piątek, 21 listopada 2014

Część druga: Rozdział 7

Uważnie obserwowałam poduszkowiec. Blux dał znak, że mamy być cicho. Uświadomiłam sobie, że to nie musiał być Haymitch, mógł to być Gabriel, który wrócił sprawdzić czy zginęliśmy uwięzieni pod ziemią. Ostrożnie podeszliśmy do granicy zarośli kryjąc się w krzakach i oglądając rozwój sytuacji.
Ze środka maszyny wyszła duża grupa uzbrojonych ludzi, na której czele szła czarnowłosa dziewczyna średniego wzrostu o czerwonych oczach. Piękność szła pewnie przed siebie, delikatnie i bezszelestnie stąpając po trawie. Kierowała się prosto do wejścia pod ziemię. Zatrzymała się przy nim gwałtownie. Zapewne zauważyła, że za żadne skarby nie da rady tam wejść.
W ogóle nie kojarzyłam tej dziewczyny. Zaczęłam się jej trochę bać, gdy z kurtki wyciągnęła podłużne urządzenie i zaczęła do niego mówić. Zapewne przekazywała informacje do Centrum Dowodzenia. Miałam nadzieję, że nie jest jedną z marionetek Gabriela. Jeżeli tak, to równie dobrze mogłaby już się wynieść i nie przeszukiwać okolicy.
Z poduszkowca zaczęło wysiadać więcej osób. Wszyscy stali do mnie tyłem i nie mogłam ich rozpoznać. Na szczęście słyszeliśmy wszystko o czym mówiono.
-Wszystko zawalone? - usłyszałam żeński zrozpaczony głos.
Już wiedziałam do kogo należy. Zlustrowałam osobę mówiącą. Od tyłu ciężko mi było ją poznać, ale gdy bliżej się przyjrzałam poznałam ten warkocz, łuk przewieszony przez ramię i ciemną, skórzaną kurtkę. Ucieszyłam się na widok Katniss. Nie wiedziałam, że za nią tęskniłam póki nie ujrzałam tej znajomej osoby.
Chciałam się wyrwać do przodu na powitanie, ale Blux mocno mnie przytrzymał. Posłał mi gromiące spojrzenie i usadził w miejscu. Zrobiłam pytającą minę. Bardzo chciałam się ze wszystkimi przywitać. A szczególnie z jednym pijaczyną.
Wypatrzyłam sylwetkę blondyna. Stał lekko przygarbiony. Gdy odwrócił się w stronę wejścia do królestwa Gabriela, ujrzałam jego profil. Usta miał wykrzywione w bólu, a w jego oczach malowała się rozpacz i poczucie przegranej.
-Jakie jest prawdopodobieństwo, że oni żyją? - zapytał, wpychając ręce do kieszeni jeansów.
Wszyscy pokręcili ze smutkiem głowami. Nie wytrzymałam zaczęłam się trząść. Posłałam Bluxowi błagalne spojrzenie. Skinął głową i mnie puścił.
Wybiegłam z pomiędzy drzew, a wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i wycelowali we mnie pistolety. Nie przejmując się tym, biegłam w stronę moje mentora.
-Haymitch! - wykrzyknęłam.
Na jego twarzy odmalowało się zdumienie, ale zaraz pojawiła się wielka radość i szczęście jakiego u niego nigdy nie widziałam.
Wpadłam w jego ciepłe ramiona. Wtuliłam twarz w zagłębienie pod szyją. Miałam mu tyle do powiedzenia. Musiałam powiedzieć mu jak bardzo za nim tęskniłam, jak cieszę się, że mnie szukał. Chciałam mu to wszystko wyznać, ale głos uwiązł mi w gardle i po prostu się rozpłakałam.
