środa, 3 września 2014

Rozdział 16

Przeklął i usiadł wygodniej na kanapie. Wierzchem dłoni otarł pot z czoła. Gorączkowo rozmyślając, powoli sączył drinka i oglądał rozwój wydarzeń na wielkim telewizorze, który miał przed sobą.
Ze strachem patrzył jak jego podopieczna osuwa się nieprzytomna w ramiona chłopaka z Jedenastki. Kiedy upewnił się, że to zwykłe omdlenie, a jej przyjaciele zaczęli się nią zajmować, pozwolił sobie na chwilę oddechu. Wstał i podszedł do barku ustawionego w kącie pokoju. Nalał sobie alkoholu i rozejrzał po pomieszczeniu.
Pokój był ogromny. Każdy z dwunastu mentorów miał swoje stanowisko. Tworzyła je duża kanapa, stolik i wielki telewizor na ścianie przed kanapą. Za nimi stoliki należały do sponsorów, gdzie oglądali igrzyska i dyskutowali między sobą.
Haymitch tylko czekał aż któryś z nich podejdzie do niego i zaoferuje pieniądze na jego podopiecznych.
Popatrzył na innych mentorów. Stanowisko Szóstki i Dziesiątki było już puste, bo nikt z trybutów reprezentujących te dystrykty nie żył.
Odwrócił głowę w kierunku Peety, który klnął na całą salę. Trafili mu się trybuci żądni krwi i wygranej. Miał z nimi sporo roboty. Enobaria miała prawie nos przyklejony do telewizora. Został jej jeden trybut. Nie spuszczała go z oczu. W podobnej sytuacji był Beetee i Annie oraz Senoc, mentor Piątki. Annie próbowała się skupić, ale co chwila krzyczała i zanosiła się płaczem. Przydzielono do niej dziewczynę, która pomagała jej wywiązać się z obowiązków wobec swojej trybutki. Johanna Mason leniwie, lecz uważnie obserwowała arenę, rozłożona na kanapie. Gale, zestresowany chłopak, siedział jak na szpilkach przed telewizorem i dopingował swojego zawodnika. Oliver, który opiekuje się Dziewiątką, nie przejmuje się swoją ostatnią trybutką. Katniss, której jeden z podopiecznych był bliski śmierci, główkowała jak mu pomóc. Niestety, gdy na jej ekranie pojawił się napis głoszący o śmierci Louisa, wstała i rzuciła szklanką o podłogę. Haymitcha nie dziwił taki widok. Tutaj często zdarzały się takie sytuacje.
Brunetka wstała i skierowała się do mentora Dwunastki.
-Nie powinieneś teraz pić, oni cię potrzebują - powiedziała i wyrwała mu z ręki szklankę, z której sama się napiła.
-Wybacz, ale alkohol dobrze robi mi na myślenie - odparł Haymitch i odzyskał szklankę z powrotem.
-Twoi trybuci nieźle sobie radzą - poklepała go po ramieniu.
-No, a jakby inaczej? Są w końcu pod moją opieką - rzekł nieskromnie.
Katniss westchnęła.
-Cinnybel nie jest w najlepszej formie. Musimy coś z tym zrobić.
Haymitch pokiwał głową.
-Planuje jej wysłać trzy strzykawki, ale nie wystarczy mi pieniędzy.
