wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 15

Obudził mnie krzyk. Poderwałam się z ziemi i rozejrzałam. W jaskini byłam sama. Szybko założyłam bluzę Quinna i wybiegłam na zewnątrz. To co tam zobaczyłam prawie zbiło mnie z nóg.
Zauważyłam moich przyjaciół wpatrujących się w grupkę ludzi zmierzającą w ich kierunku. Patrzyli się na nich jak zaczarowani, z niedowierzaniem wypisanym na twarzy.
Przyjrzałam się osobom zmierzającym w naszą stronę wolnym, ostrożnym krokiem. Na czele szedł czarnowłosy umięśniony chłopak. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że to Trayan, chłopak Venus. Za nim szła dość wysoka na oko dziewięcioletnia dziewczynka o bursztynowych oczach. Obok niej kroczył postawny, czerwonowłosy starszy mężczyzna. Trochę w tyle szła wysoka typowa mieszkanka stolicy z wysoką kolorową peruką. A tuż przy jej boku w moją stronę szedł, o matulu!, mój brat. Przetarłam oczy, a ona nadal podążał przez polanę. Po moim ciele rozeszła się fala euforii. To naprawdę on! Te same ciemne  włosy. Identyczne oczy i nawet miał złoty makijaż na powiekach.
Zaczęłam biec w jego stronę. Mijając Quinna, poczułam jak obejmuję mnie w pasie i ciągnie do tyłu.
-Quinn, zostaw mnie! - szarpałam się w jego uścisku. - Tam jest mój brat!
Chłopak nie ustępował. Trzymał mnie w żelaznym uścisku.
Cinna z resztą byli już blisko nas. Wyciągałam ręce do mojego brata.
Elvey siłą odwrócił mnie twarzą do siebie. Ujął mnie za podbródek i kazał spojrzeć sobie w oczy.
-Cinny. Pomyśl. Jak tutaj może być twój brat, jeżeli on nie żyje?
-Cinny! - zawołał Cinna.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Tak bardzo tęskniłam za jego uśmiechem. Gdy w tamtej chwili zobaczyłam go na twarzy Cinny zaczęłam jeszcze bardziej się wyrywać. To musiał być mój brat, to był jego głos.
-Vaught, do cholery! - krzyknął Quinn.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Quinn rzadko krzyczał.
-Jego tu nie ma. To sztuczka Kapitolu. Zobacz. Ta mała dziewczynka to moja siostra. Ale ja byłem na jej pogrzebie, ona nie może tutaj być. To jest niemożliwe - potrząsnął mną.
Kręciłam głową. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Emocje rozrywały mnie od środka.
-Ja chcę do Cinny - zajęczałam jak malutkie dziecko.
Quinn położył mi dłonie na policzkach.
-Wiem, Cinnybel. Ale teraz musimy walczyć o życie. To nie jest normalne, że nasi bliscy tutaj są - powiedział.
Po krótkiej chwili pokiwałam głową. Odwróciłam się. To co tam zobaczyłam zmroziło mi krew w żyłach. Venus, szybkim pędem kierowała się do Trayana.
Świat jakby zwolnił. Czułam się jak w jakimś kiepskim filmie, ale to mi bardzo pomogło. Wtedy zobaczyłam wiele szczegółów, które pominęłam zmroczona szczęściem, które wywołało pojawienie się brata. Dostrzegłam, że każda z osób, które zbliżały się do nas miała dziwny, nienaturalny chód. Ich postacie co chwila niedostrzegalnie mrugały. Trzeba było się porządnie skupić, aby to zobaczyć. To trochę przypominało mi hologramy.
Chwyciłam za siekierę i popędziłam przed siebie. Musiałam ochronić Venus.
Była już prawie przy Trayanie. Otworzyła ramiona. Widać było, że chciała go mocno przytulić. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej.
Nagle na miejscu Trayana pojawiła się bestia. Nie była zbyt duża, sięgała mi najwyżej do pasa. Wyglądało to jak połączenie wilka z pumą albo czymś takim. Miało potężne cielsko, wielkie zęby i ciemny kolor sierści.
Gdy Venus to spostrzegła zatrzymała się raptownie. Z przerażeniem cofnęła się o kilka kroków. Zwierzę powolnym krokiem nadal zbliżało się do niej.
