środa, 2 lipca 2014

Rozdział 8

Caesar w tym roku również wystąpił w swoim granatowym garniturze z żaróweczkami, lecz tym razem jego włosy, powieki i usta były koloru zielonego.
Na początek zabawił publiczność kilkoma zgrabnymi i śmiesznymi żarcikami. Następnie kolejno trybuci zaczęli się przewijać przez scenę. Jak się okazało Mirash wypadła świetnie. Była czarująca i uśmiechnięta, ale nie ukrywała oburzenia, że w ogóle musi tam siedzieć. Flass, Fixed i Oxanna byli aroganccy, lecz publiczność tak czy siak ich polubiła. Blux okazał się jednym z najbardziej radosnych i szczerych gości Caesara. Widownia go ubóstwiała. Następne dystrykty pokazały na co stać Kapitolińczyków. W tym nastolatkowie z Kapitolu byli lepsi od dzieci z dystryktów. W wystąpieniach publicznych. Każdy z nich był tak czarujący i słodki, że aż sam Flickerman dziwił się ich pewności siebie w obliczu zbliżających się igrzysk. Większości wywiadów nie słuchałam, bo były potwornie sztuczne, aż mi się wymiotować chciało.
Zwróciłam uwagę dopiero, gdy kolejka się zmniejszyła, a na scenę weszła Shadow. Dobrze, że za kulisami również jest telewizor, dzięki któremu my możemy oglądać występy innych trybutów.
Moja sojuszniczka wypadła dobrze. Było widać po niej, że jest trochę zdenerwowana, ale nadal zachowywała się naturalnie. Widownia była urzeczona jej słodyczą i opanowaniem. Gdy schodziła ze sceny na jej twarzy było widać prawdziwą ulgę.
-Zapraszam na scenę Quinna Elvey, który reprezentuje Dystrykt 11 - dobiegł do mnie głos Caesara, płynący z telewizora.
Kiedy czarnowłosy wszedł na scenę wszystkie dziewczyny zaczęły piszczeć. Zazgrzytałam zębami, ale się opanowałam. Co ja wyprawiam?
-Witaj Quinn. Nieźle wyglądasz. Ten pomarańcz jest świetny. Przypomina mi kolor mojej deski klozetowej - zachichotał, a z nim cała widownia.
-Witaj - odparł Quinn.- To jest pomarańcz, ale ładniejszy. To jest kolor wschodzącego słońca. Niezły, nie?
Prezenter pokiwał energicznie głową.
-Powiedz mi, jak udało ci się uzyskać maksymalną ilość punktów na prezentacji? - zapytał Flickerman, a publiczność wzniosła okrzyki.
-Pozwól, że zostanie to moją słodką tajemnicą - uśmiechnął się w taki sposób, że musiałam się powstrzymać od westchnięcia.
-Quinn, nie każ nam się prosić - błagał z uśmiechem Caesar, a publiczność zaczęła krzyczeć, by zdradził im co nie co.
-No dobrze. Zdradzę wam, że posłużyłem się niespotykanym rodzajem broni - w bursztynowych oczach Quinna pojawił się tajemniczy blask.
-Jaki to rodzaj broni?
-Nie mogę ci tego zdradzić, ponieważ to zalicza się do mojej taktyki przetrwania na arenie.
-Widzę, że więcej od ciebie nie wyciągnę. Chciałbym wiedzieć, czy taki przystojniak jak ty zostawia tutaj w Kapitolu jakąś piękną damę? Zapewne właśnie dla niej chciałbyś wrócić, prawda? - damska część widowni zapiszczała oburzona, a zarazem ciekawa, czy mają u niego szansę.
Przyłapałam się na tym, że również czekam na jego odpowiedź.
-Niestety nie zostawiam tutaj nikogo oprócz rodziny i przyjaciół. Ale jestem pewien, że wrócę - wyszczerzył zęby w uśmiechu i przeczesał palcami włosy.
-Nie wątpimy w to. Co sądzisz o igrzyskach z udziałem Kapitolińczyków?
-Zasłużyliśmy na to - widownia wstrzymała oddech, po sali przeszły szmery.- To Kapitol przez 75 lat wysyłał dzieci z dystryktów na rzeź, więc dlaczego nie mieliby się zemścić? Współczuję oczywiście wszystkim nam, że musimy iść na arenę.
Flickerman zaskoczony odchylił się na oparcie fotela.
