Spojrzałam na swoje towarzyszki. Stały wokół tacy, którą ktoś wsunął do naszej celi. Podeszłam do nich, ostrożnie przytrzymując się ściany, ponieważ zbyt kręciło mi się w głowie.
Na metalowej tacy stał dzbanek z wodą, cztery kromki chleba oraz, co dziwne truskawki. Każda z nas wzięła po kawałku chleba i owocu. Usiadłyśmy na pryczach. Wzrok Shadow i Venus cały czas spoczywał na mnie. Po chwili zdenerwowałam się trochę, ponieważ czułam się mocno skrępowana.
-Co jest? - zapytałam, żując z przyjemnością chleb.
Mój żołądek pokazał swoją aprobatę w postacie radosnego bulgotania.
-Hmm... twoje włosy są...emm... krótkie - stwierdziła Venus.
Przejechałam po nich ręką. Dopadły mnie wspomnienia wczorajszego dnia, a łzy zakręciły mi się w oczach. Prawie upuściłam trzymane jedzenie, lecz opamiętałam się, wmawiając sobie, że to nic takiego.
-Cinny, co oni ci zrobili? - zapytała ostrożnie Shadow.
Spuściłam głowę. Krótkie włosy zaczęły wpadać mi do oczu. Gniewnym ruchem odgarnęłam je.
-Nic - odpowiedziałam wymijająco.
-Chcę wiedzieć, Cinnybel. W końcu to ja powinnam tam się znaleźć - powiedziała spokojnie Mey.
Ukradkiem spojrzałam na nią.
-Na prawdę nic mi nie zrobili - nieudolnie skłamałam.
Dziewczyny prychnęły.
-Powiedz mi - Shadow podniosła głos.
Westchnęłam ciężko.
-Posadzili mnie na krzesło elektryczne. Włosy trochę mi się przypaliły. Gabriel mi je obciął - pociągnęłam nosem, mówiąc sobie w myślach, że teraz na pewno się nie rozpłaczę.
Wszystkie trzy wpatrzyły się we mnie przerażone. Miały otwarte tak szeroko oczy, że prawie wypadły im z orbit. Shadow zakryła sobie usta dłonią i chciała mnie przytulić, ale ja odsunęłam się do niej. Widziałam w jej oczach poczucie winy.
-Nie obwiniaj się. Posłuchaj, ja sama dokonałam tego wyboru i powinnaś się cieszyć, że tam nie siedziałaś - powiedziałam twardo.
Przez kilka chwil patrzyła mi w oczy, ale tylko kiwnęła głową i podziękowała mi. Zabrała się z powrotem do jedzenia. Tęsknie spoglądała na moją truskawkę. Swoją już zjadła.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło i podałam jej swój owoc.
-Nie mogę tego przyjąć. To twoje jedzenie - wyszeptała.
-Och, jedz zanim się rozmyślę - wcisnęłam jej truskawkę w dłoń i podeszłam napić się wody z dzbanka.
Wtedy drzwi się otworzyły. Stanęło w nich dwóch żołnierzy.
-Wstawać i pod prysznic - warknął jeden i brutalnie chwycił mnie za ramię, wyciągając na korytarz.
Reszta dziewczyn spokojnie wyszła z celi. Zostałyśmy poprowadzone w przeciwną stronę niż do sali tortur. W połowie korytarza otworzyli drzwi z numerem 20 i wepchnęli do środka.
Znalazłyśmy się w wielkiej łazience. Cała wyłożona szarymi kafelkami. Na jednej ze ścian wisiały umywalki i lustra, na przeciwko było z dwadzieścia pryszniców. W kącie leżały białe ręczniki, mydło i ubrania dla każdej z nas. Nie wahając się długo, rzuciłam się po ręcznik, wybrałam sobie ubranie w moim rozmiarze i z mydłem w dłoni poszłam pod prysznic. Woda niestety była zimna, ale któż by się spodziewał, że dla więźniów odkręcą ciepłą wodę. Starannie umyłam włosy i całe ciało. Gdy się wycierałam, zauważyłam wiele nowych siniaków. W niektórych miejscach moja skóra była różowa i delikatna, ale ramiona, brzuch i nogi miałam prawie całe sine. Skrzywiłam się i szybko ubrałam. W zestawie dostałyśmy t-shirt, spodnie i bluzę. Wszystko w kolorze szarym. Założyłam moje buty z areny.