Rzuciłam siekierą. Chybiłam o kilka centymetrów. Moja broń wbiła się w czerwonowłosego mężczyznę. Za mną krzyk wydała Shadow. Nie odwracając się, klnąc siarczyście, wyszarpnęłam zza pasa nóż. Ten zwierz nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, swoje żółte ślepia wlepiał w Lewellyn. Wyszczerzył na nią kły.
Ponad moim ramieniem wystrzelił bicz, który owinął się wokół szyi zmiecha. U mojego boku zjawił się Quinn, który mocnym szarpnięciem przywołał bestie bliżej nas. Nie zastanawiając się wbiłam swój nóż po samą rękojeść w ciało zwierzęcia. Gdy jego ciało opadło bez życia na ziemię, wyszarpnęłam nóż. W tej samej chwili poczułam uderzenie w plecy, które posłało mnie na trawę. Odwróciłam głowę, a nade mną stał Cinna.
Przerażona, nie dając się zwieść widokiem mojego brata poderwałam się na równe nogi. Wzrokiem wymierzyłam odległość między mną, a siekierą wystającą z ciała jakiegoś zmiecha. Szybko rzuciłam się w tamtą stronę. Cinna zniknął, a w jego miejsce pojawił się ten dziwny wilk. Moja dłoń było już kilka centymetrów na trzonku siekiery, gdy poczułam jak czyjeś wielkie zęby obejmują moją nogę. Przeszedł przez nią dreszcz, więc nie czekając ani chwili wyrwałam broń z martwego ciała i zamachnęłam się na atakujące mnie zwierzę. Włożyłam w to tyle siły, że prawie odrąbałam łeb zmiechowi.
Wzdrygnęłam się i szybkim kopnięciem strząsnęłam głowę ze swojej kończyny. Szybko się podniosłam i rozejrzałam.
Cztery wilki leżały martwe na ziemi. Quinn stał przed Bluxem i Shadow. Mey siedziała bez ruchu, wpatrując się w bezchmurne, błękitne niebo. Blux wyrywał się do kobiety, która ładnie się do niego uśmiechała. Nadal razem z małą dziewczynką u boku kroczyła w naszą stronę przesuwając się w ślimaczym tempie. Kobieta miała identyczne oczy jak Blux. Domyślałam się, że to musiała być jego matka. Naszego sojusznika trudno było utrzymać w miejscu, bo potężniejszy i silniejszy od nas z całych sił pragnął znaleźć się w ramionach Kapitolianki. Venus z Quinnem cały czas próbowali przemówić mu do rozsądku, ale on nie słuchał.
Przeklęłam. Podeszłam zmiechy od tyłu. One zaślepione i wpatrzone przed siebie na swoich bliskich, nie zareagowały na moją obecność za ich plecami.
Rzuciłam nożem w plecy wysokiej kobiety. Upadła na ziemie, a zamiast ciała człowieka, ujrzałam tam martwe cielsko jakiegoś wilka. Nie przejęłam się rozdzierającym krzykiem Bluxa, choć zabolał mnie bardzo. Musiałam uratować moich sojuszników.
Została tylko mała dziewczynka. Valerie Elvey. Jak ja miałam wbić siekierę w plecy dziewięciolatki?
Szłam za nią krok w krok. Jak zaczarowana wpatrywała się w swojego brata.
Przypatrzyłam się jej. Miała sięgające do łopatek kruczoczarne włosy oraz bursztynowe oczy. Na szczuplutką sylwetkę nałożono śliczną różową sukieneczkę. Była wysoką dziewczynką. Sięgała mi do piersi.
Przeniosłam wzrok na Quinna. Patrzył na nią oczami pełnymi bólu, trzymając bicz w pogotowiu. Odzyskałam swój nóż i pomachałam nim, aby zwrócić uwagę Quinna. Spojrzał na mnie, a ja niemo spytałam czy to ja mam zabić zmiecha, czy on się tym zajmie. Już chciał odpowiedzieć, gdy pytanie samo się rozwiązało. Dziewczynka odwróciła się do mnie z obnażonymi zębami i już na jej miejscu pojawił się zwierz. Wzdrygnęłam się i cofnęłam o krok. Wilk powalił mnie na ziemię. Wiłam się pod nim, chciałam go ugodzić bronią, ale miałam unieruchomione dłonie. Jęknęłam. Nie chciałam patrzeć w te oczy. W tak ludzkie oczy.
-Złaź ze mnie! - wrzasnęłam.
Widziałam te wielkie zębiska z tak bliskiej odległości, czułam się jakbym patrzyła śmierci w paszczę.
Nagle ciężar znikł. Szybko poderwałam się do pionu, gotowa bronić swojego życia. Zobaczyłam jak Quinn mocuje się ze zmiechem, który przed chwilą był jego siostrą. Usłyszałam świst, a odgłosy walki ustały. To Venus wypuściła z kuszy bełt, który uśmiercił bestie.
