środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 7

Effie nałożyła mi na czoło zimny ręcznik. Venus nie odstępowała mnie na krok. Cały czas siedziała na podłodze przy kanapie i trzymała moją dłoń. Will nie przejmował się mną i gdzieś sobie poszedł. Nath spytał się czy może jakoś pomóc, ale gdy usłyszał od opiekunki, że nie, poszedł sobie. Neila poszła po chłopaków, bo stwierdziła, że pójdzie ich już szykować na wywiad. Nie chciała patrzeć na czyjeś cierpienie.
Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam tak wielką troskę na twarzy Trinket i Venus. Nie mogłam jednak zbyt długo o tym myśleć, bo krew pulsowała mi w żyłach.
Mijały minuty, a Haymitch i Mer nie wracali. Po dziesięciu minutach zaczął doskwierać mi ból.
Jeżeli tak szybko postępował, wiedziałam, że już kilka dni temu powinnam wstrzyknąć sobie lekarstwo. Ale nie poczułam nic. Miałam ochotę walić głową w ścianę, ale w moim obecnym stanie było to niemożliwe.
Zaczęłam kaszleć, a z moich oczu popłynęło więcej łez. Robiłam to bezwiednie. Czułam się dziwnie uwięziona w swoim ciele.
Obraz mi się zamazywał, a w uszach szumiało. Bolało mnie całe ciało. Chciałam po prostu zamknąć oczy, ale wiedziałam, że nie mogę. W mojej głowie rozbrzmiał rozkazujący głos Cinny: "Cinnybel Estel Vaught! Nie waż się zamykać oczu!".
Gwałtowanie otworzyłam oczy. Musiałam, bo gdy usłyszałam swoje drugie imię zdenerwowałam się. Cinna wiedział jak mnie w takich chwilach otrząsnąć. Doskonale był świadomy, że nienawidzę, gdy ktoś wymawia moje imiona. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mnie to drażniło. A on dobrze o tym wiedział. Teraz najprawdopodobniej uratował mi życie, ponieważ starałam się nie zasypiać.
Nawet Effie i Venus cały czas powtarzały:
-Cinny, zostań z nami i nie zasypiaj. Oni zapewne niedługo tu będą.
Miałam taką nadzieję, ponieważ nie śpieszno mi do grobu. Choć mój brat miał inne zdanie na ten temat, ponieważ zapominałam czasami o zaaplikowaniu sobie tego, a wtedy były takie hopki jak dzisiaj. Lecz Cinna przezorny, zawsze nosił jedną strzykawkę ze sobą, bo wiedział jaką ma nieodpowiedzialną i niemądrą siostrę.
W pomieszczeniu można było wyczuć napięcie. Bałam się. Nie pierwszy raz w życiu, ale byłam masakrycznie przerażona.
Nastawiłam się na to, że będę walczyć na arenie, a nie, że umrę kilkanaście godzin przed rozpoczęciem igrzysk.
Modliłam się, aby Haymitch i Mercedes się pospieszyli.
Wydałam z siebie okrzyk, ponieważ moje ciało wyginało się w konwulsjach. Venus przygryzła dolną wargę i zmoczyła mi ręcznik zimną wodą. Na moje rozgrzane czoło działało to kojąco, ale za wiele nie pomagało. Byłam im wdzięczna za ten gest.
Po kolejnych kilku minutach ciężej mi się oddychało. Moja klatka piersiowa unosiła się z trudem. Czułam jakby jakiś gruby człowiek usiadł mi na piersi całym swoim ciężarem.
Dziwiłam się za każdym razem, że te szkodliwe substancje w mojej krwi tak szybko wszędzie dopływają.