Stwierdzam, że czasami płacz jest najlepszym rozwiązaniem. To takie wypłukanie z siebie negatywnych emocji i doświadczeń. Po prostu trzeba z siebie to wyrzucić, a niekiedy słowa nie starczają na pokazanie wagi sytuacji. Jedna twoja łza, czysta i prawdziwa, powinna dać do myślenia drugiemu człowiekowi. Możliwe, że on nie zrozumie, ale zawsze lepiej być szczerym w swoich uczuciach. Ostatnio nauczyłam się wielu rzeczy, jedną z nich było, że nie ma sensu ukrywać swoich emocji przed przyjaciółmi. Wtedy wszystko kumuluje się w tobie i jesteś jak tykająca bomba zegarowa.
-Haymitch - wyłkałam.
Pogłaskał mnie po głowie i wyszeptał:
-Cii... Jesteś już bezpieczna.
Objęłam go mocno i próbowałam się uspokoić. Gdy już się ogarnęłam, odsunęłam się na odległość ramienia i mocno zarumieniłam ze wstydu, że wylałam łzy przy tych wszystkich żołnierzach. Każdy z nich uśmiechnął się znacząco i odwrócił wzrok. Co innego ukazać uczucia przy przyjaciołach, a co innego przy obcych ludziach.
Na twarzy Haymitch widniał szeroki uśmiech. Nie mogłam mu się dalej przyglądać, bo Katniss stanęła przede mną i powiedziała dziwnie chłodno:
-Cieszę się, że nic ci nie jest.
Pokiwałam głową. Zaraz Johanna napadła mnie i mocno przytuliła.
-Żyjesz! - wrzasnęła. - Myślałam, że ten Hunter przy pierwszej lepszej okazji wywalił cię do jakiego rowu i zostawił samotną, umierającą. Na szczęście wykonał polecenie. Jeżeli odważyłby się inaczej postąpić, wtedy zaliczyłby bliskie spotkanie z moją siekierą - poklepała swoją broń, wiszącą obok pistoletu przy jej pasie.
-Dzięki, Johanna. Za wszystko - powiedziałam, a ona mnie tylko poklepała po ramieniu.
Skinieniem głowy przywitałam się z Gale'm, Enobarią i Peetą. Zauważyłam wiele nowych twarzy. Spostrzegłam, że moi przyjaciele wyszli już z ukrycia i witają się ze znajomymi.
Lekki poranny wietrzyk osuszył łzy z policzków, ale gdy w końcu zobaczyłam Bluxa, Quinna i Venus bezpiecznych, znów zachciało mi się płakać. Brakowało tylko Shadow, małej istotki, która teraz pewnie radośnie podskakując witałaby się ze swoją mentorką. Pokręciłam głową z wielkim bólem. Byłam za nią odpowiedzialna, a pozwoliłam jej oddać życie za nas. To ja powinnam być na jej miejscu.
Poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam się. Haymitch patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Popatrzyłam w jego szare oczy. Wiedziałam, że ten człowiek mnie kochał. Napawało mnie to ogromnym szczęściem i siłą.
-Cinny, gdzie Shadow? - zapytał delikatnie.
Przełknęłam głośno ślinę. Wylałam z siebie potok słów. Wszyscy wokół słuchali uważnie każdego wyrazu. Opowiedziałam im szybko o naszym opuszczeniu areny, niewoli u Gabriela i śmierci Shadow. Podczas ostatniej części historii było mi bardzo ciężko. Venus podeszła i objęła mnie ramieniem. Dawała wielkie wsparcie. Choć łzy lały się strumieniami po jej twarzy, wspierała mnie w opowieści.
Gdy skończyłyśmy mówić, Katniss stojąca obok Quinna ocierała twarz rękawem kurtki. Wiedziałam, że dla mniej to był cios, bo była mentorką Shadow.
Nagle sobie coś uświadomiłam.
Oxanna, Fixed, Flass, Will. Dawno ich nie widziałam. Nawet nie pomyślałam o nich. Teraz uderzyła mnie świadomość, że zostawiłam ich tam uwięzionych pod ziemią. To byli moi wrogowie, ale nie zasłużyli na śmierć.