-Komu współczujesz najbardziej?
Reprezentant Jedenastki zastanowił się.
-Nie mogę komuś współczuć bardziej, że idzie na arenę, bo wszyscy trybuci zasługują na identyczną ilość współczucia, ale chyba najbardziej szkoda mi Cinnybel.
Zaskoczona odsunęłam się od telewizora. Poczułam, że wzrok wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu zwraca się w moją stronę. Zaczęłam się rumienić.
Publiczność wydała zgodny ryk.
-Cinnybel Vaught, tak? A to dlaczego? - zaciekawiony prezenter wychylił się do przodu.
-Ponieważ... - wypowiedź przerwała mu dźwięk dzwonka obwieszczający koniec czasu.
Osoby znajdujące się w sali pokazały jak bardzo są niezadowolone z tego, że przerwano Quinnowi.
-No niestety, miejmy nadzieję, że dokończymy tę rozmowę kiedy indziej. Panie i panowie oto Quinn Elvey, Dystrykt 11 - podniósł rękę chłopaka, a następnie zaprosił Venus.
Widownia pokochała uroczą i zabawną Venus. Cały czas normalnie płakali ze śmiechu. Wznosili okrzyki i piski. Caesar zgrabnie przeprowadził rozmowę.
Następnie na scenę wszedł Will. Odgrywał tam rolę aroganckiego luzaka, który zdaje się być tak pewny, że wygra, że aż nie przejmuje się niczym. Widać było, że irytował prezentera, ale osoby siedzące na widowni wydawały się być nim zauroczone.
Serce zaczęło mi szybciej bić, ręce drżeć, ponieważ teraz moja kolej.
-Przywitajmy teraz Cinnybel Vaught, Dystrykt 12! Nasza Ognista Księżniczka!
Nogi miałam jak z waty, ale weszłam na scenę. Oślepiło mnie światło, ale moje oczy szybko się przyzwyczaiły do tego światła i podeszłam do Caesara, który ujął moją dłoń i pomógł mi usiąść.
-Witaj Cinnybel. Jak się miewasz? - uśmiechnął się do mnie ciepło.
Byłam lekko zdezorientowana.
Przede mną pod sceną było pełno ludzi. Przejechałam po nich wzrokiem. Odnalazłam Haymitcha, Effie i stylistki. Mentor zachęcił mnie skinieniem głowy. Odetchnęłam cicho i odpowiedziałam:
-Cześć Caesar. Miewam się dobrze, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy spotkali się w bardziej szczęśliwych okolicznościach - mrugnęłam do niego.
Pokiwał głową.
-Fakt. Martwisz się igrzyskami, prawda? - zapytał.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak się boję. Bardzo chcę wrócić do domu.
-Jak wszyscy. Co czułaś jak zostałaś wylosowana?
-Byłam zaskoczona. Na początku nie wiedziałam co się dzieję. Ale potem skojarzyłam fakty i weszłam na scenę. Zaszokowana i oniemiała, ale weszłam. Cieszyłam się, że nie stoczyłam się ze sceny jak Haymitch jednego roku - zachichotałam sztucznie, ze mną publiczność.
-Właśnie, a co myślisz o swoim mentorze? - błysnął zębami prezenter.
-O Haymitchu?
Zastanowiłam się porządnie.Wiedziałam, że dla mnie jest jakiś inny, miły. Dla wszystkich był opryskliwy, wredny i nieczuły, ale dla mnie troskliwy oraz wspierający. Oczywiście nie szczędził złośliwości, ale tutaj widać różnicę między próżnymi i zimnymi ludźmi z Kapitolu, a uczuciowymi osobami z dystryktów. Choć pił, to potrzebowałam go.
 Specjalnie nie patrzyłam w jego stronę.
-Lepszego mentora nie mogłam mieć. Bynajmniej mogę się porządnie pośmiać przed śmiercią.
Gdy usłyszałam kolejne pytanie, mina mi zrzedła.
- Wiem, że to może boleć, ale chciałbym spytać. Co się tak naprawdę stało z twoją rodziną?