Stanęłam przed lustrem. To co tam zobaczyłam nie spodobało mi się. Moje oczy były poprzetykane czerwonymi żyłkami, jakbym piła przez ostatnie dwa dni. Wokół oczu miałam sińce, zapewne spowodowane zmęczeniem. Usta, wysuszone i spękane odcinały się na tle opalonej skóry. Moje włosy po kilku dniach przebywania na ostrym słońcu rozjaśniły się w niektórych miejscach. Teraz sięgające ledwie brody, żałośnie okalały mi twarz. Z trudem powstrzymywałam łzy. Jak najszybciej napiłam się trochę wody z kranu i odwróciłam od lustra.
Dziewczyny stały już ubrane i wykąpane obok ściany pod drzwiami. Obserwowały mnie uważnie.
Wyglądały o wiele lepiej niż kilka minut temu. Odświeżone i czyste emanowały nową nadzieją na lepsze jutro. Oxanna wyglądała na nieporuszoną i obojętną, ale prysznic sprawił, że rude włosy sterczały jej na wszystkie strony, a po czystej twarzy błąkał się lekki uśmiech. Venus w swoich szarych ubraniach utrzymywała spokój i powagę. Wydawała się jakaś starsza. Shadow za to wyglądała na swoje piętnaście lat. Niebieskie włosy czymś związała , przez co jej twarz nabrała młodocianego kształtu.
Podeszłam do nich, a w pomieszczeniu pojawiło się dwóch tych samych mężczyzn. Zabrali nas z powrotem, lecz co dziwne ominęliśmy naszą celę. Prowadzili nas do pokoju 900, który okazał się ogromnym pustym pomieszczeniem z drewnianą podłogą. Po drugiej stronie stali chłopcy. Gdy zobaczyłam Quinn, ogarnęła mnie ulga, że jednak żyje. Chciałam do niego podbiec, ale zauważyłam ostrzeżenie w oczach jednego z żołnierzy. Dopiero teraz zobaczyłam, że w każdym z rogów sali stoi uzbrojony w karabin mężczyzna. Niedobrze.
Przełknęłam głośno ślinę. Czyżby Gabriel wymyślił dla nas coś nowego?
Po chwili dołączył do nas Lawrence. Uśmiechnął się do nas i powiedział:
-Dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt. Macie dziesięć minut na spotkanie z przyjaciółmi. Wykorzystajcie je dobrze, to może być ostatni raz jak się widzicie.
Oniemieliśmy. Tego się nie spodziewałam. Czyżby nasz kat oszalał? Choć bardziej skłaniałam się ku opcji, że coś kombinuje.
Gabriel tylko mrugnął do mnie i wyszedł z sali, a mężczyźni, którzy nas eskortowali przesunęli się pod ścianę. Spojrzałam na moje sojuszniczki i nie zastanawiając się długo, wspólnie rzuciłyśmy się do chłopaków.
Wpadłam w objęcia Quinna. Mocno się do niego przytuliłam. Wdychałam jego zapach z lekkim uśmiechem na ustach. Po kilku dniach rozłąki strasznie za nim tęskniłam. Powstrzymywałam się od szlochania. Spojrzałam w jego bursztynowe oczy. Uśmiechał się do mnie, wplatając palce w moją krótką czuprynę.
-Nic ci nie jest? - zapytałam, mocno obejmując go w pasie.
-Nic. A Tobie?
Pokręciłam głową. Przejechał ręką po moich włosach.
-Hmm... do twarzy ci - rzekł, ciągnąc mnie za jeden z kosmyków.
-Nie powiedziałabym - odparłam.
Odkleiłam się z trudem od niego, ponieważ chciałam się przywitać z Bluxem. Odwróciłam się do tego potężnego chłopa, a ona porwał mnie w ramiona, tak że aż zapiszczałam.
-Blux, też się cieszę, że cię widzę, ale postaw mnie na ziemię, dobra? - zachichotałam.
Posłuchał mnie i delikatnie postawił na podłogę. Zachwiałam się lekko, lecz podtrzymał mnie szybko. Wtuliłam się w niego mocno.
