżej uniosła łokieć. Podałam strzałę, którą nałożyła bardzo dobrze.
-Teraz musisz mocno napiąć cięciwę, wycelować i wypuścić strzałę - powiedziałam i przed nami pojawił się pierwszy nieruchomy manekin.
Wykonała starannie moje polecenia, ale strzała potoczyła się pod naszymi nogami.
-Spokojnie. Uda się - uśmiechnęłam się do niej i dopingowałam ją.
Kilkanaście strzał leżało przed nami na podłodze. Ale Venus nie poddawała się.
Do pomieszczenia schodzili się trybuci. Nie zwracałyśmy na nich uwagi.
Po chwili Venus odetchnęła, na chwilę przymknęła oczy. Obserwowałam ją z ciekawością. Otworzyła oczy, wycelowała i puściła strzałę, która znów wylądowała pod jej nogami.
-To nie dla mnie - jęknęła.
Poklepałam ją po ręce. Odłożyła łuk na miejsce.
-Spokojnie. Może za wysoko postawiłam ci poprzeczkę. Chodź, spróbujemy z kuszą - powiedziałam i pociągnęłam ją na kolejne stanowisko.
Obok stał instruktor. W godzinę nauczył ją porządnie strzelać. Byłam zadowolona z niej.
-Nieźle - powiedział ktoś za moimi plecami przyjemnym głębokim głosem i pokazał celująca w tarczę Venus.
Odwróciłam się. Za mną stał reprezentant Dwójki, Blux.
-Jestem Cinnybel. Jesteśmy razem w sojuszu, prawda?-uśmiechnęłam się do niego.
-Wiem, kim jesteś. Mam na imię Blux. Chyba się nie gniewasz, że poprosiłem o sojusz z tobą? Już po paradzie chciałem cię zapytać, ale uciekłaś za szybko - zaśmiał się.
Patrzyłam na Venus. Miała w sobie tyle energii.
Pokiwałam głową.
-To jest nasza sojuszniczka - wskazałam brodą na dziewczynę przed nami.
-Fajnie - skomentował szczerze.
Po chwili dołączyła do nas Mirash. Powiadomiłam ją o zaistniałej sytuacji. Nie miała do mnie pretensji o samodzielne podjęcie decyzji. Polubiła Bluxa, tak jak Venus, która po zakończonym ćwiczeniu dowiedziała się o wszystkim. We trojkę razem poszli porzucać włóczniami, bo Blux wczoraj świetnie nauczył się nimi posługiwać, ponieważ już kiedyś miał z nimi styczność. Dziewczyny stwierdziły, że chcą się nauczyć rzucać, ale ja nie chciałam mieć z tym rodzajem broni do czynienia.
Poszłam za to na stanowisko, gdzie uczyłam się opatrywać rany. Dostałam zadanie od instruktora, który tam siedział. Zadanie polegało na wybraniu roślin, które leżały przede mną, do zrobienia maści, która przyśpieszy gojenie się ran. Roślin było mnóstwo. Nie miałam pojęcia co wybrać.
-Weź to, to i to - jakaś ręka wzięła rośliny i wsadziła do miski.
Spojrzałam w górę. Nade mną stała niebieskowłosa piętnastolatka o szaro-niebieskich oczach. Reprezentowała Jedenastkę.
-Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam ucierać rośliny przyglądając się im uważnie.
Próbowałam zapamiętać ich zapach, kolor, kształt, cały wygląd.
Dziewczyna usiadła obok mnie i przyglądała się mojej pracy. Nie przeszkadzało mi to, ale lekko trzęsły mi się ręce.
Wymieniłyśmy jeszcze kilka uwag co do tej dziedziny. Widać było, że znała się jako tako na lecznictwie.
-Tak poza tym, jestem Shadow Mey - przedstawiła mi się i podała rękę.
Uścisnęłam ją i uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
-Miło mi. Cinnybel Vaugth.
Pokiwała głową i odeszła do innego stanowiska.
Poszłam nauczyć się rozpalać ogień. A następnie odkryłam, że nie mam talentu do maskowania się. Ale pocieszałam się, że w sytuacji zagrożenia życia powinnam dać radę się ukryć i pomalować jakoś.
Nastał czas przerwy na obiad. Wzięłam jedzenie i usiadłam przy stoliku, gdzie spożywałam posiłek wczoraj z dziewczynami.