Do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam odpowiadać na to pytanie, nie chciałam im tego zdradzać, choć zapewne już wszyscy słyszeli o tym, ale popatrzyłam na Haymitcha, który posłał mi spojrzenie dodające otuchy i postanowiłam mu to opowiedzieć. Patrzyłam w jego oczy. Czerwone obwódki od picia alkoholu były widoczne, ale w tych szarych oczach było coś pokrzepiającego. Zachęcił mnie skinieniem głowy. Odetchnęłam cicho.
-Mój brat, Cinna, stylista Katniss został zabity przez Strażników Pokoju na rozkaz Snowa, tuż po tym jak panna Everdeen weszła na arenę - mrugałam szybko, aby łzy nie popłynęły. - Następnie moja matka, Nare, zginęła, bo jakiś idiota z Kapitolu postrzelił ją na ulicy, ponieważ uznał, że jest matką zdrajcy. Władze nie zareagowały w ogóle i tylko przez to moja mama nie żyje.
Otarłam sobie łzy z policzków. Roztrząsałam stare rany, co bardzo bolało. Haymitch cały czas patrzył mi się w oczy. Pomagało.
Kontynuowałam:
-Xander, mój ojciec, został zasztyletowany przez rebeliantów, gdy wpadli do gabinetu Snowa, gdzie oni we dwóch mieli naradę. Na moim przykładzie idzie dostrzec jak można utracić wszystko, co się miało w przeciągu kilku dni, tygodni. To po prostu uciekło jak piasek przez palce. Nie zdążyłam powiedzieć mojemu bratu po raz kolejny, że go kocham. Chcę, aby wrócił, przytulił mnie i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Potrzymał za rękę, nosił ze mną identyczne kreski na powiekach, bronił przed ojcem. Chciałabym, aby moja mama tutaj była, siedziała na widowni i modliła się za mnie. Nawet mój tata mógłby tutaj stać i mnie wspierać, co byłoby mało prawdopodobne, ale tak czy siak, gdzieś tam w głębi go kochałam. A teraz ich nie ma. Zostałam sama. Los sypie mi piaskiem w oczy i śmieje się ze mnie. A ja po prostu chciałabym, aby moja rodzina tutaj była, nic więcej - rozpłakałam się na dobre.
Nie chciałam, aby trybuci pomyśleli, że jestem beksą, więc wstałam, rzuciłam przepraszające spojrzenie Caesarowi, popatrzyłam na Haymitcha i wybiegłam za kulisy. Przez rozmazany obraz zauważyłam, że wielu Kapitolińczyków ociera dyskretnie łzy chusteczką, a inni krzyczą: "W końcu Xander Vaught się doigrał!". Biedny Flickerman próbował uspokoić publiczność. Mnie już to nie obchodziło, z płaczem pobiegłam na hol, a z niego do windy, która prawie się zamknęła przede mną. Wpadłam w czyjeś ramiona i po prostu zaczęłam szlochać. Najprawdziwiej w świecie od śmierci mojej rodziny wypłakiwałam się w czyiś rękaw. Ten ktoś nie odepchnął mnie, pewnie dlatego, ponieważ był za bardzo zaskoczony, aby to zrobić albo pomyślał, że gdy się ruszy to zastosuje wobec niego przemoc. Nie obchodziło mnie, że wtulam się w jakąś obcą osobę. Po prostu mam już wszystko głęboko w poważaniu. Mogli mnie zabić tak jak resztę mojej rodziny. Byłoby łatwiej.
Ten ktoś objął mnie ramieniem i zaczął głaskać po głowie, chyba chciał mnie uspokoić.
-Oni nie żyją, nigdy nie wrócą, dlaczego? - mamrotałam pod nosem.
Po chwili opamiętałam się i odkleiłam się od tego kogoś. Odsunęłam się zawstydzona pod ścianę. Właśnie uświadomiłam sobie, że zbłaźniłam się przed całym Panem. Już nikt nie będzie chciał mi pomagać na arenie. Pewnie jestem już z góry przesądzona, mówią: "Zginie jako pierwsza". Moim ciałem wstrząsnął kolejny atak płaczu, ale stłumiłam go głęboko w sobie. Popatrzyłam na towarzyszącą mi osobę w windzie.
Okazał się nią Quinn. Policzki stały się gorące, musiałam wyglądać jak burak. Po prostu świetnie.
-Przepraszam - wybąkałam i wcisnęłam guzik z dwunastką, aby choć na chwilę zakryć twarz włosami.
Musiałam wyglądać okropnie. Makijaż rozmazany, fryzura zmierzwiona i czerwona twarz.