-Wszystko w porządku? - zapytałam, chcąc się upewnić.
-W jak najlepszym - odparł.
-Powiedz mi, czy ciebie również Gabriel wzywał? - przygryzłam wargę.
-Mnie jeszcze nie, ale Quinn był już chyba ze dwa razy - odpowiedział, mierzwiąc mi włosy.
-Dwa razy? - musiałam chwycić się koszuli Bluxa, by nie upaść.
Wiedziałam tylko o jednym razie, nikt nie powiedział mi, że ten sukinsyn wziął go na tortury po raz kolejny.
-Owszem. Wrócił nieprzytomny, ale teraz najwidoczniej czuje się wspaniale - powiedział.
Odwróciłam się lekko i zobaczyłam jak dziewczyny tulą się do niego. Uśmiechnęłam się na ten widok i spróbowałam wyryć go w pamięci. Podeszłam razem z Bluxem do nich i zrobiliśmy zbiorowe przytulanie. Po tym usiedliśmy na podłodze blisko siebie. Wylądowałam obok Quinna, co mi bardzo odpowiadało.
-Jaki mamy plan? - zapytała szeptem Venus.
-Nie mamy żadnego planu. Stąd się nie da uciec - odparłam.
-Musimy się wydostać z tego więzienia - zaprotestował Blux.
-Robię wszystko, co mogę, żeby was wyciągnąć, ale na razie pozostaje nam nadzieja na to, że Haymitch zrobi coś, aby nas odnaleźć - powiedziałam cicho.
-Jeżeli Paylor mu zakaże nic nie będzie mógł zrobić - wyciągnął odpowiednie fakty na wierzch Quinn.
Pokiwałam głową. Miałam już tego dość. Chciałam w końcu świętego spokoju.
-Nie mamy innego wyjścia. Zostaje nam czekać i udawać przed Gabrielem, że nie jesteśmy tylko dziećmi - szepnęłam.
Poczułam uderzenie w głowę. Trochę pociemniało mi przed oczami, ale nie miałam czasu się zastanawiać nad moją głową, ponieważ zostałam szarpnięciem postawiona na nogi. Odwróciłam się do napastnika. Był to jeden z mężczyzn, którzy nas tu przyprowadzili.
-Żadnego szeptania. Wstawać - warknął.
Quinn wściekły stanął przede mną.
-Jeszcze raz ją uderzysz to wylądujesz w piekle - powiedział groźnym tonem, mrużąc oczy.
Mężczyzna zaśmiał się prowokująco.
-Och, nasz mały rycerzyk na białym koniu broni swojej księżniczki? Jakie to słodkie. Co mi zrobisz, chłopcze? Uderzysz mnie? Wiedz, że sala Gabriela jest właśnie wolna. Jak chcesz tam wylądować to uderz mnie - rzekł.
Oczywiście Quinn chciał się rzucić w wir walki. Mocno przytrzymałam go za rękę i stanęłam przy nim popychając go do tyłu.
-Szkoda tracić siły na tego dupka. Proszę cię. Nie wytrzymam ze świadomością, że cierpisz w sali tortur, a ja nie mogę ci pomóc - w oczach zakręciły mi się łzy.
Przyjaciel przyglądał mi się z uwagą, jakby studiował moją twarz. Rozważał czy rzucić się na tego faceta, czy też nie. Widząc moje łzy, jego wyraz twarzy złagodniał, a on przygarnął mnie do siebie. Ukryłam twarz w jego ramieniu, ledwo powstrzymując się od płaczu. Głaskał mnie uspokajająca po włosach. Nic nie zrobiliśmy nawet wtedy, gdy przeciwnik zaczął się śmiać i odszedł. Pragnęłam po prostu trwać w tym uścisku i już nigdy nie opuszczać tej bezpiecznej przystani. Niestety jak zawsze nie dano mi się nacieszyć chwilą.
-Cinnybel Vaught! Za mną! - krzyknął jakiś głos.
Quinn uścisnął mnie mocno raz jeszcze, pocałował w policzek i wyszeptał:
-Uważaj na siebie.
Pokiwałam głową i z ciężkim sercem odeszłam od niego. Po drodze przybiłam piątkę Bluxowi, który puścił do mnie oczko. Uśmiechnęłam się do przyjaciółek i wyszłam z pomieszczenia za mężczyzną, nie oglądając się za siebie.
