środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 6

Kiedy już się przebrałam w top i spodnie, które przyniosła mi służąca, do pokoju zapukała Venus. Weszła nieśmiało i patrzyła na mnie jak wiążę wysoką kitkę na czubku głowy.
-Co tam?- uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
-Cieszę się, że dotarłaś na tę prezentację. Martwiłam się. Ten kretyn Will rano powiedział mi, że widział cię jak wychodzisz z apartamentu na dół. Uwierzyłam mu. Effie i Haymitch zaniepokoili się. Gdy zjechaliśmy na dół, a ja zobaczyłam, że cię nie było, spanikowałam. Miałaś tam być, chciałam cię szukać, ale nie pozwolili mi wyjść. Nawet nie wiesz jaką sprawiłaś mi ulgę, kiedy w końcu pojawiłaś się w tamtym pomieszczeniu - powtórzyła mi to, co mówiła, kiedy czekałyśmy na prezentacje.
-Myślisz, że ominęłabym taką zabawę?-powiedziałam i opowiedziałam jej co zrobiłam na prezentacji, gdy zauważyłam, że nie zwrócili na mnie uwagi.
Była pod wrażeniem, ale również nie ukrywała przerażenia. Też bała się, że zaniży mi to ocenę.
-Ja strzelałam z kuszy. Nawet kilka osób biło mi brawo na końcu - uśmiechnęła się do mnie.
Uściskałam ją. Czułam, że dostanie dużo punktów.
Zaburczało mi w brzuchu. Dzisiaj jeszcze nic nie jadałam. Venus wybuchnęła śmiechem.
Pociągnęłam ją za rękę do salonu. Gdzieś w pobliżu stał Tash, kelner.
-Tash!-zawołałam, a on szybko pojawił się obok mnie z uprzejmym uśmiechem- Mogłabym prosić o dwie gorące czekolady i coś do jedzenia?
-Oczywiście, ale może przyniosę tylko te czekolady, ponieważ za chwilę będzie lunch - uniósł pytająco brwi.
-Okej. Niech będzie. Dziękuję - podziękowałam, a on zniknął w kuchni, z której po chwili wrócił z dwoma kubkami.
Gdy skończyłyśmy pić, Effie zawołała nas na posiłek. Przeprosiłam ją, że na nią naskoczyłam w pokoju mentorów, nie chciałam jej oskarżać, że mnie nie obudziła, ale wtedy targało mną wiele emocji.
-Nic się nie stało, skarbie. Rozumiem twoje zachowanie - uściskała mnie mocno.
Zjedliśmy wszyscy razem lunch i usiedliśmy przed telewizorem. Zostało pięć minut do ogłoszenia wyników, które miały zacząć się o 15. Następnie czekało nas spotkanie z ekipą przygotowawczą, która miała nas uszykować do wywiadu. Po wywiadzie już tylko noc i arena.
Wzdrygnęłam się na samą myśl o arenie, ale teraz skupiałam się na Caesarze, który pojawił się na ekranie. Uśmiechał się jak zawsze. Tym razem jego włosy miały odcień ciemnej zieleni. Trochę schudł przez wojnę, ale na szczęście przeżył. Lubiłam go, miałam okazję z nim kilka razy rozmawiać na różnych przyjęciach, na które ciągnął mnie tata. Bardzo sympatyczny z niego facet. Cieszyłam się, że to akurat on powiadomi mnie, ile dostałam punktów.
Zauważyłam w nim pewne zmiany. Był bardziej swobodny i śmiały. W końcu nie bał się, że jeżeli wymsknie mu się jakieś nieodpowiednie słowo, prezydent nie każe go zabić. Choć prezenter nauczył się już panować nad swoimi słowami po wielu latach służby dla Snowa. Wiedział, że każde nieodpowiednie słowo może go kosztować utratą głowy. Ale teraz miał pole do popisu, był sobą. Widziałam to. Bardzo go szanowałam.