Moje powieki stały się jak z ołowiu. Nie miałam już siły. Pragnęłam tego wybawienia, które daje zastrzyk. Czekałam i czekałam, ale pomoc nie nadchodziła. Chciałam zasnąć. Moje ciało mnie przytłaczało. Ból wygrywał nad rozumem, który krzyczał: "Cinnybel, nie poddawaj się! Walcz!".
Powoli, milimetr po milimetrze moje powieki zamykały się. Effie potrząsała mną, przy okazji wbijając swoje wielkie pazury w moje ramie, ale nie obchodziło mnie to. Odpływałam już, kiedy na granicy świadomości usłyszałam jakieś zamieszanie. Byłam ciekawa co się dzieje. Czyżby Mer i Haymitch przybyli?
Lecz nie dane mi było zobaczyć, ponieważ ciemność zaczynała mnie pochłaniać. Spadałam w dół. Czułam, że zostało mi kilkanaście sekund. Serce waliło jak oszalałe w piersi, oddech stał się słabszy, nie kontaktowałam. Szumiło mi w uszach, w ustach miałam krew, ponieważ ugryzłam się w język. Całe ciało zdrętwiało, nie czułam już żadnego mięśnia.
Przed oczami przeleciało mi całe życie. Cinna, tata Xander, mama Nare, wszystkie bale, bankiety na których byłam; igrzyska, które oglądałam; ludzi, których spotkałam, szkoła, przyjaciele, areny, które zwiedziłam z rodziną; łzy, które wylałam; wojna, którą widziałam; piosenki, które słuchałam i śpiewałam, choroba. I w końcu ostatnie wydarzenia. Dożynki, poznanie trybutów, mentorów, Parada, treningi, prezentacja.
Wszystko to przeleciało mi przed oczami w kilka sekund.
Nagle, jakby coś mnie ukuło...
Serce wybijało szaleńczy rytm. Pompowało krew najszybciej jak się dało. Po chwili odzyskałam oddech. Za minutę, czy dwie zaczęło mi się rozjaśniać w głowie. Na policzkach łzy torowały sobie nowe drogi, aby spłynąć w dół. Z każdą sekundą ustępowało odrętwienie, przestawało szumieć w uszach.
Wiedziałam już, że zostałam odratowana. Byłam wdzięczna. Nawet bardzo wdzięczna. W końcu ktoś wyzwolił mnie od tej choroby, chociaż na kilka dni.
Otworzyłam oczy. Obraz miałam zamazany przez łzy, ale zamrugałam kilka razy i ujrzałam nad sobą cztery twarze.
Gdzieś kątem oka zobaczyłam uśmiechniętą twarz Cinny, ale to moja wyobraźnia płata mi figle.
Skupiłam wzrok na malujących się nade mną uśmiechach ulgi. Stylistka i mentor oddychali ciężko, jakby po wysiłku. Musieli zapewne biec do mojego domu. Dziękowałam tacie, że zamieszkaliśmy tak blisko Ośrodka Szkoleniowego.
Nikt się nie odzywał. Wszyscy wpatrywali się we mnie. Zaczęłam się kręcić. Chciałam usiąść, ale Mer popchnęła mnie z powrotem na poduszki. Uparłam się i usiadłam. Kręciło mi się w głowie, ale po minucie zawroty ustały.
-Cinny! Już myślałam, że odeszłaś - zapiszczała Trinket i po jej policzkach spłynęły łzy.
Przytuliła mnie mocno. Pokiwałam głową.
Venus cały czas ściskała mnie za rękę. Tym razem dla dodania jej otuchy ja uścisnęłam jej dłoń. Posłała mi słaby uśmiech.
-Dziękuję - powiedziałam cichym, ochrypniętym głosem do dwóch postaci odpoczywających na krzesłach.
-Nie ma za co, ale wiesz, że ja jestem już stary i z łaski swojej nie rób nam więcej takich akcji - mówił to groźnym tonem, ale jego oczy uśmiechały się do mnie, pełne ulgi.
-Proszę - stylistka podała mi piękną, miętową torebkę z ręcznie wyhaftowanym kwiatkiem.