~***~
Katniss przemykała między budynkami jak cień, niewidoczna i cicha. Doskonaliła tą umiejętność przez lata w lesie, podczas polowań. Żałowała, że nie pozwolono jej wziąć łuku w razie obrony, ale to było zbyt ryzykowne.
Omijała ludzi szerokim łukiem, od czasu do czasu rzucając spojrzenia na nich żałosne stroje. Po pewnym czasie bolały ją oczy od jaskrawych kolorów, brokatów i innych świecidełek. Nadal nie mogła zrozumieć tych klaunów. Jak można się tak ubierać?
Rozglądała się uważnie na wszystkie strony zanim zrobi choć krok. Wszędzie panoszyli się Strażnicy Pokoju, którzy patrolowali ulice w poszukiwaniu oznak buntu.
Ostatnio Kapitol przeżywał kryzys. Chyba nadal widać go na ulicach. Ludziom nie podoba się to, że prezydent wysłała ich dzieci na rzeź. Nie podoba się to, że mają mniej przywilejów niż dotychczas. Nic im się nie podoba. Owszem, tym ludziom, którym wojna zawitała do drzwi, odbierając jakiegoś członka rodziny lub cały majątek zrozumieli swoją głupotę i starali się zmienić, ale większość mieszkańców stolicy zdawała się być ślepa. Wszczynali bunty i zamieszki. Nawet teraz na ulicach widać grupki osób, które zbierają się i szeptają między sobą, rzucając zlęknione i wściekłe spojrzenia na wielkie telebimy, gdzie co jakiś czas ukazuje się podobizna Paylor.
Na szczęście po wojnie ludziom w dystryktach żyje się lepiej, pomyślała Katniss, wbiegając w ciemną uliczkę między budynkami.
Przylgnęła do ściany, głęboko oddychając. Nie mogła zawalić tej misji, którą powierzył jej Haymitch. Gdyby teraz ją złapali cały plan pójdzie w łeb, a uczestnicy tej akcji popadliby w niełaskę u pani prezydent, przez co Cinnybel i reszta byliby już martwi.
Na końcu alejki Katniss spostrzegła ruch, a w jej stronę zaczęła się zbliżać dwójka Strażników, beztrosko ze sobą rozmawiających. Dziewczyna starała się wtopić w tło, dziękując Peetcie w myślach, że zadbał by jej kostium był czarny. Niestety, jeden z nich przesunął wzrokiem po ścianie i natrafił spojrzeniem na jej twarz.
-Spencer, ktoś tam jest - powiedział i razem z kolegom zbliżyli się do niej.
Wstrzymała oddech, a w myślach siarczyście zaklęła. Z kieszeni po cichu wyjęła nóż. Była pewna, że operacja uda się tylko wtedy, gdy nie będzie żadnych świadków. Poza tym Haymitch dał jej jasne instrukcje. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Żadnych świadków.
-Everdeen - powiedział Spencer, patrząc na dziewczynę zdumiony. - Co ty tutaj robisz?
-Szukam kota - mruknęła cicho.
Mężczyźni spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Co, proszę? Musisz nam powiedzieć co tutaj robisz. Niezwłocznie musimy poinformować Paylor, że Katniss Everdeen kręci się po jej mieście w maskujących ubraniach. Co pani prezydent sobie pomyśli? - rzekł drugi, uśmiechając się nieprzyjemnie.
Katniss westchnęła.
-To nie wasz sprawa co tutaj robię - powiedziała i rzuciła się do walki.
Zamachnęła się na jednego nożem. Uchylił się i wyciągnął pistolet. Cięła go po ręce. Krzyknął i spojrzał na swój biały kostium, powoli zabarwiający się krwią. Spencer wyciągał jakieś urządzenie. Katniss nie mogła pozwolić by przekazał informacje centrali. Rzuciła w niego nożem, który trafił w sam środek jego klatki piersiowej. Skrzywiła się. Naprawdę nie chciała zabijać. Modliła się o to, aby jej misja przeszła bez ofiar. Jednak jej modły nie zostały wysłuchane.