-Cinnybel, nic się nie stało. Czy u ciebie wszystko ok? - popatrzył na mnie, tymi swoimi bursztynowymi oczami.
Westchnęłam.
-Oczywiście, że wszystko ok. Zapomnij, że coś w ogóle widziałeś - mruknęłam, patrząc w podłogę.
Usłyszałam zbawienny dźwięk otwierania drzwi windy. Słyszałam jak Quinn wychodzi, ale widziałam jak na chwilę się zatrzymał i powiedział:
-Zostawiłaś połowę makijażu na mojej koszuli. Radziłbym ci szybko udać się do apartamentu. Dobranoc.
Po chwili już byłam w swoim pokoju. W apartamencie była tylko służba, Venus i Will. Reszta była jeszcze na dole. Słyszałam dźwięki z salonu, więc pewnie oglądają wywiady. Venus dobijała się przez chwilę do moich drzwi, ale musiałam pobyć w samotności. Pod prysznicem pozwoliłam łzom po raz kolejny popłynąć. Następnie ubrałam się w piżamę i zamówiłam sobie coś do jedzenia, bo nie miałam zamiaru wychodzić z pokoju. Zjadłam to co mi przyniesiono i położyłam się w łóżku.
Usłyszałam, że Haymitch i reszta wrócili, ponieważ w salonie zrobiło się głośno. Przez chwilę mentor chciał ze mną porozmawiać, bo wołał mnie przez drzwi, ale chyba dał sobie spokój. Spojrzałam na zegarek 23:30. Zrobiło się cicho. Wszyscy położyli się już spać.
Byłam zmęczona tym wywiadem. Stwierdziłam, że ostatnio stałam się straszną ryksą. Ale jak tu nie płakać, gdy wszystko, co miałaś zostało ci odebrane?
To tak jak wyjechać na długi czas, a następnie wrócić i zrozumieć, że wszystko, co znało się i wiązało z tym miejscem uciekło, rozproszyło się jak dmuchawiec.
Westchnęłam i spróbowałam zasnąć.
Po dwudziestu minutach bezsennego leżenia już nie wytrzymywałam ze swoimi myślami. Cinna mi kiedyś mówił, że na dachu tego budynku jest ogród z dzwoneczkami. Słyszałam, że to niezłe miejsce na spiskowanie.
Postanowiłam tam iść sobie posiedzieć. Może te odgłosy zagłuszą moje myśli. Wstałam, ubrałam sweter na piżamę i wyszłam.
Na korytarzu panowała cisza. Szybko przemknęłam do windy i wjechałam na dach. Gdy zaczęłam się rozglądać to po prostu oniemiałam.
Ogród był pełen różnorodnych kwiatów. Najwięcej było róż w różnych odcieniach. Gdzie nie gdzie stały marmurowe ławki. Znajdowały się tutaj również drzewa, na których ktoś pozawieszał złote dzwoneczki, które przy każdym podmuchu wiatru dzwoniły delikatnym, słodkim dźwiękiem. Do tego na drzewach powiewały różnokolorowe wstążki. Ktoś zawiesił małe lampki, które rozświetlały miejsca przy ławkach. Tutaj było dość głośno, więc jeżeli były kamery i podsłuch to raczej nie można było nikogo oskarżyć o zdradę kraju. Cały ten ogród został otoczony przeszkloną balustradą. Usłyszałam gdzieś, że tutaj nie da się spaść i zabić, ponieważ to miejsce otacza pole siłowe.
Wyjrzałam zza barierki w dół. Mam lęk wysokości, ale dla takiego widoku mogłam spojrzeć. Miasto otaczała złota poświata. Wysokie wieżowce zrobione ze szkła mieniły się w tym świetle. O tej porze na ulicach było dość dużo ludzi, którzy w swoich kolorowych strojach przechodzili przez ulicę, krzycząc. Do tego jadące samochody robiły jeszcze więcej hałasu, ale na szczęście tutaj ten dźwięk był zagłuszany przez dzwoneczki.
Spróbowałam się rozluźnić i nie myśleć o wywiadzie. Usiadłam na ławce. Na przeciwko mnie rosły sobie spokojnie białe róże. Zmarszczyłam nos. Nie lubiłam białych róż. Choć są piękne, to źle mi się kojarzyły. A nawet bardzo źle.
Aby się ogarnąć i skupić się na czymś innym, zaczęłam śpiewać:


"Teraz widzę ogień we wnętrzu góry
Widzę ogień, który pożera drzewa
Widzę ogień, który drąży dusze
Widzę ogień, krew niesioną wiatrem
I mam nadzieję, że mnie nie zapomnisz."*


Powtarzałam kilka razy ten fragment tak mi się spodobał ten tekst.
Tak się w tym zatraciłam, że zdałam sobie sprawę z czyjeś obecności dopiero wtedy, kiedy ktoś zaczął klaskać.
Przerażona odwróciłam głowę gwałtownie w stronę dźwięku.
Nie spodziewałam się go tu spotkać.





*Tłumaczenie refrenu piosenki Eda Sheerana - I see fire.


Podoba mi się ten rozdział xD Wydaję mi się, że jeden z lepszych... Przyznam się wam, że jak pisałam fragment, kiedy Cinny wspominała o swojej rodzinie, prawie płakałam. :/ Moja biedna Cinnybel ;c Ale to było konieczne, od razu mówię! :D
Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom ;3
Co wam się najbardziej podobało w tym rozdziale?
Mam nadzieję, że wakacje wam sprzyjają i odpoczywacie ;) 
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam gorąco do komentowania! ;3


18 komentarzy:

  1. Szablon mnie nie zachwyca, od tego zacznę (przykro mi), ale głównym tego powodem jest to, że nie widzę tekstu. Lepiej by było, gdyby był bardziej widoczny, bo przeszkadza w czytaniu, okropnie. Najpierw musiałam sobie wszystko skopiować do Worda, żeby cokolwiek ogarnąć.

    Ceasar! Tęskniłam! Dawnośmy się nie widzieli, panie Flickerman! Bardzo mi się podobał wywiad z Quinnem. Chłopak ma gadane, to jeden. Wspiera Cinny, to dwa. Lubię go. Znaczy, lubiłam go już dawno, ale po tym rozdziale lubię go jeszcze bardziej.