Oddychałam urywanie. Kręciło mi się w głowie. Ten wysiłek sprawił, że czułam się wyczerpana. Mój czas tykał, potrzebowałam lekarstwa bardziej niż mi się wydawało. Pojutrze to będzie ostateczny termin zażycia leków. Chwyciłam się za głowę.
Po chwili znowu znalazłam się na ziemi. "Dlaczego ja?" - jedyna myśl kołatała mi się po głowie. Otworzyłam oczy, dopiero gdy nie mogłam oddychać przygnieciona czyimś ciężarem.
Z bliska mogłam przyjrzeć się twarzy Bluxa, która w tamtej chwili była wykrzywiona wściekłością. Poczułam zimno metalu pod swoją brodą. W tamtej chwili mój sojusznik miał ochotę mnie zabić.
Przerażona zaczęłam go bić po torsie, ale zmęczona ustałam. Blux mocniej przycisnął mi nóż do gardła. Stara rana się otworzyła i zaczęłam krwawić. Łapczywie łapałam powietrze. Blux nie należał do najlżejszych ludzi. W jego oczach błyskało szaleństwo. Te same, które widziałam u Venus, kiedy nie wytrzymała.
-Zabiłaś ją, rozumiesz? Zabiłaś moją matkę. Nie dość, że musiałem ją zostawić w Kapitolu to jeszcze ściągnęli ją tutaj, a ty ją bez cienia zastanowienia zabiłaś. Teraz ja zabiję ciebie - krzyczał, dławiąc się łzami.
-Blux, uspokój się. Zostaw Cinny w spokoju. Ona nic nie zrobiła. Proszę, zejdź z niej - zobaczyłam Quinna ponad ramieniem mojego sojusznika.
Elvey szarpał za ramię Bluxa. Ten ani drgnął. Nadal dziko wpatrywał się w moje oczy. Venus i Shadow podeszły pomóc. Dopiero wspólnymi siłami udało się go ściągnąć ze mnie.
Przewróciłam się na brzuch i oddychałam głęboko, kaszląc.
Nie miałam pojęcia, że Blux tak zareaguje jak zabije zmiecha, który zapewne był zaprogramowany na zabicie go.
Powoli wstałam. Zataczając się podeszłam do drzewa i oparłam się o jego pień. Bolało mnie całe ciało, a najbardziej okolice nerek. W płucach mi świszczało, obraz przed oczami wirował. Zgięłam się wpół. Jęknęłam głośno, bo ból rozsadzał mi czaszkę.
"Daj mi jeszcze trochę czasu. Niedługo dostaniesz lekarstwa. Haymitch nie zawiedzie, ale po prostu musisz trochę poczekać" - w myślach mówiłam do swojej choroby.
Poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Podniosłam głowę. Venus wpatrywała się we mnie zmartwiona.
-Wszystko w porządku?
Wyprostowałam się z trudem. Otarłam krew płynącą z rany na szyi. Uśmiechnęłam się wymuszenie.
-Tak.
-Na pewno? - dociekała przyjaciółka.
Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę reszty. Shadow i Quinn stali nad Bluxem, który patrzył się na swoje dłonie. Kiedy podeszłam do nich, uniósł głowę. Gdy mnie ujrzał, zerwał się na równe nogi i podszedł.
-Cinnybel, ja... - chciał się tłumaczyć, ale mu przerwałam.
Ostatnio dość często moi sojusznicy sprawiali mi ból, ale nie mogłam chować urazy, bo tutaj na każdym kroku czyha śmierć. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym odeszła z tego świata skłócona.
-Mam nadzieję, że już wiesz, że to wszystko - zatoczyłam ręką wokół, pokazując na zmiechy. - to tylko iluzja, sztuczka organizatorów. Twoja mama nie była prawdziwa. Pewnie teraz siedzi przed telewizorem w stolicy i jest zaskoczona, że jej postać została wykorzystana na igrzyskach. Ja naprawdę nie chciałam nikogo skrzywdzić, ale musiałam ochronić was przed tymi zwierzętami. Nie chowam do ciebie urazy za to co zrobiłeś.
Patrzył na mnie nieprzerwanie.
-Przepraszam - wyszeptał.
Pokiwałam głową i rzuciłam mu się w ramiona. Naprawdę nie chciałam się na niego gniewać. Bo gdybym zdecydowała się to zrobić nasz sojusz by się rozpadł. Bezpowrotnie.
Przytulił mnie do siebie. Był dla mnie przyjacielem, a ja ostatnimi czasy za dużo traciłam.
Odsunęłam się po chwili i uśmiechnęłam lekko.
Zatoczyłam się do tyłu i zachwiałam.
Quinn podtrzymał mnie za ramię.
Mgła zasnuła widok, a ja padłam w ramiona Elvey'a bez przytomności.