Po chwili dołączyły do mnie moje sojuszniczki z Bluxem.
-I jak tam opatrywanie ran? Zdołasz nas uratować w razie potrzeby?-zapytał Blux i zajął się swoją górą jedzenia, którą przyniósł dla siebie.
-Wątpię. Najlepiej by było, abym nigdy nie musiała komuś pomagać, bo zapewne bardziej bym go uszkodziła - mruknęłam, zajadając się piersią z kurczaka w sosie koperkowym.
Obejrzałam się za siebie, ponieważ miałam nieodparte uczucie, że ktoś na mnie patrzy.
Przeszukałam wzrokiem tłum siedzący przy stołach, ale nie ujrzałam nikogo kto by się na mnie patrzył. Zauważyłam natomiast Shadow, która stała zmieszana i samotna na środku sali. Nie miała, gdzie usiąść, bo trybuci złączyli większość stołów w jeden długi. Zostało kilka osobnych, ale one wszystkie były zajęte, a wiedziałam, że ona raczej nie ma ochoty przysiąść się do długiego stołu, przy których siedzieli zawodowcy. Patrzyli na nią z kpiącymi uśmiechami i wyzywającymi spojrzeniami.
-Jedenastka! Może byś usiadła? Czy wolisz stać i jeść, aby więcej weszło? Gruba będziesz!-zawołał Flass, machając do niej.
Jej zielone oczy patrzyły na niego przerażone.
-Co się patrzysz jakbyś boga zobaczyła?-zakpił jego kolega, Fixed.
Wstałam, a Venus chwyciła mnie za rękę.
-Cinny, zostań. Nie rób sobie kłopotów - wyszeptała, próbując pociągnąć mnie z powrotem na miejsce.
Wyrwałam się jej.
Flass spojrzał na mnie.
-Ooo... Czyżby Vaught chciała ci pomóc? Sama nie potrafisz usiąść, Jedenastka?-zaśmiał się, a z nim jego grupa.
Shadow zaczęła się trząść.
Wszyscy trybuci patrzyli na to zdarzenie.
-Może być się przymknął, Dickery? Jak nie umiesz siedzieć cicho to zapytaj się swojej grupie wsparcia jak to się robi, może oni ci pomogą?-uniosłam brwi i wygięłam usta w prowokującym uśmiechu- Shadow, chodź usiądziesz z nami.
Spojrzała na mnie ogromnie wdzięczna i skierowała się do naszego stolika.
Nie było wolnego krzesła, więc podeszłam do stołu, przy którym siedział Flass, wzięłam jedno z pustych krzeseł i dostawiłam do nas, aby moja nowa koleżanka mogła usiąść z nami.
Kiedy siadałam zauważyłam, że kilka stolików dalej siedzi Quinn. Patrzył na mnie. Gdy zobaczył, że na niego patrzę puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się do niego lekko. Z powrotem wróciłam do jedzenia. Shadow siedziała pochylona nad swoim talerzem. Nie jadła.
-Cinnybel, dziękuję - powiedziała cicho.
-Nie ma za co - wzruszyłam ramionami.
Po skończonym posiłku wybrałam się na hale.
Skierowałam się do walki wręcz. O dziwo było pusto, pewnie nikt jeszcze nie skończył jeść. Instruktor nie uśmiechał się.
Od razu zaczęliśmy. Pokazał mi kilka chwytów, którymi mogę powalić przeciwnika w walce bez broni. Nie byłam w tym dobra, a szczególnie po jedzeniu. A potem doszedł do nas jeszcze jeden trybut. I kto okazał się tym trybutem? Oczywiście, że musiał być to chłopak. Ten instruktor mnie chyba nie polubił, bo nie zważając na kolejkę, która utworzyła się obok nas do tego stanowiska, wziął go, ponieważ stał z boku. Przecież to jest oczywiste, że ja go nie pokonam w walce wręcz. Moje szczęście mi sprzyja. Nie ma co.