    I, Boże, jak bardzo mi się podobało to, jak Cinny mówiła o swojej rodzinie. Smutno mi się zrobiło. Ale jeszcze bardziej dobiło mnie to wszystko co pisałaś o Haymitchu. To mój mistrz i bosz, to jak ją wspiera, jak stara się jej pomagać... za co. Borze zielony, za co. To boli moje serce. Cudnie stworzyłaś jego postać, cudnie stworzyłaś postać Cinny - a potem we wspaniały sposób w jakimś stopniu połączyłaś ich los. Myślę, że w przyszłości Cinny naprawdę zacznie go traktować jak ojca. Trudne to będzie, szczególnie dla niej, ale chętnie bym coś takiego zobaczyła.

    Winda, ogród - przebrnęłam przez to zbyt szybko i potem wyłam, że już się skończyło. No i zasiałaś ziarenko ciekawości na końcu. No i piosenka, o jeżu. Uwielbiam Eda, a "I see fire" tym bardziej. Poza tym, no błagam, Hobbit. To wszystko wina Hobbita.
    Przeklęty fangirling.
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma swoje zdanie... xD
      Muszę coś zrobić z tym, że jest tutaj tak ciemno :/ Zwróciłam na to uwagę, ale nie mam dzisiaj ochoty tego poprawiać, bo zwyczajnie nie mam na to nerwów xD cała ja :P

      Tak xD Caesar :P Lubię go :) Jest spoko :D A Quinna to uwielbiam i cieszę się, że ty również zaczynasz go lubić :P

      Ten fragment jak Cinny mówi o swojej rodzinie jest wzruszający.. jak dla mnie xD Haymitch to rzeczywiście mistrz :D Mój też! ;3 Dziękuję, dziękuję ;) Też chętnie to zobaczę :D

      Tak miało być ^^ Kocham Eda <3 I Hobbita lubię :D Bo tam jest Legolas <3 :D

      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Co mi się najbardziej podobało? Chyba wszystko - wywiady, opisy, sam przebieg akcji i moja ukochana piosenka :)) Jest napisane tak lekko, ale niezwykle mocno działa na wyobraźnię. Uwielbiam i chcę trochę Twojej mocy do pisania, proszę :P

    A co do nowego wyglądu, jest naprawdę śliczny. Ma tylko jedną wadę - ciężko się czyta, bo jest trochę za ciemno. Ale warto trochę pomęczyć oczy, bo rozdział wyszedł genialny. I teraz czekam na następny z jeszcze większą niecierpliwością. Zastanawia mnie kogo spotkała na końcu :)

    Pozdrawiam :))

    http://the-white-phoenix-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się cieszę ^^ Dobrze, pożyczę Ci trochę tej mocy, ale uważam, że zupełnie nie potrzebnie by Ty również ją masz ;)
      Takk... już zastanawiam się nad nowym kolorem tekstu... bo faktycznie okropnie się męczą oczy, za co bardzo Was wszystkich przepraszam ;)
      Rozdział jakoś w przyszłym tygodniu ;3
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  3. Rozdział naprawdę emocjonujący, prawie płakałam.
    Na piosence Eda miałam banan na twarzy i dziwnie to wyglądało, kiedy jadłam śniadanie. xD
    Uwielbiam Twoje opowiadanie tak, jak i Eda i ich połączenie jest świetne, bo wywołuje kilka skojarzeń. No wiesz, ogień i te inne. :)
    Jestem ciekawa kim jest tajemniczy jegomość, którego spotkała na końcu. Mam głęboką nadzieję, że następny rozdział pojawi się już niedługo!
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak xD Ja też prawie płakałam ;)
      Szkoda, że tego nie widziałam ^^ Bym się pośmiała, może :P
      Rozumiem xD I bardzo się cieszę ;)
      Rozdział pojawi się w przyszłym tygodniu, a ten "jegomość" jak go nazwałaś, odkryje przed Cinnybel swój bolesny sekret ;)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
    2. *łeee.... wyszło tak, że pośmiałabym się z twoich łez... przepraszam ;3 Miało oczywiście chodzić o ten banan na twarzy przy śniadaniu ^^