-Witam. Za chwilę dowiemy się jak nasi kochani trybuci spisali się na prezentacji indywidualnej. Jak wszyscy wiemy pokazywali oni swoje umiejętności przed najważniejszymi ludźmi w Kapitolu. Te właśnie osoby jak co roku oceniają trybutów w skali od 1 do 12. Ale nie przedłużajmy, bo pewnie wszyscy nie możemy się doczekać wyników i wieczornych wywiadów. Więc Dystrykt 1 - uśmiechnął się Caesar- Jak w poprzednich latach Jedynka stawia wysoko poprzeczkę. Pierwszym trybutem jest Flass Dickery - na ekranie pojawiło się zdjęcie pierwszego reprezentanta Jedynki.
Miałam ochotę rzucić czymś w telewizor, ale powstrzymałam się. Byłam ciekawa, ile ten cwaniaczek dostanie.
-Flass zdobywa punktów...jedenaście!
Will uśmiechnął się do mnie z satysfakcją i radością. Przybrałam obojętny wyraz twarzy. Można się było po nim tyle spodziewać, bo przecież to jeden z zawodowców, których w tych igrzyskach nie powinno być, ale jakoś się wykształcili nawet u nas.
-Mirash Sardwol.
Ścisnęłam mocno rękę Venus. Nasza sojuszniczka uśmiechała się do nas pięknie ze zdjęcia na ekranie.
-Dziewięć!- pod jej wizerunkiem widniała wielka dziewiątka.
Przybiłyśmy sobie z Venus piątkę. Mirash spisała się zawodowo.
Następnie sojusznicy Flassa, czyli Fixed i Oxanna dostali po dziesiątce.
Kolejna ich sojuszniczka Serena z Dwójki dostała dziewiątkę. Potem na ekranie pojawił się Blux. Trzymałyśmy się za ręce z Venus, nie puszczałam jej ani na chwilę.
-Blux Stewarts dostaje... jedenastkę!-Caesar był pod wrażeniem jak wielkie wyniki otrzymują niektóre dzieci z Kapitolu.
Potem podopieczni Beete'ego dostali punkty w przedziale 2-4. Dystrykt 4 miał wyższe noty niż Trójka, bo od 4 do 6.  Piątka i Szóstka w ogóle mnie nie obchodziła, ale zapamiętałam, że dzieci reprezentujące tamte dystrykty dostały od 2 do 5 punktów. Trochę mało. Zainteresowałam się Siódemką, podopiecznymi Johanny. Sponsorzy i organizatorzy przyznali im kolejno 2,3,10,7. Dziesiątkę dostał sojusznik zawodowców Mason Kais. Dystrykt 8, 9 i 10 utrzymywał się w punktacji 1-3. Bardzo słabo szło trybutom w tym roku. Ale co się dziwić? To dzieci z Kapitolu. Boję się co będzie na arenie. Flass i jego banda urządzą sobie istną rzeź przy Rogu.
Pierwsza para z Jedenastki nie zwróciła mojej uwagi, ale gdzieś zakodowałam, że dostali 5 i 4 punkty. Potem pojawiło się śliczne zdjęcie Quinna. Śliczne?! Zgoniłam siebie w myślach.
-Quinn Elvey.
Czekałam z niecierpliwością. Życzyłam mu jak najlepiej, bo polubiłam go.
-Drodzy państwo... Quinn dostał... dwanaście! To chyba na razie najwyższy wynik! Nikt raczej się nie spodziewał, że w ostatnich Głodowych Igrzyskach niektórzy dostaną tak wysokie noty! -Caesar zaśmiał się serdecznie.
Ucieszyłam się. Byłam ciekawa co takiego zrobił, że dostał największą ilość punktów. Wyobraziłam sobie jego radość. Aż sama się uśmiechnęłam. 
-Shadow Mey... chyba jedna z najmłodszych, najmłodszą z wszystkich trybutów jest czternastoletnia Eliza, reprezentantka Ósemki. A wracając do Shadow... zdobyła 7 punktów!
Uśmiechnęłam się. Byłam z niej dumna.
-Teraz ostatni Dystrykt. Willshere Mary.
Spojrzałam na niego wyzywająco.
Po chwili na ekranie pokazała się dziesiątka. Liczyłam na to, że dostanie mniej, ale cóż.
-Venus Lewellyn - chwili ciszy-Dziewięć!