Masakra... ;__;
Nie dość, że rozdział krótki to jeszcze nudny... :/
Nie jestem zadowolona z tego tekstu, który jeszcze dzisiaj poprawiałam :/ Mam nadzieję, że chociaż któreś z was przypadł do gustu i coś się podobało w nim :D Chociaż... tam nie miało co się podobać xD Śmiało, wytknijcie mi tę nędzę :P
Jestem tak bardzo sobą zawiedziona, że kolejny rozdział pojawi się w weekend, bo od poniedziałku mnie nie ma xD Jadę na wycieczkę *-*
Emmm... rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom xD
Pozdrawiam :)
Hahahaha, mam ci wytykać? Ale ja nie umiem wytykać :(. Jedyne co mogę złego napisać, to to, że za krótkie, masz błędy interpunkcyjne w niektórych miejscach i że zakończyłaś taką niewiadomą xD. Jaki chłopak? Flass? Quinn? Nie wiem, a chcę wiedzieć :3. I szkoda mi Shadow :( Coś mi się wydaje, że skończy jak Rue... Chociaż nie, wolę nie przewidywać. Jeszcze się sprawdzi.
OdpowiedzUsuńOstatnio szalejesz! Będą trzy rozdziały w jeden tydzień? Brawo :D Ja jak coś napiszę, to potem siedzę z dwa dni na tym i poprawiam wszelkie błędy.
Masz wycieczkę? To zabawy ci miłej życzę :).
Weny życzę c:
http://the-soul-of-thunder.blogspot.com/
Wiedziałam, że są tam błędy interpunkcyjne... ale niestety nie umiem ich znaleźć albo po prostu mi się nie chce xD Skłaniam się ku pierwszemu :P
UsuńPrzeczuwałam, że pierwszego wymienisz Flassa xD Zobaczymy ^^ Czy Shadow skończy jak Rue? Jeszcze nie wiem :D
Szaleję :D Ale teraz tak się zastanawiam, że dam szansę przeczytać innym te dwa rozdziały, bo ostatnio coś cicho wszędzie :P Chyb jednak dodam po wycieczkę :P
Taak xD Jedziemy do Srebrnej Góry :3 Dziękuję :P Mam nadzieję, że będzie fajnie :3
Pozdrawiam i łapię tę wenę :D
Świetny rozdział, żadna masakra. Uwielbiam Quinna, tylko mi go nie zabijaj, błagam!
OdpowiedzUsuńDzięki ;3 Też uwielbiam Quinna :D I zobaczę co się da zrobić z twoją prośbą ^^
UsuńPozdrawiam :D
Rozdział nie jest zły, ale jednak czegoś w nim brakuje. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńTaak... wiem :P Jestem doskonale świadoma, że czegoś w tym rozdziale brakuje... :D może akcji? :P
UsuńPozdrawiam xD
Jeju rozdział bardzo fajny lecz zgadzam sie z wilczyca1315 czegoś brakuje, ale ogólnie to fajnie
OdpowiedzUsuńHeh xD Wiem, że w nim coś brakuje... Następny rozdział powinien być ciekawszy... ujawnię w nim moje chamstwo i obrzydzę wam niektórych bohaterów ^^
UsuńDzięki i pozdrawiam ;)
Hehehehehe, no to czekamy xd
Usuńps. zapraszam na nowy rozdział ;D
http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2014/06/rozdzia-7.html
Dziękuję z info xD Lecę czytać :P
UsuńPozdrawiam xd
Omg! Ten rozdział wcale nie jest nudny! Zresztą....bez takich drobnostek nie wiedzielibyśmy o co chodzi i nie poznalibyśmy nowej postaci....czekam na kolejny rozdział (z niecierpliwością!!!)
OdpowiedzUsuńPS: kocham Quinna! ;*
Ojjj Daria... xD On jest nudny :P
UsuńCieszę się, że ci się podoba ;) Bo jak najbardziej miało :P
Pozdrawiam :D
PS. Wiedziałam, że obczaisz kogo masz kochać :D Też go kocham <3 :P
Chwalmy pana za kontakt, jaki Cinny utrzymuje z Haymitchem. To tak bardzo przypomina mi moją Bird, że aż chce mi się płakać. Ależ się już wkręciłam w to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńDobra, lecimy.
Gorąca czekolada. Oj, znamy gorącą czekoladę bardzo dobrze (wiem, że to głupie, ale uwielbiam zwracać uwagę na szczegóły)! Ponoć świetnie pomaga na zdenerwowanie, ponoć pomaga na wszystko!