      Usuń
  4. Wchodzę na blogera i patrzę na listę czytelniczą - Sandra wrzuciła 8.! Dobra, wchodzę i... co widzę? Nowy szablon! Pogratuluj koleżance! Miałaś rację, jest super, śliczny i w ogóle, ale... błagam, zmień kolor tekstu! Albo daj jaśniejsze tło do postów, poeksperymentuj. Jest tak ciemno, że nie da się czytać. Wiem, że inni to ci już pisali, ale ja też muszę :D.
    W końcu pojawił się Flickerman (zauważyła w końcu, ślepota). W książce jakoś nie zwracałam na niego zbytniej uwagi, po prostu nie była to dla mnie interesująca postać. Tutaj jest podobnie. Nie żeby coś, zwyczajnie wolę Haymitcha <3. I (o tak :o) dziękuję ci za ten fragment, gdzie Cinny rozmyśla o swoim mentorze. Cieszę się, że są ze sobą w tak dobrych stosunkach. A dlaczego? Myślę, że ze względu na Cinnę. W końcu znali się z Haymitchem, współpracowali, razem byli rebeliantami... A teraz, po jego śmierci, tęskni za nim nie tylko Cinny, ale i inni, także i Hay, jak mniemam. Może współczuje jej takiego losu? Te igrzyska, strata rodziny...
    Boże, ja i moje przemyślenia xD. Co-ja-piszę.
    Uch, i jeszcze to o rodzinie Cinny >.<. Zauważyłam wtedy, że widownia lubi wszystkich trybutów. Niezależnie czy w książce, czy w fanfiction, trybuci zawsze są uwielbiani przez publiczność (nie wiem, czy piszę prawdę, trochę już pozapominałam!; nie zabiaj :o). Dziwni są ci ludzie z Kapitolu xD.
    Bardziej od końcówki wywiadu Cinny, zainteresowała mnie podróż windą i oczywiście scena w ogrodzie na dachu :3. Jak przeczytałam tekst piosenki to od razu włączyłam yt i wystukałam ES - I see fire ^^. I teraz znowu się zastanawiam - kto bił brawa małej Cinny? Mam niejasne przeczucie, że to jeden z trybutów. Typowani: Quinn (no a jak <3), Flass (bo tak :/) i Will (...dedukcja?). No i ewentualnie Haymitch (Ale... on już nie jest trybutem :o. Dobra, nieważne x).).
    Pewnie nie trafiłam :(.
    To już koniec - pozdrawiam i oby 9. była szybko, bo końcówką mnie zaciekawiłaś! :* Łap wenę ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak xD Dziękuję i postaram się jak najszybciej zmienić to, że wam się tak ciężko czyta :)
      Taaa... Caesra musi być! :P Też wolę Haymitcha, ale on jest ważną postacią... moim zdaniem.. taki cichy, ale jak pomaga trybutom! ;)
      Sama zadałam tyle cierpienia mojej Cinnybel, bo ja to wymyśliłam, ale tak czy siak współczuję jej ... Na myśl co dalej jej zrobię to się załamuję ;o Ale takie życie :d
      Lubię czytać twoje przemyślenia, kochana ;)
      Tak... bo mieszkańcy Kapitolu są psychiczni, od co! :D Wszystkich lubię i w ogóle, a potem patrzą z przyjemnością na ich śmierć xD
      Ed Sheeren <3 Jeszcze jego piosenka raz się pojawi ;) Kocham go <3 :D
      Kto bił brawo? hmmm.... hm.... dobrze myślisz, ale nie powiem ci, która twoja propozycja jest poprawna ;)
      Dziękuję za komentarz <3 Łapię wenę garściami ;)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  5. Po pierwsze przepraszam, że nie komentowałam, ale miałam bardzo mało czasu i ledwo wyrabiałam z pisaniem mojego własnego bloga :<