 
 
 
 
Trochę krótki niestety, ale jest. :)
I teraz muszę Wam coś ważnego powiedzieć, a odkryłam to dopiero niedawno.
Na komputerze mam Igrzyska Śmierci i z nudów sprawdziłam jakie było pierwsze spotkanie Katniss z Cinną. Okazało się, że Cinna ma w książce zielone oczy, a nie brązowe. Przepraszam bardzo za pomyłkę, ale nie chcę tego poprawiać. Jeżeli pozwolicie, to zostawię to tak jak jest. :)
Życzę miłego ostatniego tygodnia wakacji. 
Niech los Wam zawsze sprzyja! ;3
Zapraszam do komentowania. Pozdrawiam :D

20 komentarzy:

  1. AAAA <3
    Czyżbym komentowała pierwsza ? : DDD
    Zaskakujesz pomysłami, jeeej : 333 No cóż, igrzyska muszą być okrutne ;c rozdzierające sceny... na dodatek kapitalnie Ci one wychodzą!Strach czytać xD
    Nie no , moje kochane zmiechy <3 zawsze coś napsują >.< Biedna nasza bohaterka... ; / No, ale wszystko jak na razie skończyło się dobrze z wyjątkiem tego, że jej się zemdlało ; /
    Czekam na next'a, pozdrawiam i przepraszam za beznadziejnie poskładane zdania, lecz moje słowa nie oddają zbyt ładnie tego co chciałam przekazać o rozdziale,
    ~ R.=^.^=

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, moja droga, skomentowałaś pierwsza ;)
      Niestety, muszą. Bardzo się boję rozstania z resztą bohaterów, bo ja każdego z osobna pokochałam.
      Oznaki, które powinny dać Haymitchowi do namysłu, że Cinny niedługo będzie potrzebowała leków.
      Dziękuję Ci bardzo. ;) Pozdrawiam ;3

      Usuń
  2. Fenomenalny rozdział. Uwielbiam takie sceny, a pisanie ich wychodzi Ci niesamowicie.
    Oj, zostaw już tą Cinny w spokoju. ;-; Niech teraz ona kogoś napadnie xD
    Nie przejmuj się, każdemu się może zdarzyć, z resztą, kolor oczu nie jest chyba aż tak ważny, prawda?
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i pozdrawiam także życząc Ci udanego ostatniego tygodnia wolności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;)
      Buhahaha xD Nasza Cinnybel ma kogoś napaść? Hmm... zastanowię się nad tym bardzo poważnie. Tylko czy ona da radę?
      Chyba masz rację, ale zauważyłam, że ja wplatając postać Cinny, stylisty Katniss, wzorowałam się bardziej na jego postaci w filmie. Nie wiem, czy to było dobre posunięcie, ale cóż już zostało napisane.
      Dziękuję ;) Pozdrawiam ;D