Oczy Venus rozbłysły, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Próbowałam jak najbardziej wryć sobie ten obraz w głowie, bo raczej na arenie go już nie zobaczę.
-Nath Berns. Otrzymał... sześć!
Haymitch posłał mu uśmiech, Nath pokiwał głową z powagą.
-To teraz ostatnia trybutka. Cinnybel Vaught. Ile zdobyła ta mała osóbka? Dostała...
Cisza. Zaczęłam tupać nogą. 
-Jedenaście!
Wstałam i patrzyłam oniemiała na dużą, lśniącą jedenastkę pod moim zdjęciem. Myślałam, że po tym wybuchu złości dostanę czwórkę albo jeszcze mniej, ale chyba spodobało im się to. Venus przytuliła mnie. Zaczęłyśmy piszczeć z radości. Mercedes zaczęła mnie ściskać. Następnie Effie chyba chciała mnie udusić. Nath i Will patrzyli na to zdarzenie z politowanie. Zapewne w ich głowie nie mogło się pomieścić jak my możemy przywiązywać się do ludzi, jeżeli za chwilę prawdopodobnie będziemy martwi.
Haymitch poklepał mnie po ramieniu z uznaniem. Zauważyłam, że ten mężczyzna ma chyba jakiś problem albo chce po prostu uszkodzić mi ramiona i plecy, bo cały czas mnie po nich klepie. Przewróciłam oczami, ale nagle zobaczyłam mroczki przed oczami. Złapałam się za głowę. Zrobiło mi się słabo. Aż nagle sobie coś przypomniałam.
Miałam ochotę walnąć się w czoło za tą moją lekkomyślność i pamięć, która mogłaby mnie zabić. Gdyby organizm nie przypomniałby mi o tym, na arenie umarłabym w pierwszych dniach. Zachciało mi się płakać. Jestem głupia. Cinna zawsze mi powtarzał: "Zabieraj to zawsze ze sobą, bo w najmniej oczekiwanych momentach możesz pożałować, że brak ci tego".
Zachwiałam się i wpadłam w ramiona mentora. Spojrzał zaniepokojony na mnie. W pokoju panował lekki gwar i podekscytowanie wynikami oraz zbliżającymi się wywiadami, więc nikt nie zauważył naszego uścisku.
Czułam się jakbym za chwilę miała zemdleć. Wykazałam się najgorszą głupotą w całym Panem. Moja matka już dawno za takie coś by mnie udusiła, a co dopiero Cinna. Oni wiedzieli, że to wróci. I ja byłam doskonale tego świadoma, ale dlaczego akurat w takim momencie?
Haymitch położył mnie delikatnie na kanapie.
-Cinny? Dobrze się czujesz? - spytał, marszcząc brwi.
W ustach mi zaschło. Pokręciłam głową co nie było najlepszym pomysłem. Jeszcze bardziej pociemniało mi przed oczyma.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, gdy z moich ust wydobył się jęk, który za wszelką cenę chciałam powstrzymać, ale nie udało mi się. Czułam się jak na karuzeli, twarz mentora wirowała mi przed oczami.
-Cinnybel? - Venus wzięła mnie za rękę.
-O nie! - z ust Mercedes wyrwał się okrzyk.
Wszyscy spojrzeli na nią pytająco, ale ja wiedziałam, że jej przypomniało się to co mnie.
-Cinnybel, jaka ty jesteś czasami głupia. Trzeba było posłuchać Cinny! On specjalnie dla ciebie zaprojektował torebkę, abyś mogła nosić to przy sobie - nawet w takim momencie stylistka myśli o ubraniach.
Miałam ochotę przewrócić oczami, ale uznałam to za zły pomysł. Teraz liczyła się szybka reakcja.
-Lekarstwo - wychrypiałam.
Mer walnęła się w czoło ręką. Zaraz spojrzała na mnie uważnie i pochyliła się w moją stronę. Była zła na mnie, jej uważne spojrzenie świdrowało moją twarz. Reszta osób w pomieszczeniu przyglądała się przerażona.