Poczuła mocne kopnięcie na swoich plecach. Zatoczyła się do przodu, ale zdołała utrzymać równowagę. Odwróciła się i przywaliła mężczyźnie z pięści w nos. Krew prysnęła, ale facet się nie poddawał. Katniss powaliła go kopniakiem. Wyciągnęła nóż z pochwy, którą miał przytwierdzoną do pasa. Podcięła mu gardło. Zabrała oba noże i schowała do kieszeni. Patrzyła na nich przerażona i doskonale świadoma, że to jej robota. Właśnie złamała swoje słowo, które dała sobie po wojnie. Nie będzie już więcej zabijać.
Pokręciła głową i odpędziła łzy. Wmawiała sobie, że to dla dobra trybutów. Ale życie za życie? To naprawdę paskudna sprawa.
Zostawiła ich, wiedząc, że posądzą o zabójstwo tych ludzi zbuntowanych mieszkańców stolicy.
Dalsza droga minęła jej bez żadnych kłopotów. Po dziesięciu minutach dotarła pod tylne drzwi rezydencji Vaughtów. Weszła nimi do ogromnego i pełnego przepychu domu. Nie rozglądała się za bardzo, bo już była spóźniona, ale zauważała piękno niektórych rzeczy. Weszła po ozdobnych marmurowych schodach na górę. Skierowała się do starej pracowni Cinny. Otworzyła drzwi, a w środku zastała trzynaście osób.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pod ścianą stały zakurzone manekiny, a tkaniny złożone w rulony leżały na podłodze. Biurko usłane różnymi papierami mówiło, że właściciel porzucił je już dawno. Najwidoczniej Cinna nie używał tej pracowni odkąd wyprowadził się stąd. Katniss powstrzymała łzy cisnące się do oczu na myśl o przyjacielu. Spojrzała na ludzi przebywających w tym pomieszczeniu.
-Nazywam się Katniss Everdeen, ale to chyba wszyscy już wiedzą. Przysyła mnie Haymitch, który gorąco prosi o przysługę. Jak wiecie nasi trybuci zostali porwani. Robimy wszystko, aby ich odnaleźć. Do tego potrzebni jesteście wy. Wybraliśmy najbardziej zaufanych ludzi. Prosimy was o to, abyście udali się do przydzielonego dystryktu i przetrząsali okolice. Popytali dyskretnie miejscową ludność, czy nie widziała gdzieś w pobliżu czegoś dziwnego.
Wszyscy pokiwali głowami, jednocześnie zgadzając się podjąć wyzwanie.
-Musicie uważać na Strażników Pokoju. Paylor nic nie wie o naszej akcji i chcemy, aby tak pozostało. Wszystkie interesujące nowiny kierujcie do Haymitcha. Więc zaczynamy przydział. George tobie przypada Jedynka - rudy mężczyzna uśmiechnął się i skinął głową. - Dwójkę ogarnie Melissa, Trójkę Polit, Czwórkę Destian, Piątkę Carolline, Szóstkę Ester, Siódemkę Johanna. Ósemką zajmie się Lest, Dziewiątką Wallece, Dziesiątką Pastew, Jedenastką Cole, Dwunastką Xed, a Trzynastką Levy. Mam nadzieję, że już wszystko wiecie. Możecie odejść. Aha! Pociąg, który załatwił wam Haymitch będzie dzisiaj o północy wyjeżdżał z Kapitolu, zatrzyma się w każdym dystrykcie.
Podeszły do niej różne osoby, wypytując o szczegóły. Katniss potarła skroń dłonią, odpędzając ból głowy.
Wszystkich czekają trudne czasy.
I mamy rozdział 2! :)
Miałam zamiar dodać go wczoraj, ale wstałam o 6, a wróciłam ze szkoły o 19. Strasznie byłam zmęczona i nie dałam rady, przepraszam. ;3
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Zaczyna się akcja "Na ratunek trybutom"! xD
Niech los zawsze Wam sprzyja! Czekam na wasze opinie. :)
Ojeeej! Rozdział cudowny, na początku aż mi się łezka w oku zakręciła!
OdpowiedzUsuńI ta tajna misja Katniss... niesamowity pomysł! Nigdy bym na coś takiego nie wpadła, naprawdę świetne.