-A może by tak iść do Plutarcha i przemówić mu do rozsądku, aby sam wysłał Cinny leki? Bo przecież chory trybut zdarzał się raz na dwadzieścia lat. Ona w ogóle tam się nie powinna znaleźć i oni to wiedzą. Jeżeli tak dalej będą się zachowywać mogą doprowadzić do zamieszek - stwierdziła Katniss, biorą starszego przyjaciela za rękę i prowadząc go do pokoju na końcu korytarza, gdzie znajdowało się pomieszczenie organizatorów i zarządców areny.
Bez pukania wtargnęli tam, skinęli na Plutarcha i wyszli.
Po kilku chwilach na korytarz wyszedł Heavensbee z wściekłą miną.
-Czego chcecie? - burknął.
Wyjaśnili mu całą sprawę. Po chwili ciszy odpowiedział:
-Nie mogę wam pomóc. Będziesz musiał sam jej wysłać te leki. Spokojnie, udostępnimy ci je.
Haymitch próbował się uspokoić.
-Co z was za ludzie, do cholery? Wiesz doskonale kim ona jest. Po co w ogóle wysyłaliście ją na arenę? Nic dla was nie znaczy to jak Cinna pomógł spiskowcom doprowadzić do powstań? Powiedz mi, jak chcecie utrzymać władzę, jeżeli traktujecie ludzi jak Snow! - Haymitch ledwo pohamowywał wściekłość.
Plutarch stał spokojnie, czekając aż mentor się uspokoi. Wiedział doskonale, że to co zrobili z panną Vaught nie spodoba się ludziom, ale nie mógł przemówić Paylor do rozsądku. Westchnął głośno.
-Posłuchajcie. Zrobię co w mojej mocy, aby przekonać panią prezydent, bym mógł wysłać jej leki jako organizator. Mam nadzieję, że się zgodzi, jeżeli nie to po prostu dołożę się do tego prezentu lub zaniżę cenę, okay? Po prostu dajcie mi spokój - przetarł zmęczoną twarz dłonią.
-Trzymamy cię za słowo. Te igrzyska to był jeden wielki błąd. Na twoim miejscu chciałabym mieć czyste sumienie, więc wymyśliłabym sposób by wyciągnąć ich wszystkich z areny. Chodź, Haymitch - Katniss rzuciła ostatnie spojrzenie organizatorowi, które mówiło, że największym błędem w jej życiu była zgoda na zorganizowanie tych igrzysk.
Heavensbee wrócił do pokoju z głową pełną myśli. Haymitch wściekły wychylił jeszcze jednego drinka i uważnie obserwował rozwój wydarzeń. Martwił się o Cinny, która nie budziła się przez resztę dnia.
W pewnym momencie po pomieszczeniu rozległ się dźwięk wystrzału z armaty, a na telewizorze mentora Dziewiątki pojawił się napis informujący o śmierci ostatniego trybuta. Oliver niewzruszony wstał, wyłączył telewizor, otrzepał ręce i wyszedł z pokoju.
Nagle rozległ się alarm. Przeraźliwie głośny, informujący o pozostaniu na miejscach. Haymitch pomajstrował coś przy pilocie i oprócz wyświetlanych na telewizorze igrzysk, w małym okienku w rogu ekranu pojawiły się wiadomości ze stolicy. Prezenterka informowała, że w Kapitolu wybuchły zamieszki. Ludzie demonstrują przed Pałacem Prezydenckim i Ośrodkiem Szkolenia, w którym znajdują się mentorzy. Domagają się przerwania igrzysk, nie chcą większej ilości ofiar, apelują do Paylor, że zrozumieli, co to znaczy wysyłać dzieci na rzeź. Uważają, że to jest niesprawiedliwe. Typowi mieszkańcy stolicy.
Haymitch uniósł brwi. Nowy rząd Panem się doigrał.