Przekomarzania się Haymitcha i Cinny - już mówiłam, chwalmy pana. Kocham takie akcje.
Rośnie nam silny sojusz - ja na miejscu Willa jeszcze kilka razy bym się zastanowiła nad decyzjami, no ale... facet mnie irytuje, ok? Najchętniej sama pojawiłabym się tam wyskakując zza jednej z kukieł, przywaliłabym mu tak, gdzie słońce nie dochodzi i krzycząc: "ZA NARNIĘ!" uciekła z miejsca zbrodni.
Shadow, huh? Ciekawa osóbka. Będzie trzeba mieć ją na oku. Wydaje się być dość interesująca. Poza tym - szkoda mi jej. Dystrykt Jedenasty w sumie zawsze jest tym najbardziej pokrzywdzonym, na to wychodzi. No i Quinn! Gostek mi się podoba! Obyś mi z niego kogoś złego nie zrobiła. Albo zabiła w jakiś niehumanitarny sposób.
Należałoby paść na dupy na samym początku tych Igrzysk i się kurdę zbuntować. Ja bym tak zrobiła (pls my z przyjaciółkami obaliłybyśmy system).
Poza tym - wspomnienie o Cinnie. Za co? SERIO, MUSISZ? A NIE MOŻESZ SKOŃCZYĆ? Bo gdyż ponieważ moje serce pęka za każdym razem, jak jest o nim chociaż najmniejsze wspomnienie.
Chaotycznie wyszło, no ale cóż, bywa. I przepraszam, że tak późno komentuję. Zabierałam się do tego od dłuższego czasu i jakoś tak nie mogłam - poza tym, wena opuściła mnie kompletnie i w swojej twórczości utknęłam w martwym punkcie.
Może po wystawianiu ocen coś drgnie.
xoxo, Loks.
Cieszę się, że się wkręciłaś :P
UsuńTak mi się podobał kontakt Birdie z Haymitchem, że aż musiałam dać podobny w moim opowiadaniu... nie chcę, aby mój ulubiony bohater (Haymitch) był sam, więc dałam mu Cinnybel tak jak ty Lilybird :D
Ojjj tak xD Gorąca Czekolada <3 I love it! :P
Taaaaaakkk.... "ZA NARNIĘ!" xD W kolejnym rozdziale Will może cię jeszcze bardziej zdenerwować xD
Shadow.... :P Ta postać powstała, bo chciałabym mieć turkusowe włosy xD i dałam je Shadow :P Taaa... biedna Jedenastka ;c
Quinn.... hmm.... pożyjemy, popiszemy, zobaczymy xD
Wierzę ci Loks... System od razu by się poddał :P
Wiem, wiem... jak piszę jakąś wzmiankę o Cinnie też mi się serce kraja, ale cóż... czasem trzeba się pomęczyć :P
Nic się nie stało... najważniejsze, że w ogóle dałaś o sobie znać, że w ogóle ktoś odważył się przeczytać ten rozdział :)
Widziałam, że wstawiłaś pierwszy rozdział :P Lecę go czytać :D
Pozdrawiam :)
Wróciłam do czytania opowiadań! W końcu. Moja Cinnny. W ogóle rozpoczęłaś rozdział w takim fajnym stylu, że moje serce tego nie wytrzymało. Rozmowa przy stole była świetna - Haymitch <3 Więcej scen z moimi maleństwami razem, haha.
OdpowiedzUsuńDobijasz mnie każdym wspomnieniem o Cinnie. To taki dobry człek był, wspaniały. Jak czytam Cinna, to automatycznie mój umysł przestawia się na depresję i rozpacz. Jeszcze te cholerne wspomnienia! Jeśli chciałaś mnie dobić, to Ci się udało!
Pozdrawiam, Faith.
Oj, moja droga... witam, witam :)
UsuńDziękuję xD Taa :) Haymitch musi być! :D Hahaha :D
Eh... przepraszam :P Ale ja sama jak piszę coś o Cinnie czuję ukłucie w serduszku :P Na przykład, gdy pisałam wywiad z Caesarem to prawie ryczałam.. bo Cinnybel miała tak trudne pytanie, że omg xD A sama je wymyśliłam ^^
Faith! Nie chciałam cię dobić, skarbie! :D To był efekt niezamierzony :P
Pozdrawiam :)