13 Levy... xD Aż się dziwnie poczułam. Super! :D
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pozdrawiam gorąco~
Dziękuję <3 Łzy? :D A gdzie tutaj miejsce na łzy? :D
UsuńOj, skarbie, jestem pewna, że wymyśliłabyś to z łatwością :D
Tak, zrobiłam to specjalnie dla ciebie xd Bo tak jakoś pisałam to i mi do głowy wpadłaś i stwierdziłam, że dodam Trzynastkę, którą będzie przetrząsać Levy xd Podoba mi się ta nazwa :P
Pozdrawiam! ;3
Cześć! :D
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było... Muszę ci powiedzieć, że druga część jest sto razy lepsza od pierwszej. Żałuję, że dopiero teraz znalazłam czas, żeby przeczytać ostatni i ten rozdział. Zaskoczyłaś mnie tymi torturami... Nie wyobrażam sobie jaki ból czuli Cinny i Quinn! Wymuszanie wymiocin, picie krwi, łamanie kości, rażenie prądem... Przerażasz mnie! Ty chyba naprawdę musisz siedzieć z kosą przed monitorem. :x
Chyba zaczynam przekonywać się do Gabriela. Ja chyba zawsze będę miała jakieś słabości do czarnych charakterów. xD Zaskoczył mnie tym spotkaniem, czyżby miał w tym jakiś cel? Chce zdobyć zaufanie Cinny, by łatwiej było mu ją później wykorzystać? Może zrobiło mu się jej szkoda? Albo robi z pamięci o przyjacielu, czyli jej ojcu... Może być i tak, że Cinny mu się spodobała i teraz ją podrywa (...nieee, chyba jednak nie xD). Ostatecznie to wszystko (pierwsze trzy) mogą się w jakiś pokręcony sposób łączyć i być intencjami Gabriela. Poza tym myślę, że ten facet w jakiś pokręcony sposób lubi Cinny. Jeszcze dokładnie nie wiem dlaczego, ale chyba przez tą nieugiętość i twardość Cinny. Tak sobie myślę tylko.
Kolejnym zaskoczeniem to była możliwość wykąpania się. To oni mogą się myć? xD No chyba że to tak jednorazowo, przed tym niespodziankowym spotkaniem. A potem będzie już tylko gorzej. Albo po prostu chcą swoich zakładników utrzymać w świeżym stanie (no ale te siniaki ._.).
Dziękuję ci za ten krótki moment CinnyxQuinn. Krótko, ale było. ;_;
Haymitch, widzę wziął sprawy w swoje ręce i zaczął działać. Jestem ciekawa co z tego wyniknie. A tak btw, George od razu skojarzył mi się w Harrym Potterem. Weasley. :P
Doskonale rozumiem cię w związku ze szkołą. :'D Ja, odkąd zaczęłam udzielać się w wolontariacie, często mam zawalone weekendy zbiórkami albo pomocą w szkolnych projektach. Ale warto. ;)
Pozdrawiam ;*
Witaj! ;)
UsuńCieszę się, że jesteś. Drugą część fajniej mi się pisze xd Tak jakoś. W pierwszej części czułam się trochę taka skrępowana :D
Ja siedzę z kosą przed monitorem? Buhahaha xd Dobre. :) I to miało przerażać. :P
Twoje przemyślenia są jak zawsze bardzo ciekawe. Uwielbiam je czytać <3 Fajnie, że chociaż ktoś oprócz mnie zaczyna lubić Gabriela. Choć jak mogłabym nie lubić swojego dziecka? :D W końcu to jak go wymyśliłam :D Cóż... wkrótce powinno się okazać po co zrobił to spotkanie. xD Oczywiście nie dlatego, że mu się Cinnybel podoba :D Co to, to nie xD Choć teoria o tym, że Gabriel lubi Cinny za jej niektóre cechy jest bardzo ciekawa. Bliziutko, bliziutko xd
Mogą się myć! :D A dlaczego by nie? :P Przecież kto wszedł by do celi zemdlałby przez ten smród xD
Proszę ;) Chciałam, żeby się spotkali wszyscy razem przed pewnym wydarzeniem. :)
Tak. Haymitch teraz jest szefem akcji xd Szef wszystkich szefów :D A do George to brałam imiona, które pierwsze wpadały mi do głowy :D
Ufff, szkoła to totalne zło. Czasami to przychodzę tak padnięta, że masakra :D Wolontariat? Nieźle. :)
Pozdrawiam ;*
Hej :)
OdpowiedzUsuńZgodnie z planem działania, który wcześniej Ci opisałam, przyszedł czas na najprzyjemniejsze, czyli przeczytanie nowych wieści z Twojego Panem.