    ~***~

Zostałam wyrwana ze snu przez wystrzał z armaty. Zlękniona otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Na szczęście każdy z moich sojuszników żył. I patrzył się na mnie.
Odetchnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej. Chwyciłam się za głowę, która wydawała mi się strasznie ciężka.
Zaczęły się pytania. "Wszystko w porządku?", "Nic ci nie jest?", "Jak się czujesz?". Wzdrygnęłam się i ze spokojem odpowiadałam.
-Myślisz, że Haymitch wyśle Ci leki? - zapytała Shadow, która miała jakiś dziwny dystans do mnie.
Cały czas obserwowałam ją kątem oka. Wydawało mi się, że chowała do mnie urazę za to, że zabiłam zmiecha, który zapewne wyglądał jak jeden z jej bliskich. 
-Tylko spróbowałby nie. Nawiedzałabym go po śmierci codziennie. Żałowałby tego do końca swojego pijackiego życia - zaśmiałam się cicho i chrapliwie.
Spojrzałam na słońce. Oszacowałam, że za jakieś dwie godziny nastanie zmierzch. Znowu długo byłam nieprzytomna.
-Obudził mnie wystrzał. Ilu nas zostało? - powiedziałam.
-Około czternastu - mruknął Blux.
Szybko zamrugałam zaskoczona. Było nas czterdziestu ośmiu, a zostało tylko tylu. Smutne.
-Wydaje mi się, że nie powinniśmy cały czas siedzieć w tym miejscu. Jesteśmy łatwym celem - zagadnął Quinn.
Wszyscy kiwnęli głowami. Zgadzaliśmy się w tej kwestii całkowicie.
Zjadłam coś szybko i podniosłam się na nogi. Było to ciężkie, ale nakazałam swoim nogom posłuszeństwo.
Posprzątaliśmy nasze obozowisko. Gdy skończyliśmy, zebraliśmy się w grupkę i zaczęliśmy dyskutować.
-Zróbmy tak. Quinn będziesz pilnował Cinny, ja poprowadzę was na zachód - zaproponował Blux.
-Jestem za tym, żeby iść na północ, nie na zachód. Moim zdaniem powinniśmy poruszać się wzdłuż pola siłowego - powiedziałam, opierając się na ramieniu Venus.
-Idźmy w gęstszy las, nikt tam się pewnie nie zapuścił - odparł Blux.
Przewróciłam oczami.
-Tego nie wiesz. Poruszajmy się obok pola. Zawsze można je wykorzystać jako broń, jak to zrobił mój mentor - rzekłam, unosząc brwi wysoko.
Shadow pokiwała głową. Za chwilę poparła mnie razem z Venus.
-Dobra - uległ Blux. - Pójdziemy przy polu. Będę szedł pierwszy, za mną pójdą dziewczyny. Tyły będzie ubezpieczać Quinn z Cinny. Okay?
Wyraziliśmy swoją aprobatę do tego pomysłu. Ustawiliśmy się w ustalony szyk. Trzymałam mocno trzonek mojej siekiery, aby ukryć drżenie rąk. Już po kilkunastu minutach marszu mój oddech był przyśpieszony. Zawsze, gdy się potykałam, Quinn był przy mnie i łapał niezdarę, jaką jestem.
Po dwóch godzinach zaszło słońce. Zrobiło się odrobinę zimniej, a ja nadal miałam dwie bluzy na sobie.
-Quinn, zimno się zrobiło. Oddam ci twoją bluzę - powiedziałam, podając mu plecak by potrzymał, abym mogła ściągnąć bluzę.
Machnął ręką.
-Miej ją. Lepiej, żebyś się nie przeziębiła - posłał mi uroczy uśmiech.
Podziękowałam mu i nachyliłam się, aby potrzeć bolące łydki.
Nagle rozbrzmiał hymn Panem. Na niebie wyświetliły się zdjęcia zmarłych trybutów. Na to wyglądało, że poległa Vixi z Czwórki, ostatni trybut z Piątki, Mason z Siódemki, trybut z Dziewiątki.
Westchnęłam. Byłam już zmęczona, ale ruszyliśmy dalej.
Po kolejnych dwóch godzinach odbiliśmy trochę w lewo, mając pole po prawej.
Już z daleka było czuć mocną, odurzającą woń kwiatów. Shadow zaczęła kichać. Ja z Venus dołączyłam do niej po chwili. Z każdym krokiem zapach stawał się intensywniejszy. Rozbolała mnie od niego głowa. Szłam niebezpiecznie chwiejnym krokiem, więc Quinn objął mnie i pomógł wlec się za Bluxem.
Weszliśmy na jakąś łąkę. Od razu, gdy pierwszy raz ją zauważyłam nasunęła mi się jej nazwa. Krwawa łąka.
W tym miejscu zapach kwiatów był najbardziej uderzający i mocny. Na polanie były kwiaty. Białe piwonie, róże, orchidee i inne. Wszędzie wszechobecna biel. Najbardziej zastanawiała mnie trawa. Była krwistoczerwona.
Przesunęłam się na przód grupki. Przeszłam kilka kroków po tej trawie. Nachyliłam się i przejechałam po niej ręką. Na dłoni została mi krew. Zaskoczona rozejrzałam się zaniepokojona. Czyja to była krew?