-Cinnybel, oddychaj - powiedziała spokojnie i spojrzała spanikowana na Haymitcha.
-Mercedes, co się dzieje?- zapytał mentor.
Moje serce przyśpieszyło, organizm wziął się do obrony. Głowa pulsowała, w oczach zapiekły łzy.
-Cinny jest chora. Nastąpił nawrót choroby po sześciu latach spokoju. Wszyscy się tego obawialiśmy, ale wiedzieliśmy, że to kiedyś nastąpi. I na to wygląda, że pod wpływem stresów ostatnich tygodni choroba wróciła. Musimy szybko podać jej leki - wyjaśniła stylistka.
Obecni w pomieszczeniu spojrzeli na mnie przerażeni.
Rzadko kiedy w Kapitolu ktoś jest chory na dłuższy czas. Z reguły lekarze w stolicy mieli sposoby na wyleczenie ludzi z prawie wszystkich schorzeń, lecz są choroby, na które nie ma jeszcze leku, który wyleczyłby chorą osobę. Wtedy taki człowiek jest poddawany różnym zabiegom. Niekiedy udaje się zneutralizować chorobę, aby osoba mogła przez kilka, a nawet kilkanaście lat mieć spokój. Ale z reguły następuje nawrót. Nieraz chory człowiek ma spokój do końca życia, lecz zdarza to się niezmiernie rzadko. W moim przypadku jest tak, że w drugim roku życia zaatakowała mnie infekcja nerek. Niby pozornie nie szkodliwa, ale wyrządziła wiele szkód w moim organizmie. Lekarze chcieli mi wymienić nerkę, ale okazało się to niemożliwe. Uszkodzona prawa nerka źle funkcjonuje przez co nie do końca spełnia swoją rolę. Niby produkuje mocz, ale do krwi z nerek przenika część szkodliwych substancji, które właśnie z moczem miały być odprowadzone. W krwi te substancje szkodliwe wędrują do innych narządów i uszkadzają je. Dlatego musiałam aplikować sobie dożylnie zastrzyki, które neutralizowały zagrożenie. W wieku dwunastu lat tata powiedział, że mają zrobić coś, abym nie musiała dwa razy w tygodniu wstrzykiwać sobie substancji, która niszczy te szkodliwe przecieki. Pogrzebali mi przy nerkach i powiedzieli, że na jakiś czas mam spokój, ale są niemal pewni, że po kilku latach nastąpi nawrot choroby i będę znów musiała wstrzykiwać sobie lekarstwo. Lekarze nie mieli pojęcia jak całkowicie wyleczyć mnie z tego schorzenia. Ojciec był wściekły, że mnie nie uzdrowili, ale ja dziękowałam im za tę chwilę spokoju, która właśnie w tej chwili się zakończyła.
Mercedes dokładnie to samo im opowiadała, ale szybko i w skrócie.
-Musimy coś zrobić!-pisnęła Effie.
W mojej głowie zabrzmiało to o wiele głośniej. Jęknęłam cicho. Venus ścisnęła pocieszająco moją dłoń. Wyczuwałam jej zdenerwowanie.
Przeklinałam siebie w duchu, że nie wzięłam na Dożynki tej cholernej torebki z tym cholerny lekarstwem na tą cholerną chorobę.
Zazgrzytałam zębami.
-Ja z Mercedes pobiegniemy do szpitala dla trybutów, który znajduję się na dole. Jeżeli nie będą mieli tego leku, pobiegniemy do domu Cinnybel - zarządził Haymitch. - Effie z Venus, zróbcie jej jakiś zimny obkład na czoło, bo zrobiła się niepokojąco czerwona. Chłopaki nie przeszkadzajcie.
-Lekarstwo... w moim pokoju... pierwsza szuflada... w garderobie... - zdołałam wychrypieć.
Stylistka z mentorem wybiegli z apartamentu.
Robiło mi się na przemian zimno i gorąco. Moim ciałem wstrząsnęły lekkie drgawki. Skuliłam się. Wiedziałam co mnie czeka, jeżeli nie przybędą z lekarstwem przed upływem pół godziny.
Mogę być martwa.