Cinny i Quinn ♥ Uwielbiam ich razem i strasznie Ci dziękuję, że pozwoliłaś się im spotkać chociaż na chwilę. Oni muszą przeżyć, po prostu nie wyobrażam sobie innego scenariusza. Słyszysz? Nie ma innej możliwości :P
Tylko czego ten Gabriel, którego jak wiesz nie lubię, chce znowu od biednej Cinny? Po co ją znowu wywołuje z grona przyjaciół? Zapewne będzie ją znowu torturował, on chyba nic innego nie robi...
A pomysł z Katniss zrodził w mojej głowie tylko jedną myśl - San jest jakimś niebywałym geniuszem! No bo coś takiego jest po prostu fantastyczne - łączenie oryginalnej wersji książki z własną fabułą w taki dobry sposób. Katniss zabija chociaż obiecała sobie, że nigdy tego nie zrobi poza areną; jest zdeterminowana by walczyć o pozostałych przy życiu trybutów i znowu sprzeciwia się systemowi. Szkoda tylko, że nie było Haymitcha, ale pewnie później to nadrobisz :)
Mam nadzieję, że Twoja akcja na ratunek trybutom zakończy się powodzeniem :P
Pozdrawiam i czekam na następny! :)
Bry ;3
UsuńTeż ich uwielbiam <3 Dlatego tutaj byli xD I nie dziękuj, ja sama strasznie tego potrzebowałam :) Owszem, słyszę :D
Mam taki fajny pomysł co zrobi Gabriel, ale później się tego dowiecie :D
Ja? Geniuszem? Buhahaha xd Aleś teraz walnęła :P Strasznie trudno było się wczuć w Katniss, ponieważ niezbyt lubię tę postać. Ale stwierdziłam, że nie mógł być to nikt inny. Haymitch pojawi się niedługo. Jak już mówiłam, to szef wszystkich szefów. Musi coś robić xD
Ja też mam taką nadzieję. :)
Pozdrawiam! ;3
Primo! Świetnie! Super!
OdpowiedzUsuńWybacz za taki warzywowaty komentarz ale po 11 godzinach w szkole nie wiem jak się nazywam xD A chciałam nie zwlekać dalej.
Dziękuję <3
UsuńNic się nie stało :) Ważne, że przeczytałaś i napisałaś kilka słów o rozdziale :D
Pozdrawiam ;3
Póki co przeczytałam tylko prolog i pierwszy rozdział pierwszej części, ale obiecuję wszystko powoli nadrobić. ;) Igrzysk nie czytałam, ale oglądałam film, więc jakieś tam pojęcie o nich mam. ;) Podoba mi się Twój pomysł, choć pewnie naczytam się tutaj wielu spoilerów. Mimo wszystko nie zamierzam odpuścić i będę tutaj często zaglądać.
OdpowiedzUsuńDziękuję też za wiele miłych słów dotyczących mojego opowiadania. Obiecuję, że już niebawem znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania. Zaglądaj do mnie, bo niedługo pojawi się kolejny rozdział.
Również życzę weny i pozdrawiam. ;)
http://thesecondsideofheaven.blogspot.com/
Cieszę się, że ci się podoba ;) Owszem, jest tuta wiele spojlerów, ale to w końcu fanfiction. :D
UsuńProszę ;3 To sama przyjemność czytać takie cuda :D Będę zaglądać, ale fajnie by tez było gdybyś dodała zakładkę Obserwatorzy xD
Pozdrawiam i dziękuję ;3
Ja nie mogę, oni są w zaskakująco dobrej formie jak na torturowanych... No i zdziwił mnie trochę charakter Katniss. Wydaje mi się, że nie do końca udało ci się go oddać.
OdpowiedzUsuńHeh xd Owszem xd
UsuńA co do Katniss... to też tak uważam. Strasznie trudno jest oddać te charaktery z książki. :P