Wiązało się z nią tyle wspomnień. Cinna zaprojektował i sam ją dla mnie wykonał. Była bliska mojemu sercu. W niej znajdował się zapas leków. Przytuliłam ją do piersi.
-Kiedy zamierzałaś mnie poinformować, że jesteś chora?- blondyn uniósł wysoko brwi i posłał mi spojrzenie pełne dezaprobaty.
Wzruszyłam ramionami.
-Miałam nadzieję, że choroba nie ujawni się przed igrzyskami - głos stopniowo stawał się mniej chrypiący.
-Mogło cię to kosztować życie. Jak nie teraz to na igrzyskach. Rzadko zdarzał się nam chory trybut, a wtedy to mentor musi zadbać o to, aby taka osoba mogła wnieść swoje leki na arenę. Oczywiście zawsze się nie zgadzano, ale mniejsza z tym. W tym roku mogliby się zgodzić, ponieważ jesteś siostrą Cinny i w ogóle powinnaś być wykluczona z igrzysk, ale że nasza pani prezydent miewa czasem różne dziwne decyzje, jesteś tu. Jako twój mentor muszę powiadomić o chorobie Plutarcha, wtedy to wniesiesz swoją torebkę na arenę. Jeśli nie zgodzą się, abyś miała je przy sobie, to będę musiał przysyłać ci te leki w razie potrzeby. Ale to będzie bardzo trudne. Zrozumiałaś? - po swoim wywodzie spojrzał na mnie pytająco.
-Haymitch, spokojnie zrozumiałam. Nie jestem chora umysłowo. I przepraszam, faktycznie powinnam ci powiedzieć. Ale bierzmy się do roboty. Czekają nas wywiady - wstałam i zachwiałam się lekko, lecz zaraz odzyskałam równowagę.
-Ty nigdzie nie idziesz - mruknęła Effie.
-Dlaczego? - spojrzałam na nią ostro.
-Bo przed chwilą umierałaś, a zaraz chcesz wyjść na scenę?
-Tak - wyszczerzyłam się i z Venus skierowałam się do mojego pokoju.
-Ona tak zawsze. Najpierw jest umierająca, a potem zachowuje się jak radosny ptaszek, który musi być wszędzie - wyszeptała Mercedes do opiekunki i mentora, a następnie skierowała się za nami.
W pokoju czekała ekipa przygotowawcza. Szybko wzięli się do pracy. Zostało nam mało czasu przeze mnie.
Po trzech godzinach wyszykowana przez Virginie i Samuela stałam w samej bieliźnie z Venus na środku mojego pokoju. Czułam się tak niezręcznie jak to tylko możliwe. Jako mieszkanka Kapitolu przywykłam do ubierania dziwnych i ekstrawaganckich sukienek, w które wciskała mnie moja mama, a nie stania prawie nago w towarzystwie koleżanki. Pocierałam dłońmi ramiona. Mogło to wyglądać jakby było mi zimno, ale tak naprawdę denerwowałam się przed wystąpieniem. Nie raz znajdowałam się na różnych ważnych uroczystościach, ale tym razem miałam być w centrum uwagi przez całe trzy minuty! Choć przywykłam do występów publicznych, to i tak moje serce trochę szybciej biło oraz pociłam się. Po jakiś czterdziestu minutach przyszła stylistka z dwoma pokrowcami. Nie śpieszyło jej się, a ja już byłam porządnie zarumieniona od niekomfortowej sytuacji. Venus co chwila obdarzała mnie zaniepokojonym spojrzeniem, bała się, że w każdej chwili mogę tu paść. Ale nie ma się czego bać, na kilka dni mam spokój.
Dopiero zauważyłam, że wokół pępka mojej sojuszniczki widnieje tatuaż. Ozdoba miała kształt kwiatu wiśni utrzymanym w kolorach różu i czerni. Był śliczny. Pasował, a jednocześnie nie pasował do tej delikatnej blondynki.