Mam nadzieję, że się podoba :D 
Rozdział dedykuję Loks i Camille, które zawsze piszą takie komentarze, że aż spadam z krzesła, kiedy je czytam xD Takiego kopa dają, że od razu chce się pisać ;3 Dziękuję wam ;)
I ogarniajcie... mam prawie 1000 wyświetleń :P Jestem ogromnie wdzięczna za aż tyle xD Nie wiedziałam, że w ogóle ktoś będzie czytał te wypociny :D
Mam nadzieję, że każdy jest zadowolony ze swoich końcowych ocen :D Ja na szczęście mam pasek ;3 A jak wam poszło w tym roku? :P
Dziękuję wam wszystkim i życzę miłego ostatniego tygodnia szkoły oraz tego weekendu :) 
Pozdrawiam ;3
 
 

17 komentarzy:

  1. Paska nie mam, na dupie też w sumie go nie mam, więc źle nie jest xD Średnia 4,50 w drugiej klasie liceum mnie zadowala xD A u ciebie jak?

    Przyjaźń Venus i Cinnybel jest taka fajna. Przypomina mi trochę początki mojej znajomości z Faith, teraz to my się tak razem trzymamy, że jesteśmy jak siostry i ludzie nas za rodzinę uważają.
    Poza tym bardzo podobało mi się, jak opisałaś Ceasara. Zawsze miał moją sympatię i w ogóle bardzo go lubię - nawet go uwielbiam. Jest chyba na równym piedestale z Effie xD Cieszę się, że zaznaczyłaś zmiany, które w nim zaszły - szczególnie to, że stał się jeszcze weselszy i śmiały. Nie mogę się doczekać, aż opiszesz wywiady.

    Widzę, że obydwa sojusze mają cholernie dobre noty. Będzie krwawa jatka. RZEŹ. Boję się, serio. Boję się co ty wymyślisz, jak już dojdziesz do Areny. No i ocena Quinna - CO DO CHOLERY FACET POKAZAŁ? KOGO ZABIŁ, ŻEBY DOSTAĆ TAKIE NOTY? OMFG, PODZIWIAM.

    No i ostatnia scena. Wow, tego się nie spodziewałam. Ale bardzo mi się podobało! Nie zrozum mnie źle - wyłam, że mojej małej Cinny może się coś stać, ale z drugiej strony, był to niesamowity zwrot akcji i naprawdę dobrze to rozegrałaś. No i wszelkie wspomnienia o Cinnie jak zwykle zaowocowały moim rzewnym płaczem. Dzięki serdeczne (czujesz tą ironię?).

    No i dziękuję za dedykację! Oh, poczułam się zaszczycona! <3
    Mam nadzieję, że zostanę z tobą do końca tego opowiadania. Dobrze ci idzie, tak trzymać!
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest pasek xD średnia 5.06 ;3 W tym roku trochę słabo, ale cóż.. grunt, że pasek jest ;)
      Cieszę się, że masz jakieś przyjemne skojarzenia z moim opowiadaniem... :)
      Co do Caesara to... Dziękuję... Szczerze ci powiem, że mam już napisane wywiady, ale jestem z nich tak zawiedziona, że prawie płaczę nad nimi, bo nie mam zielonego pojęcia jak miałabym je poprawić... A one są tak słabe... Zero poczucia humoru w nich... A ukrytego sensu z latarką szukać, a tak się nie znajdzie... :/
      Taak... czytasz w moich myślach xD Początek igrzysk to będzie jedna wielka masakra! :D Bój się... albo może nie... bo spać w nocy nie będziesz, moja droga ;)
      Hahaha xD Quinn nikogo nie zabił... Chyba, że ja o czymś nie wiem ;3
      Czuję tę ironię :D To był mój szatański plan odkąd obejrzałam pewien film... To chyba był "Łowcy czarownic: Hansen i Gretchen"... tak mi się wydaję... Ten gościu musiał sobie zastrzyki podawać i to mnie zainspirowało do zarażenia Cinny :P Tak, tak... Cinna... To poczekaj, aż przeczytasz w prawdopodobnie 8 rozdziale odpowiedź Cinnybel na jedno pytanie w wywiadzie... Prawie sama płakałam jak to pisałam... xD
      Proszę... ;) Musiałam dać ci tę dedykację, bo mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę ile dla mnie znaczą twoje komentarze :3 Jestem pewna, że zostaniesz... Ale teraz pytanie czy ja wytrwam do końca... całe opowiadanie mam w głowie, ale czy dam radę je napisać? :D
      Dziękuję ;)
      Pozdrawiam :P