Wciągnęłam głęboko powietrze. Faktycznie wcześniej tego nie zauważyłam. W powietrzu oprócz aromatu kwiatów unosił się metaliczny zapach. Wyłapałam coś jeszcze. Odór rozkładu.
Przeszłam jeszcze kilka kroków, ale zatrzymałam się, gdy usłyszałam wołanie przyjaciół. Spojrzałam w ich stronę. Wskazali mi palcem miejsce przede mną.
Prawie zawału tam dostałam. Na moich oczach spod ziemi zaczęły wyrastać zombie.
Potrząsnęłam głową.
To były zwłoki zwierząt. Na lewo ode mnie zauważyłam dzika, z którego zgniłego cielska zwisał ogromny płat skóry z jego prawego boku. Psu, który zaczął na mnie warczeć, oczy wypadały z orbit i wisiały tylko na cienkiej żyłce. Poza tym wielki niedźwiedź, który miał wyłamane pazury i któremu wielka głowa wisiała do tyłu, trzymając się na złamanym kręgosłupie. Gdzieś wychyliła się wiewiórka, która miała odcięty ogon. Dalej pantera nie miała zębów i jej podrapany grzbiet ukazywał w ranach glizdy oraz larwy.
Wzdrygnęłam się. Było wiele innych zmasakrowanych i zakrwawionych zwierząt. Mój żołądek przeszedł skurcz, żółć podeszła mi do gardła.
Cofałam się szybko do tyłu. Nagle wpadałam w czyjeś ramiona. Krzyknęłam, ale gdy odwróciłam się zobaczyłam, że to tylko Quinn. Odetchnęłam i ukryłam twarz w jego ramieniu. Nie chciałam patrzeć jak te potwory wstają z martwych.
-Nie chciałabym was martwić, ale proponowałabym ucieczkę i to natychmiastową - krzyknęła Venus i rzuciła się biegiem.
Quinn wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Spojrzałam za siebie. Te zgniłe zwierzęta ruszyły za nami szybkim truchtem. Każdemu ich krokowi towarzyszył chrzęst łamanej kości. Dźwięk jeden z najgorszych na świecie.
Okazało się, że szybko straciłam siły. Targały mną mdłości, a silna mieszanina zapachów nie ułatwiała mi tego. Quinn ciągnął mnie za sobą siłą.
Nie wiem, gdzie biegliśmy, ale w pewnym momencie moje zmęczone nogi nie dały rady. Ogólne osłabienie organizmu nie pomagało mi. Upadłam na ziemię.
Quinn spojrzał na mnie i stanął. Popatrzył za naszymi towarzyszami i ukląkł obok mnie.
-Cinnybel, wstań, proszę. Zaraz możemy zginąć - mówił gorączkowo.
Pokręciłam głową. Czułam się wypompowana. Nawet adrenalina niewiele dawała.
-Vaught, do cholery! Chcę cię mieć żywą! - potrząsnął mną i szarpnął w górę.
Jakoś dalej biegłam. Nie wiem jak, ale moje nogi się poruszały.
Nagle znowu znalazłam się na ziemi, ale nie była to moja wina.
Ból rozszedł się po mojej nodze. Spojrzałam na nią. Wgryzła się w nią pozbawiona ogona wiewiórka.
-No, do cholery! Może jeszcze dacie tutaj nam komary, które pragną moich zębów? - wrzasnęłam i próbowałam strzepnąć ją.
Trzymała się mocno. Quinn oderwał ją od mojej nogi, ale w miejscu, gdzie się wgryzła nie zostawiła w ogóle skóry. Skrzywiłam się, ale podciągnęłam się na nogi. Kulejąc i opierając się o Quinna, poruszaliśmy się dalej.
Reszta naszych sojuszników była daleko przed nami.
Zauważyłam, że gdy polała się przed chwilą moja krew zwierzęta z nami zaczęły szybciej się poruszać. Przy każdym kroku jęczałam z bólu. Zaciskałam mocno wargi. Przyśpieszyłam.
Gałęzie smagały mnie po twarzy. Trzęsłam się, ale ze zdziwieniem stwierdziłam, że nadal trzymam siekierę w lewej dłoni.
Dobiegliśmy do reszty. Nie mogłam pojąć, dlaczego się zatrzymali. Ale wtedy pojęłam.
W naszym kierunku zbliżała się ogromna fala wody. Miałam ochotę zmówić modlitwę do jakiś bogów. Myślałam, że to już nasz koniec.
Przybywam z Szesnastką! ;D
Cóż... dzisiaj rozdział pisany na szybko, bo nauka się zaczyna. Już mi się nie chcę. xD
Jak tam u Was w szkole? Podobają się plany lekcji? 
U mnie osobiście nie najgorzej, choć lenistwo jest wysokie. Plan lekcji nie najgorszy. :D
Niech los Wam zawsze sprzyja w tych szkoła, studiach. :) Samych Szóstek, trybuci! ;3
Podobają się Wam piosenki w odtwarzaczu? To zbieranina moich ulubionych. :D
Jak pewnie widzieliście zaszły zmiany. Dodałam zakładki. Zapraszam do zapoznania się z nimi.
Pozdrawiam i do następnego, kochani.