      Usuń
  3. A myślałam, że zdążę jeszcze skomentować rozdział 14. :(
    No nic, przeczytałam wszystko i jestem jak zwykle zachwycona! Z początku myślałam, że jednak postanowiłaś ich wszystkich uwolnić z areny za pomocą jakiś tam ludzi (nie pytaj skąd ten pomysł), ale z każdym kolejnym zdaniem moje nikłe nadzieje na ratunek malały... Gdy napisałaś, że wśród tych osób był Cinna, poczułam ukłucie w sercu. Dlaczego musiałaś to robić nam, Cinny, im wszystkim?!
    Teraz był Blux. Czy mi się wydaje, czy ty jednak nie mówiłaś, że Quinn i Blux nie będą się załamywać..? :3 A może to tylko o Quinna ci chodziło? :o Jezu, sama już nie wiem.
    A sam pomysł z wimą (załóżmy, że tak może nazywać się ten zmiech. xd) jest świetny. Widzę, że jednak nie uznałaś mojego chorego pomysłu z komarami-zmiechami. I dobrze. :D
    No i na koniec został mi temat choroby. Jestem strasznie niepocieszona, że znów się pojawiła. Że w ogóle się pojawiła, bo ja strasznie się zżyłam z Cinny. Nie chcę, żeby umierała, ale wierzę, że do tego nie dopuścisz, bo bez Cinny to, co tutaj tworzysz, nie byłoby już tym samym, co wcześniej. Ech... nie wiem, czy zdołam wytrzymać bez kogokolwiek z tej paczki. Ja już wychodzę w przyszłość i zastanawiam się kogo znowu zabijesz: Czy to będzie Blux? Shadow? Quinn?
    Chociaż powinnam być świadoma, że czytanie ff Igrzysk będzie się równało z bólem po stracie fikcyjnych przyjaciół. Tak samo jak w oryginale Collins.
    Nie gniewam się za te oczy! Taki mały szczególik, spokojnie!
    Jezu, za kilka dni szkoła, a ja jeszcze zeszyty muszę kupić. xd
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Cóż... próbowałam coś wymyślić, aby uratować ich wszystkich z areny, ale nie wymyśliłam nic dobrego. Nie chciałam, aby zakończenie 76 Głodowych Igrzysk było podobne do zakończenia 75 Igrzysk, tutaj musi być jeden zwycięzca. Niestety.
      Musiałam to zrobić, aby pokazać, że organizatorzy nie bawią się jedynie w zadawanie fizycznego bólu. Oni również nie szczędzą im powodów do załamań psychicznych.
      Faktycznie, strasznie Cię przepraszam, ale to wyszło w ostatnim momencie. Myślałam nad Bluxem i stwierdziłam, że widok jego matki będzie niezłym ciosem. Choć Blux głupi nie jest, nie zauważył, że te postacie nie są prawdziwe. A gdy zobaczył jak Cinnybel zabija jego matkę, wpadł w szał. Miałam plan zrobić tak, że gdy go odciągali od Vaught, wbił nóż w ramię Cinnybel. Ale stwierdziłam, że Blux nie posunął by się do czegoś takiego. xD
      Rozważałam ten twój pomysł, szczerze powiedziawszy. :D
      Właśnie. Nie mogę dopuścić do tego, aby zginęła Cinnybel, bo to co tutaj piszę nie miało by sensu. Też będę za nimi tęsknić. Bardzo, ale to są igrzyska. Nie powiem Ci kogo zabiję następnego. Planuję bardzo rozdzierający serce moment w jedynym z kolejnych rozdziałów. :)
      Ja niestety uważam siebie za głupią, że na początku nie przejrzałam tego fragmentu w książce. Co ze mnie za idiotka. ;/ Byłoby dobrze,gdyby Sandra ogarnęła, że najpierw należy sprawdzić tekst w książce i opis bohatera, a potem zabrać za pisanie. xD Ale zostało napisane i nie będę tego poprawiać. xD
      Ja tak samo. Nie mam prawie nic do szkoły oprócz książek :D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Hihihi! Nowy rozdział! Hihi!

    A wiesz co? Jestem zUa na ciebie. No bo ta choroba Cinny i ta jej dziecięca wiara:
    "Daj mi jeszcze trochę czasu (...)"
    Takie dołujące, ju noł.

    Mam pytanie. Czy masz zamiar pisać, co się dzieje w Kapitolu i wgl podczas igrzysk? Bo jakoś tak pusto bez tego :)

    No wiesz co? (Och, tak bardzo moje komentarze) Blux jest taki... nom.... taki... nie wiem, ale jakoś nie wiem dlaczego kojarzy mi się z kurą, ten Blux. To dziwne. Chyba pójdę do lekarza.