      Usuń
  2. srednia 5,0, pasek jest, nie jest źle xd
    Rozdział genialny :D
    Pozdrawiam i weny:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dobrze! :D Ja mam 5.06 xD U mnie też nie jest źle ;)
      Dziękuję :P
      Pozdrawiam i łapię tę wenę garściami, bo jest mi potrzebna :D

      Usuń
  3. Jak zawsze postarałaś się ^^.
    Zawodowcy oczywiście dostali dużo punktów. Dziwię się, że Will otrzymał aż 10. Albo pokazał coś naprawdę dobrego, albo przekupił oceniających :P. Skłaniam się oczywiście do wersji pierwszej, ale cóż... nigdy nic nie wiadomo! Nota Cinny nie zaskoczyła mnie - ona po prostu MUSIAŁA dostać powyżej 10 punktów. I musiała być lepsza od Willa, rzecz jasna :D
    "Potem pojawiło się śliczne zdjęcie Quinna. Śliczne?! Zgoniłam siebie w myślach.(...)" Och, jakie to słodkie! :3 Ciekawi mnie, czy ocalisz Cinny i Quinna, by mogli być razem <3. Początek wątku miłosnego rozpoczyna się na dobre :) (Nie mylę się, prawda? :o)
    Jedyną 12 dostał właśnie Quinn. Czytam i myślę, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Co on mógł zrobić? Musisz napisać coś o tym w 7. rozdziale. Błagam!
    Trochę mnie przeraziłaś tą końcówką. Choroba, leki. Już mi się nasuwa myśl, że Will schował gdzieś lekarstwo Cinny xD. Sorry, taką chłopską wredotę wyhodowałaś - teraz wszystko co złe, kojarzy mi się z nim :). Jednak... co będzie na arenie? Przecież nie pozwolą jej wziąć tam ze sobą czegokolwiek, a nawet jeśli by się zgodzili na lekarstwo - potrzebowałaby tego wiele. Wstrzykiwanie dwa razy w tygodniu. Masakra. Coś czuję, że poprzeczka na Igrzyskach się podnosi :(((

    Moje świadectwo, pytasz? Miało być 5 trój i średnia 3.9, ale wszystkie trójeczki wyparowały i coś tam nawet się podwyższyło (wystarczy wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie, polecam) i tak oto mam średnią 4.6. Nie ma paska, ale to chyba nawet dobrze. Nigdy nie lubiłam wychodzenia na środek boiska pełnego uczniów po świadectwo xD.
    Wielkie dzięki za dedyk :3 Tak mi się ciepło zrobiło, bo o mnie pamiętałaś.
    Hmm... teraz masz powyżej 1000 wyświetleń! Gratuluję!

    Łap pozdrowienia i wenę, czyli to co zawsze! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Hahahaha xD taaa... przekupił :P Musiała, ale po prostu musiała być lepsza od tego Willa :D Bo bez tego nie było by to xD
      Właśnie nie wiem czy ich ocalić razem... jeszcze nie wiem ;) I takk... czytasz mi w myślach... rozpoczyna się ^^ nie mylisz się, moja droga ;3
      Co on mógł zrobić.. obawiam się, że dowiecie się dopiero na arenie ;)
      Taki miałam zamierzony efekt.. :D Hahahaha xD Nie, nie schował :D Zobaczymy.. zobaczymy, co będzie z tymi lekami na arenie... ojj... poprzeczka się podnosi ^^
      Ja też nie lubiłam wychodzić, ale w tym roku będę musiała :D
      Proszę xD Twoje komentarze bardzo mi pomagają :3 Ojj.. ciebie nie da się zapomnieć :P I twojego Lucka <3 :)
      Dziękuję <3
      Łapię to wszystko i tobie również to wysyłam :D