10 komentarzy:

  1. Hej San! Wymarudziłam nowy rozdział i jest :P
    Także no perspektywa Haymitcha jest czymś nowym i wyszło naprawdę świetnie, bardzo mi się podoba :)) No i niech się pospieszy z tymi lekami. Katniss strasznie mi się podobała, ten jej upór i to, że dba o innych trybutów na arenie, a nie tylko o swoich. W ogóle opis zachowania mentorów i ich reakcja na śmierć bądź walkę własnych trybutów na arenie była poruszająca.
    Chociaż nie tak bardzo jak słowa Ouinna, że potrzebuje Cinny żywej. Niby to tylko takie niuanse, ale uwielbiam! :))
    Zombie - czego Ty dziewczyno jeszcze nie wymyślisz ja się pytam? :P Rzeczywiście ta scena była emocjonująca, ale jednocześnie lekko obrzydliwa jak to sama nazwałaś. Ale ciarki miałam aż do samego końca. A właśnie! Koniec - musiałaś zatrzymać nas w takim momencie? Jesteś zła i okrutna :P
    Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, kochana! :D
      Taaaa... dzięki Tobie, tak naprawdę powstał ten rozdział. xD
      Strasznie fajnie mi się pisało, co tam słychać u Haymitcha. xD Cieszę się, że Ci się podoba :D Katniss ostatnio sama była dwa razy już na arenie i lepiej niż ktokolwiek inny rozumie trybutów.
      Musiał ją jakoś podnieść na nogi, prawda? :D
      Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Ale najdziwniejsze jest to, że wymyśliłam to przy zbieraniu prania. Ale to już wiesz. ;)
      Jak pisałam o tych zwierzętach to sama, gdy sobie to wyobrażałam, dostawałam mdłości. xD
      Musiałam. :D Wiem, wiem ^^ :D
      Pozdrawiam i dzięki za komentarz! ;p

      Usuń
  2. Buhahahaha w końcu nie spóźniona :D
    perspektywa Haymitcha <3 była naprawdę super :D Ogólnie rozdzaiał ci wyszedł i wgl jestem pełna podziwu dla cb <3
    Pozdrawiam i weny!
    Paulla K
    Ps. nwm czy informowałam więc u mnie 12 rozdział , zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haymitch znalazł się w tym rozdziale tylko przez jedną z czytelniczek. To ona miała ten genialny pomysł ;) Cieszę się, że ci się podoba :D
      Pozdrawiam!
      Ps Niestety u Cb mam zaległości, ale postaram się je jak najszybciej nadrobić :D