-Dobra, dziewczynki, ubieramy się - Mer podała nam pokrowce.
Odpięłam swój i moim oczom ukazała się niesamowita, pomarańczowa sukienka sięgająca do kolan. U góry kolor był bardzo intensywny, lecz gdy stopniowo schodził w dół stawał się jaśniejszy. Barwa sukienki była w niektórych miejscach rozmazana, co dawało dobry efekt. Na dole, gdzie materiał się kończył, sukienka była rozkloszowana, dekolt miała zrobiony w łódkę. Do tego stylistka lekko przypruszyła ją brokatem. Niby skromna, ale dawała piorunujące wrażenie. Ubrałam ją i podeszłam do lustra przejrzeć się.
Pierwsze jak zawsze uderzyło mnie to, że jestem taka niska. Zawsze ubolewałam nad swoim wzrostem. Moje ciemne włosy sięgające do połowy pleców zostały zakręcone w loki. Posypano je brokatem. Makijaż utrzymany w pomarańczach, jak na mój gust fajnie wyglądał z moimi ciemnymi brązowymi oczami. Szczupła sylwetka i wcięcie w talii odznaczało się. Zgrabne nogi, na których miałam pomarańczowe szpilki dodawały mi wysokości. Nie miałam problemów z chodzeniem na wysokich obcasach, ponieważ mama zadbała o to, abym była prawdziwą Kapitoliańką. Nie wyszło jej to do końca, ale się starała. Dobrze, że jej nie wyszło, bo na moim miejscu stałaby Cinnybel w wydaniu pustym, wrednym i irytującym. Kolejny raz dziękowałam w myślach komuś, że dał mi Cinnę, który utrzymał wrażliwą, normalną, wybuchową i rozgadaną Cinnybel.
Westchnęłam i odwróciłam się do dziewczyn.
Venus już była w swojej sukience. Jej kreacja utrzymana została w odcieniach czerwieni. W jej stroju efekt dawały falbany obsypane masą cekinów. Gdzie, nie gdzie kolor był jaśniejszy lub ciemniejszy. Patrzenie na nią sprawiało przyjemność. Iskrzyła się, ponieważ ją również potraktowano brokatem. Na nogach miała sandałki na koturnie. Wyglądała ślicznie. Jej anielska buźka i słodki uśmiech były nie do podrobienia. Szare oczy uważnie lustrowały swoją sylwetkę w lustrze. Końcówki jej blond włosów Margaret zabarwiła na czerwono.
-Wyglądacie nieziemsko - zaklaskała w dłonie uradowana Mercedes.
Miałam taką lekką nadzieję, że wymyśli coś bardziej spektakularnego, ale i ta sukienka przypadła mi bardzo do gustu. Może dlatego, że Cinna projektował dla mnie zawsze skromniejsze kreacje, które tak czy siak, powalały wszystkich na kolana.
Podziękowałyśmy jej za stroje. Przytuliłyśmy mocno.
Wyszłyśmy z pokoju i weszłyśmy do windy, aby następnie przejść do studia, w którym będzie wywiad. Została niecała godzina do rozpoczęcia, a już kręciło się tam kilku trybutów. Jak zobaczyłam Serenę z Dwójki to myślałam, że padnę ze śmiechu. Dziewczyna miała skórę zabarwioną na niebiesko i żółtą sukienkę. Do tego włosy koloru różowego i wyglądała jak wybryk natury. Gdy Mercedes ją zobaczyła to uniosła brwi i zachichotała, ale nic nie powiedziała. Flass, który stał nieopodal Sereny miał na twarzy plątaninę kolorowych lini namalowanych przez jego stylistę oraz tęczowy garnitur.
Pokręciłam głową i poszłam stanąć na  miejscu dla Dwunastki.
Chłopców jeszcze nie było, ale za to Haymitch z Effie już czekali. Gdy nas zobaczyli ich oczy rozbłysły, a opiekunka zapiszczała:
-Wyglądacie ślicznie!
Przewróciłyśmy z Venus oczami i podziękowałyśmy.
Z każdą minutą zbliżającą mnie do występu z trudem przełykałam ślinę. Zawsze denerwowałam się przed czymś takim. Nie ułatwiało mi zadania zmęczenie fizyczne i psychiczne po nawrocie choroby.
-Muszę ci coś ważnego powiedzieć, ale nie tutaj. To bardzo ważne. Jestem pewien, że gdybyś powiedziała mi o tym wcześniej, nie było by takiego czegoś - szepnął mi Haymitch.
Nic nie zrozumiałam. Nie obchodziło mnie to, bo zaczęłam drżeć. Ręce latały mi tak, że musiałam je spleść razem, aby nic nie było widać. Gdy mentor zauważył moje zdenerwowanie, spytał:
-Boisz się?
Pokiwałam głową.
-Nigdy nie występowałam bez kogoś bliższego. Zawsze był obok mnie Cinna albo ojciec.
Haymitch na chwilę zmarszczył brwi.
-Dobrze, że się boisz. Gdybyś się nie denerwowała, byłabyś zbyt pewna siebie, a przez to mogłabyś zepsuć cały wywiad - odparł.
Prychnęłam. Wzięłam Venus za rękę, aby dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się do mnie blado.
Do pomieszczenia przychodziło coraz więcej trybutów. I tutaj można zobaczyć zasadniczą różnicę między dziećmi z Kapitolu, a dziećmi z dystryktów.  Nastolatkowie przybywający z dystryktów na igrzyska nigdy nie ubrali by kolorowych peruk, nie pozwolili by pomalować sobie skóry na różne kolory ani założyć dwudziestocentymetrowych szpilek lub wielkiej sukni z masą falbanek. Niektórzy wyglądali idiotycznie i śmieszyli nawet nas, a przecież my spotykamy się z tym na co dzień. Mirash pojawiła się w ślicznej pudroworóżowej sukience sięgającej kolan. Szpilki dodawały jej wzrostu przez co wyglądała na bardzo wysoką. Miała złote linie na twarzy i ramionach, które tworzyły jeden wielki niezrozumiały, ale śliczny wzór. Nie mogła do nas podejść, bo musiała już stać na swoim miejscu, ponieważ jako pierwsza wchodziła na scenę. Pomachałyśmy jej. Kiedy weszła Shadow oniemiałyśmy. Jej turkusowe włosy zostały wyprostowane. Nałożono na nie wianek z pięknych białych kwiatów. Jej sukienka również była biała. W pasie rozchodziła się na boki i dalej opadała ku ziemi.  Reprezentantka Dystryktu 11 wyglądała jak anioł. Zwróciłam uwagę na chłopaka wchodzącego za nią. Był nim Quinn. Czarnowłosy miał na sobie pomarańczowy garnitur. Wyglądał bardzo elegancko, ale także figlarnie z tym swoim leniwym uśmiechem na ustach. Spojrzał na mnie i uśmiech objął również jego oczy. Zlustrował mnie z góry na dół i to co zobaczył chyba mu się spodobało. Dziwnym przypadkiem jako jedyni byliśmy ubrani na pomarańczowo. Chciało mi się śmiać, ale miałam tak napięte nerwy, że nie pozwoliłam sobie na to.
Wiele osób w pomieszczeniu miało kolorowe włosy, skórę. Kreacje niektórych były tak wymyślne i brzydkie, że nie chciało się na nie patrzeć.
Haymitch, stylistki i Effie poszli zająć miejsca na widowni, przed tym życzyli nam powodzenia.
Nagle usłyszeliśmy komunikat z głośników:
-Trybuci proszeni są o ustawienie się w kolejce do wejścia na scenę. Ustawiamy się w kolejności reprezentowanych dystryktów. 