    A co do bloga, to bardzo się cieszę, że wzięłaś sobie do serca moje rady, szczególnie te czysto techniczne, od razu lepiej :D Tylko proponuję wyrównywać tekst do lewej, albo wyjustować, chociaż na środku też ujdzie. Zależy od ciebie ;)

    A co do treści, to aż przeraża mnie, że polubiłam tak wielu bohaterów. Serio, niech odwołają te igrzyska bo ja CHCĘ ŻEBY ŻYLI! Szczególnie Quinn i Cinny, proszę, zrób coś żeby przeżyli, plz ;___;

    Podoba mi się rozdział, podoba mi się historia rodziny Cinny i jestem ciekawa areny, rzadko się zdarza tak duży sojusz.

    Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało... cieszę się, że w ogóle znalazłaś czas do mnie wpaść :D
      Taak xD Dziękuję Ci za te rady... lepiej mi się piszę :D
      Niestety, moja droga nie odwołają, ale mam taki jeden plan... ale nie powiem! :D
      Cieszę się, cieszę się :D ;) Fakt, rzadko... xD
      Dziękuję za komentarz ;3
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  6. Szablon nie powala, ale jest spoko :D
    Podoba mi się rozdział, masz racje jeden z lepszych, jak nie najlepszy :D
    Pozadrawiam i weny
    #leniwa #PaullaK #której #nie #chce #się #pisać #rozdziału #help

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie powala... buhahaha :D Jest prosty, śliczny i idealnie dla mnie ^^
      Tak! :D Też mi się wydaję, że jeden z lepszych :D
      Również pozdrawiam i z tego co tu napisałaś, Tobie też życzę weny :P

      Usuń
  7. Chyba nie lubię Quinna.
    Rozdział całkiem fajny, ale nie mogę się doczekać samych igrzysk. Trochę mi nie pasuje ten opis Haymitcha. Nie wydaje mi się, żeby on dla kogokolwiek potrafił być miły. A nawet jeśli to nie w otwarty sposób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojj.. xD Nie każdy musi go lubić :)
      Ja też :P Właśnie piszę pierwsze chwile na arenie :D
      U mnie Haymitch potrafi :D
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  8. Uff. W końcu się zabrałam za nadrabianie. Wakacje a zero wolnego czasu. No dobra, ale przejdźmy do opowiadania.

    Cinnybel. Umarłam przy tym wywiadzie. Quinn tu niby takie teksty rzuca a po chwili nagła zmiana i to na kochaną Cinnybel. Jak żyć. DLACZEGO. No właśnie. DLACZEGO. Głupi dzwonek. Grr.

    "-Lepszego mentora nie mogłam mieć. Bynajmniej mogę się porządnie pośmiać przed śmiercią." ZŁOTA ZASADA. NIE MA CO PŁAKAĆ JAK OBOK JEST HAYMITCH. Prawda? Prawda ;__;

    Wzruszyłam się. Ha, prawie popłakałam jak Cinnybel mówiła o swojej rodzinie, musiało to wstrząsnąć całą widownią. Biedna. Podziwiam ją, że w ogóle udało jej się to wszystko z siebie wyrzucić. Aż chciałabym do niej podejść i ją przytulić, biedactwo moje ;_; Quinn. Umarłam jak wpadła w jego ramiona. Wydaje mi się kochany, ale jak zrobisz z niego seryjnego mordercę to się do ciebie przejdę! ;p MA BYĆ PIĘKNA MIŁOŚĆ.

    xoxo, Faith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wpadłaś :D Wróciła do mnie moja Faith xD
      No właśnie... dlaczego :D Czasami mam wrażenie, że nawet ja tego nie wiem xD
      Prawda, od co! :D Haymitch <3
      W końcu tak to już wszyscy wiedzieli, co się stało z jej rodziną... więc stwierdziła, że może powiedzieć xD
      To specjalnie zrobię z niego morderce, żebyśmy mogły pogadać xD I będzie piękna miłość xD Z problemami, ale będzie :P
      Pozdrawiam ;3

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)