      Usuń
  4. Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale nią miałam dostępu do neta.
    Więc tak. Rozdział całkiem dobry, niezły pomysł z chorobą. Ciekawa jestem jak rozwiążesz to na arenie, bo chyba nie pozwolą jej wejść z lekami... to by było zbyt proste.
    Chyba, że już teraz zamierzasz ją uśmiercić. To by było zaskakujące ale przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało ;) Dzięki, że skomentowałaś :D
      Dziękuję... Sama jestem ciekawa jak to rozwinę... hahaha xD Tak... to by było zbyt proste :D
      Nie, nie... nie jestem taka okrutna... kocham moją Cinnybel i nie chcę ją już teraz uśmiercać :P Mam wobec niej inne szatańskie plany ^^
      Pozdrawiam xD

      Usuń
    2. Już się zaczynam bać twoich pomysłów.
      W każdym razie czekam na ten twój 'szatański plan'

      Usuń
  5. Rozdział cudowny jak zawsze! Świetny pomysł z chorobą Cinnybell, ale na arenie może być trudno - chyba, że zadziałają sponsorzy. ;)
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem ci, Schyuler... czekałam na twój komentarz ;)
      Będzie trudno xD Musi być :D To arena ;3
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Cinny chora? Ciekawe jak to sie skończy :) Czekam na następny rozdział, świetna historia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam niby jakiś zarys jak to się skończy, ale jeszcze do końca nie wiem :D
      Dziękuję za komentarz :D
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  7. Cooo
    Cooooo
    Cooooooo
    Cinny jest chora? Padłam. Normalnie leże i nie wstaje. Jak mogłaś zły człowieku?
    Było mało Willa ale co z tego że jest trochę niemily ja i tak go kocham. Jak już kiedyś pisałam mam słabość do wszystkich Willów xd
    Rozdział świetny :* pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo... Nooo... Tak, moja droga xD Cinny chora :D Mogłam, mogłam :D
      Ja mam akurat słabość do twojego Willa i Willa z książki Cassandry Claire... i kilku innych, ale nie do mojego :P
      Dziękuję :)
      Pozdrawiam i potrzebuję tej weny, więc łapię ją garściami :D

      Usuń
  8. Caesar. MOJE MALEŃSTWO.
    WSZYSTKO CO O NIM PISAŁAŚ. Tak bardzo mnie zabolało. Nie wiem czemu. Bo w końcu... to wspaniały człowiek. Zawsze starał się robić wszystko na korzyść trybutów, prawda? Niedoceniona postać, a jakże ważna. Moje serce pęka, szatanie.

    11 punktów. Moja krew. Widać, że ma coś z Katniss. Zadziorność pomaga, to jest właśnie tego przykład! Ale z drugiej strony trochę boję się, co wyjdzie z tego na arenie. Zgaduję, że rzeź.

    Aaa, nie mogę się doczekać wywiadów, areny, bo boję się, czym możesz nas zaskoczyć, a wierzę, że walniesz czymś, czego nikt się nie spodziewa. Intuicja mi to podpowiada.

    Choroba. Tu mnie zaskoczyłaś. Kompletnie. Jednak, to bardzo fajny pomysł. Bidulka. Jak teraz sobie z tym wszystkim poradzi?
    To jest za wiele dla mojego serca. Wychodzę z tego wszechświata.

    Pozdrawiam, Faith.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu masz rację... Wielką... Caesar to niedoceniana postać, bardzo niedoceniana... Bardzo mi się podobało jak Loks podkreśliła w swoim opowiadaniu, co robi Caesar dla innych... bo w końcu pomógł Bird :P
      Taa xD Twoja krew :P A poza tym ona jest z rodu Vaughtów i jak Cinna nie poddaje się! :D Zadziorność to jest to :D Rzeź... hm... zobaczymy ^^
      Ostatnio przechodzę wiele rozterek co do tego opowiadania, ponieważ w moim umyśle walczą dwa pomysły na całe igrzyska na arenie :P Dużo szczegółów wiruje mi po głowie... masakra :P Ale coś ostatnio jest ze mną nie tak :/ Nie mogę wymyślić porządnej rozmowy :P Bardzo źlee :c
      Tak miało być! Zaskoczenie, to jest to czego oczekiwałam :P
      Upss... Nie wychodź! :D Proszę :P
      Pozdrawiam ;3

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)