      Usuń
  3. Jak to możliwe, że zauważyłam ten rozdział dopiero teraz? Głupia szkoła. Głupie zajęcia dodatkowe. Głupie fakultety. No ej, ja mam fakultety z wf-u i to obowiązkowe! No jak to możliwe, no? xd
    Zacznę może od perspektywy Haymicha. Cudownie ci wyszła! Reakcje mentorów, Hay jak zwykle z alkoholem. Oliver jest strasznie nieczuły, nie potrafię sobie odpowiedzieć dlaczego. Bo jak można nie reagować na widok śmierci kogoś, kogo widziało się zaledwie kilka dni temu? Przeraził mnie.
    Bunt! Powiedz, że będzie bunt i ich wszystkich uwolnisz z areny! :( (chociaż to pewnie taka podpucha z twojej strony :c)
    Katniss i Haymitch, relacje bez zmian. :D
    A ja tu myślałam sobie, że na tej łące będą jakieś krwiożercze owady (przepraszam, to już taka schiza), a ty wyskakujesz z zombi. No tego to się całkiem nie spodziewałam! Fajnie, że na zapach/widok krwi bardziej angażują się w pościg. Niczym wampiry. :o
    Wiewiórki. Komary. Tak. xd
    Choroba, zraniona noga, jesteś zło wcielone! Już widzę, jak z tą kostuchą siedzisz przy komputerze i planujesz śmierć kolejnych psychik i osób... :(
    Playlista boska - Ed Sheeran, OneRepublic, Imagine Dragons i Linkin Park <3. Wszystko to, co lubię!
    Powrót do szkoły był całkiem przyjemny - w końcu zobaczyłam twarze wszystkich osób z klasy. :D Brakowało mi ich żartów i wygłupów na lekcjach. Nawet pierwsze (pierwsze) lekcje z nauczycielami należały do przyjemnych spraw. A plan lekcji jak marzenie, gdyby nie fakultety i zajęcia dodatkowe... Realia trzeciej klasy. Ale jakoś to będzie, prawda? :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakultety z wf-u? OMG... współczuję... nienawidzę wf-u :/
      Haymitch prawie zawsze pije, więc nie omieszkałam tego tutaj napisać :D Oliver jest dziwnym człowiekiem. I taki będzie. Strasznie nieczuły, to fakt, ale miał taki być. Chyba za dużo śmierci ujrzał w swoim życiu.
      Nic nie powiem :P
      Właśnie tak miało być. Totalnie niespodziewana, ale obrzydliwa scena. :D
      Tekst Cinnybel o tych komarach to był ukłon w twoją stronę, moja droga ;3
      Taaaa.... zło wcielone xD Może masz rację? :D
      Specjalnie wstawiłam jedną piosenkę Linkin Parku :P Ty chyba jesteś ich fanką, nie? :D Co do reszty wykonawców, to są moi ulubieni. :D Dzięki ;3
      Ja też tęskniłam za klasą, ale strasznie mi się nie chce. :/ Leń ze mnie. :D
      Oczywiście. :D Wszystko będzie dobrze :D Dlaczego by nie? ;P
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Fakultety z wf-u muszą być, dlatego zapisałam się na tenis stołowy. :D Miałam jeszcze do wyboru kosza, siatkę (na te dwa nie było miejsc już po dwóch dniach) i... szachy. No tak...
      Powiedz!
      Dziękuję za ukłony. Nie sądziłam, że coś wspomnisz o moich ukochanych robaczkach! Teraz tylko pająków brakuje. 3:)
      Tak, jestem fanką. :o Trzy płyty, biografia, prawie 100 ich piosenek na telefonie i inne różne bibeloty mówią same za siebie. xd
      Co do Eda, to znasz może to?
      https://www.youtube.com/watch?v=kXnj8avwrH8
      :D

      Usuń
    3. Cóż... wf to jeden z najgorszych przedmiotów w szkole i moim zdaniem wybrałaś chyba najlepsze rozwiązanie z tym tenisem xd ja oczywiście wybrałabym siatkę, ale jestem tak słaba z wf-u, że nawet tam by mnie nie chcieli :D I do tego ta moja astma :D
      Jak to pisałam rozdział to specjalnie wspomniałam o komarach, bo zapamiętałam, że śmiałam się raz czytając twój komentarz, w którym pisałaś o robaczkach :D Brr... pająki.
      No nieźle. xD Ja nie mam żadnego zespołu, za którym bym szalała, mając taką kolekcję jak ty :D A szkoda ;c
      Niestety nie znam ;)

      Usuń
  4. Cudownie!
    Świetny pomysł z tymi zwierzętami zombie! Nie mogłam wyjść z podziwu :D
    Dzisiaj niestety krótko, ponieważ nie mam za bardzo głowy do komentowania. Ale wiedz, że rozdział fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;D
      Może i świetny, ale jaki obrzydliwy xD
      To co, że krótko :) Ważne, że w ogóle. :D Dziękuję za komentarz xD
      Pozdrawiam ;3

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)