    Weny życzę :D I jakby coś, to żeby nauczyciele nie pozjadali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne słowa. Dziecięca wiara...
      Z tymi słowami chodziło jej o to, aby ten atak, który określa moment, w którym potrzebuje zażyć leku, bo inaczej umrze, dał jej trochę więcej czasu. Może nie jej, ale Haymitchowi.

      Jeżeli chcecie to mogę pisać co się dzieję w Kapitolu podczas igrzysk. Już myślałam nad tym ostatnio. Czasami zajrzę też do Haymitcha.

      Z kurą? Buhahahahaha xD Rozwaliłaś mnie tym :P
      Dziękuję! ;3 Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Hej, ty kurowymyślaczu, LA czeka :D
      lisie-serce.blogspot.com

      Usuń
    3. Serio? ;o Dziękuję :D

      Usuń
  5. Dobra, to będzie nie ogarnięte, bo czytałam oba rozdziały wczoraj i znikła mi wizja. Także jedziem z tym.

    Po pierwsze hologramy, bo głównie to mnie w tym rozdziale ujęło. Świetny pomysł, żeby ukryć bestie pod postacią bliskich. Miałam kiedyś podobny pomysł, ale go nie wykorzystałam. Dzięki, że mi przypomniałaś, może ogarnę go w następnym rozdziale :D

    Rozmowa z Venus, całość związana z "miłością" Cinny do Quinna jest świetna, ogólnie, wszystko co wiąże się z Quinnem jest świetne. Mam nadzieję, że jakoś ich połączysz i będą się kochać i nikt nie umrze i przerwą Igrzyska, bo inaczej nie wytrzymam. Polubiłam chyba wszystkich z ich sojuszu, rzadko mi się to zdarza. Jak kogoś zabijesz to się chyba popłaczę ;C

    Fajnie, że dodajesz dużo wspomnień związanych z Cinną, bo to świetny bohater i chyba każdy go lubi.
    I niech ten cholerny Haymitch w końcu wyśle jej lekarstwa na te nerki, bo będzie miał do czynienia ze mną, a to mu na dobre nie wyjdzie ;D

    Dobra, to chyba tyle, bo w dzisiejszym stanie umysłowym nie jestem w stanie wykrzesać więcej.
    Weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżbyśmy myślały podobnie? :P Wydaję mi się, że wymyśliłam te zmiechy czytając rozdział Loks :D
      Proszę :P Chętnie ujrzę coś podobnego u Ciebie :D

      Przykro mi, moja droga, ale raczej nie przerwą igrzysk. Chyba, żeee.... właśnie wena mnie uderzyła i wymyśliłam coś. :D
      Uwierz mi, że ja też się popłaczę. Związałam się z nimi.

      Próbuję wymyślać jak najwięcej takich wspomnień. :)
      W następnym rozdziale zajrzymy do niego. Co tam się dzieje w pokoju mentorskim :D
      Buhahahaha :d Z Tobą? Ojjjj, Haymitch, przysyłaj te lekarstwa jak najszybciej! :D
      Dziękuję za komentarz i wenę. Właśnie odpisując ci na komentarz olśniło mnie. Teraz tylko ten pomysł muszę przemyśleć i doszlifować. Dzięki Em! ;*
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  6. Hej :) Po przeczytaniu oddycham z ulgą, bo nikt nie zginął. Jeszcze. Ale to chyba wiesz, już pisałam :)
    Zmiechy - jak ja ich strasznie nienawidzę. A tu jeszcze pod postaciami najbliższych osób naszych bohaterów? Oj, tortury to ty umiesz wytwarzać wymyślne :P
    Blux widzę przeżył małe załamanie, no ale cóż, w takiej sytuacji wcale się nie dziwię. Jest na arenie i walczy o życie, a tu nagle widzi matkę, którą trzeba zabić. Fakt, jest to tylko hologram, ale wyobraźnia i tęsknota chyba robią swoje.
    Cinny walczy z postępem choroby i widać, że nie zostało wiele czasu także panie Haymitch niech się pan pospieszy! Mimo to wydaje się ona najsilniejsza z całego sojuszu pod względem psychicznym. Może tylko Quinn radzi sobie lepiej, ale to Quinn więc nie ma sobie równych :P
    Pozdrawiam i czekam na następny! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bry ;3
      Jeszcze... xd
      Też ich nienawidzę :/ A szczególnie nienawidzę ich wymyślać :D
      Właśnie. Ja też się nie dziwię. Nawet dla najsilniejszego to jest coś.
      Panie Haymitch, słyszy pan te apelacje do pana? :D
      Możliwe, że taka jest. Ale faktycznie, Quinn wymiata. :P
      Pozdrawiam i dziękuję! ;3