Oto jest Siódemka! :D
Dla mnie ten rozdział jest taki sobie. :) Niezbyt mi przypadł do gustu, ale może wam się spodoba :P
To już prawie koniec roku. Chciałabym wam wszystkim życzyć miłych wakacji, aby świeciło wam słońce, przyjaciele i frajda byli obecni w ten wolny czas :D Kilkoma słowami: Przeżyjcie wakacje jak najlepiej ;3
I od razu mówię, że we wakacje rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie :P Za co już przepraszam, ale lipiec i sierpień to w końcu wolne ^^
Serdecznie zapraszam do posłuchania prześwietnej piosenki Eda Sheerana - All of the stars :D
Dziękuję za te wszystkie komentarze pod poprzednimi postami, mam nadzieję, że wiecie ile one dla mnie znaczą, a możecie mi wierzyć, że wiele. :) Jesteście naprawdę świetni :P Już czuję się z wami związana :D Jak to się stało? :3
Pozdrawiam!
I niech los zawsze wam sprzyja! ;3


20 komentarzy:

  1. Przez całą część rozdziału, gdy Cinny umierała, miałam dreszcze... O matko, naprawdę myślałam, że ją zabijesz :o. Tak realistycznie to opisałaś... i jeszcze te wzmianki o Cinnie >.<. Na szczęście Haymitch i Mercedes zdążyli. Na twoje szczęście xd.
    Śliczną sukienkę ma Cinny ^^. Pasuje do niej i kolorystycznie do dystryktu 12. Jednak najładniejsza była Shadow. Turkusowy i biały to idealne połączenie jak dla mnie <3. A Flass... hahaha jego tęczowy garnitur :D. I dobrze mu tak, będzie pośmiewiskiem (mam taką nadzieję ._.).
    Czyżby przypadkiem było to, że Quinn i Cinny mają takie same stroje..? :3
    Czy piosenka Eda Sheerana - All of the stars nie jest przypadkiem z filmu "Gwiazd naszych wina"? Jutro idę na to z moją klasą i nie mogę się doczekać :). Podobno świetny film, ale nie wiem jak zareagują na niego chłopcy xD.
    Ty też spędź te wakacje jak najlepiej :3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ;D Na moje szczęście :D
      Dziękuję :P Też najbardziej mi się podobała Shadow :D A Flass... fuuuu :P
      Przypadeg? Nie sądzę xD
      Tak... dzisiaj odkryłam tę piosenkę i jest boska <3 ja najpierw mam zamiar kupić i przeczytać książkę, a dopiero potem oglądnąć film xD Miłej zabawy w tym kinie :D Coś czuję, że dużo łez będzie :)
      Dziękuję i oczywiście wzajemnie :3
      Pozdrawiam :P

      Usuń
  2. Jwju kocham ten rozdział *-*
    Jaki ty masz talent ;*
    Paulla K
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D Ale ja i talent? ;o :D
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
    2. Ps. zapraszam na nowy rozdział :D
      http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2014/06/rozdzia-8.html

      Usuń
  3. Świetny rozdział. Najbardziej podobały mi się opady sukienek. Wyobraziłam je sobie i wyglądały prześlicznie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opisy*

      Durny słownik w telefonie.

      Usuń
    2. Dziękuję :D Cieszę się, że sobie je wyobraziłaś :D
      Też nienawidzę słowników w telefonach xD jak je widzę robię się nerwowa :P Dlatego wszystko wolę robić na komputerze :)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  4. To mój pierwszy komentarz pod tym opowiadaniem, ale śledzę je prawie od samego początku. Teraz wiem, że komentarze naprawdę mobilizują i sprawiają radość temu, kto pisze, także postanowiłam dodać coś od siebie :))
    Po pierwsze kocham Igrzyska, a czytanie o tym, co mogłoby wydarzyć się dalej sprawia mi ogromną przyjemność. Zwłaszcza jeśli jest napisane tak, jak Ty to robisz. Płynnie, lekko i emocjonująco. Chcę więcej, proszę :))
    Postać Cinny? Dla mnie jak najbardziej na tak. Nie jest przerysowana i komiczna jak reszta Kapitolińczyków, co zostało przez Ciebie ukazane na podstawie opisu strojów w tym rozdziale. Pewnie dlatego budzi moją sympatię. Podobnie zresztą jest z Venus. I Quinnem, tak jego też lubię, jak chyba wszyscy :)
    Teraz nie mogę się doczekać opisu samej areny i przebiegu Igrzysk. Mam nadzieję, że moja ciekawość zostanie zaspokojona szybko mimo wakacji :))
    Pozdrawiam :)

    http://the-white-phoenix-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zdecydowałaś się napisać. Twój komentarz wywołał wielki uśmiech na mojej twarzy :D Dziękuję, że czytałaś :)
      Dobrze, ale dopiero niedługo :P Bardzo miło mi się zrobiło :3 Nie sądziłam, że komuś może się spodobać mój styl pisania :D
      Kocham mojego Quinna :D I fajnie, że wy też go lubicie :)
      Też nie mogę się tego doczekać :) Mam nadzieję, że was nie zawiodę ^^ I postaram się wstawiać te rozdziały we wakacje :)
      Pozdrawiam i ślicznie dziękuję za komentarz ;3