      Usuń
  7. Paulla K jak zwykle spóźniona -_-
    Rozdział naprawdę mi się podoba. Zmiechy brrrr aż się otrząsłam. Tortury to ty wymyślać umiesz, nie czekasz może na wakat na stanowisko organizatora igrzysk?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Och wiem jak to jest rozstawać się z bohaterami uśmiercając ich
    Paulla K
    Ps. by nei robić spamów zapraszam na mianiaturkę

    http://69-igrzyska-glodowe.blogspot.com/2014/08/pionek.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj, Paula, ważne, że jesteś, to co że spóźniona ;)
      Buhahaha :D Ja organizatorem? Może... tylko nie wiem, czy moja psychika to wytrzyma, bo nie wybaczyłabym sobie, że przygotowuję jakieś stworzenia, które mają zabić.
      Straszne rozstania ;-; nienawidzę tego.
      Pozdrawiam i dziękuję ;)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przybywam!
    Już i u Emily o tym wspomniałam - gdzie nie spojrzeć, hologramy. U mnie, u ciebie, u niej... co jeszcze? Myślimy podobnie czy jak? xD
    No ale okay!
    U nas wszystkich były mordercze w pewnym sensie, więc.. dobra, nie ważne. Ważne, co się działo w tym rozdziale.
    Cieszy mnie fakt, że chociaż było dużo akcji, to nikt nie zginął. Jeden plus w tym wszystkim. No bo pls, bliscy na Arenie, którzy zamieniają się w mordercze zmiechy? Jak miło! Tak bardzo w stylu Kapitolu! Tak bardzo w stylu Igrzysk!
    ...a przecież to nie Kapitol urządza te Igrzyska. Aż mnie ciarki przeszły.

    PRZYSIĘGAM NA BOGÓW STARYCH I NOWYCH, JEŻELI HAYMITCH "POPROSZĘ JESZCZE JEDNEGO DRINKA" ABERNATHY NIE WYŚLE SWOJEJ W PEWNYM SENSIE ADOPTOWANEJ CÓRCE LEKARSTW, TO JA SIĘ DO NIEGO PRZEJDĘ. Z widłami. I pochodniami. I z wściekłym tłumem. Poważnie.

    Ogólnie cały ten rozdział jest taki dobry. Serio. I jeszcze ta rozmowa o Cinny i Quinnie. Czym jeszcze mnie dobijesz, skarbie? Od razu wsadź mi nóż w brzuch i będziemy kwita. Ale spokojnie, zrobię na was wszystkich odwet w Kosogłosie. Tylko poczekajcie. Mam taki plan, że wszyscy poumieracie.
    I to będzie moja zemsta za krzywdzenie mnie waszymi blogami.

    Coś czuję, że ze względu na słabość psychiczną, Blux i Venus będą następni do odstrzału. Najsłabsze ogniwa.
    OBYM SIĘ MYLIŁA.
    xoxo, Loks.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak xD Myślimy podobnie :P
      No, bo w końcu to igrzyska, trzeba kogoś pomęczyć, nie? :)

      Buhahahaha.... Haymitch ostatnio słyszy wiele gróźb. On mnie chyba za to udusi xD Ale przekażę mu tą wiadomość. :D

      Ojjj... nie powiem czym cię dobiję. :P Odwet w Kosogłosie? :o Loks, co ty kombinujesz, kochana? Wszyscy poumieramy? ;o Już się boję... Co ty tam zrobisz tej Bird? Albo Sof, Haymitchowi? Oooooo... boję się.... brrr... teraz to jednocześnie nie mogę się u ciebie doczekać Kosogłosa i boję się co on nam przyniesie... :P

      Cóż... módl się, aby przeczucie cię nie zawiodło. :)
      Pozdrawiam! ;3

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)