      Usuń
  5. Przybyłam!
    Zacznę od tego, że praktycznie PŁAKAŁAM czytając scenę, w której nasza kochana Cinny była bliska śmierci. Nie mówiąc już o opiekuńczości mojej ulubionej Effie. I stanowczym ale zmartwionym Haymitchu.
    No i wspomnienia o Cinnie! Czy muszę przypominać ci, jak bardzo mnie one ranią? Za co mi coś takiego robią, no...

    Strój Cinny - ach i och, wyobraziłam sobie jej sukienkę odrobinę tak, jak wyglądała kiecka Glimmer w filmie (http://embed.polyvoreimg.com/cgi/img-thing/size/y/tid/49089836.jpg , coś w ten deseń). I szczerze - bardzo mi się spodobały opisy ubrań. W tym jednym jesteś naprawdę dobra, trzeba ci to przyznać. Mi to nigdy nie wychodziło.

    No i ej, nie uwierzę, żeby to był przypadek, że tylko Cinny i Quinn byli ubrani na pomarańczowo. Gadaj, kto to tak ustawił? Kto jest winowajcą? Chętnie mu podziękuję.

    Jejciu, jejciu, w następnym wywiady! Uwielbiam tą część!
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ^^
      Tak, Effie i Haymitch muszą być xD
      Przepraszam, nie chcę cię ranić ;c Ale te wspomnienia są konieczne... W końcu Cinnybel to jego siostra :)
      Może nie o coś takiego mi chodziło, ale ładna ta sukienka :D Opisy? :D Mówisz? :P Bo dla mnie opisy to nie moja bajka :D Nie lubię ich pisać :D
      Kto to tak ustawił... jak kto? No Bóg :D Albo ja za jego pośrednictwem xD
      Wywiady... mam nadzieję, że cię nie zawiodę, bo już je napisałam i sama się zastanawiam, czy są odpowiednie :D Moim zdanie są wystarczające, ale mogłyby być lepsze :D Nie chce mi się ich poprawiać :D
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  6. Nominowałam ciebie do Liebster Blog Award!
    Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://the-soul-of-thunder.blogspot.com/2014/06/liebster-blog-award.html :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie <3
      Jutro wpadnę i obczaję :D
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  7. Wiem, że przed chwilą (no może trochę dłuższą) zostałaś nominowana, ale ja też chciałabym to zrobić. Kocham to opowiadanie i Ci się należy :)) Więc jeśli nie masz nic przeciwko zapraszam tutaj :

    http://the-white-phoenix-story.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo.... xD Jestem mega zaskoczona... ;o Dziękuję ślicznie :) Nie mam nic przeciwko :D Pozdrawiam ;3

      Usuń
  8. Witam, przybywam poinformować o nowym rozdziale na Głosie Kosogłosa ("Dzieje męczenników") oraz o tym, że odpowiedziałam na nominację, za którą jeszcze raz chciałabym ci szczerze podziękować :3
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już przeczytałam i skomentowałam xD
      Proszę ;3 Zasłużyłaś.. .xD Kocham twojego bloga, Loks xD
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  9. Świetny rozdział! Jednak tym razem troszkę nieprzyjemnie mi się czytało przez ten nowy motyw. Nie widzę dobrze liter,ale ja czytam twoje opowiadanie na tablecie i nie wiem jak to wygląda na komputerze. Wolałam tamten motyw. W każdym razie rozdział ekstra i mi tu za dużo nie leniuchuj,bo czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbie... Ten szablon miał być całkiem inny... I on będzie inny, tylko mam pewne problemy ^^ Jak zawsze :/ Powinny niedługo zniknąć, bo muszę jeszcze raz go spokojnie ogarnąć xD
      Spoko, spoko xD Dziękuję <3
      Pozdrawiam! :P

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)