Nie myślałam o tym dłużej, bo kątem oka zobaczyłam upadające ciało. Przerażona natychmiast podbiegłam do Quinna. Przyklękłam przy nim i trzęsącymi się rękoma objęłam jego twarz. Spojrzał na mnie swoimi pięknymi bursztynowymi oczami objętymi bólem i gorączką. Odgarnęłam niesforne kosmyki z jego czoła. Bałam się o niego. Najwidoczniej rana na plecach była poważniejsza niż mi się wydawało. Co jeżeli jakieś zakażenie się wdało i on umrze? Nie wytrzymałabym, gdyby coś mu się stało.
Bardziej poczułam niż zauważyłam jak kilka osób pochylało się nad nami.
Przygryzłam wargę i zamrugałam gwałtownie oczami. Nie chciałam więcej dzisiaj płakać.
Trawa pod nim zaczęła przybierać niepokojący czerwonawy odcień. Chwyciłam go za rękę i uniosłam do ust. Złożyłam na niej delikatny pocałunek. Nie chciałam, aby coś mu się stało. Powoli z uśmiechem na ustach zamykał oczy. Wpadłam w panikę.
-Haymitch! - krzyknęłam spanikowana. - Pomocy!
Blondyn położył mi rękę na plecach i o coś zapytał.
Nierozumiejącym wzrokiem spojrzałam na niego. Nic nie zrozumiałam. Chciałam tylko by Quinn był zdrowy i bezpieczny. Wokół siebie widziałam jak osoby poruszają wargami, ale spomiędzy ich ust nie wydobywały się dźwięki.
Z poduszkowca wybiegło dwóch mężczyzn. Oboje trzymali czerwone torby i mieli białe uniformy. Haymitch odciągnął mnie od Quinna. Wyrywałam się, wiłam i krzyczałam. Chciałam być blisko niego. Nie mogłam go zostawić. Nie w takim stanie.
Nagle poczułam uderzenie w twarz. Spojrzałam prosto w pełne dezaprobaty oczy Johanny. Chwyciłam się za policzek i syknęłam na nią.
-W końcu powróciła do żywych! - skomentowała Mason i odwróciła się popatrzeć na lekarzy i Quinna.
Mężczyźni przewrócili mojego przyjaciela na brzuch. Jego koszulka była cała od krwi. Nie wyobrażałam sobie bólu przy odrywaniu zakrwawionej bluzki od skóry. Przygryzłam wargę, gdy szybko i sprawnie sanitariusze rozcinali materiał na plecach. Kiedy oczom zebranych ukazała się rana, wszyscy wciągnęli gwałtownie powietrze, a na polanie zaległa cisza. Jęknęłam i odwróciłam się, powstrzymując łzy. Zacisnęłam dłonie w pięści i nie pozwoliłam łzom popłynąć.
-Cinnybel, tam jest twoje imię - wyszeptał zdumiony Gale.
-Jak to się stało? - zapytał Peeta, przeczesując dłonią włosy.
Milczałam, nie mogłam im jeszcze powiedzieć. Wszystko mnie bolało jak o tym myślałam.
Lekarze wynieśli Quinna na noszach do poduszkowca. Chciałam za nimi pobiec, by przy nim być, ale nie pozwolili mi. Wsiedliśmy do środka i opuściliśmy Dystrykt 7.
W poduszkowcu siedziałam obok Bluxa i Venus w Centrum Dowodzenia. Przy okrągłym stole wśród wielu hologramów, głowiłam się jak on się czuje. Czy przeżyje?
Wstałam i zaczęłam chodzić wzdłuż pomieszczenia. Zdziwiona spostrzegłam, że ledwo czuję, że nasz transport się porusza. Nowe technologie zadziwiają. Nie myślałam o tym dalej, bo mój umysł znów zaprzątnął Quinn.
Podeszła do mnie kobieta o czarnych włosach i dziwnych oczach, ta sama która pierwsza wyszła na polanę. Położyła mi dłoń na ramieniu i powiedziała:
-Będzie dobrze. Grunt to się nie załamywać.
Posłałam jej słaby uśmiech i wyciągnęłam do niej dłoń.
-Cinnybel Vaught - przedstawiłam się.
Złapała za moją dłoń, radośnie nią potrząsając.
-Levy.
Pokiwałam głową i z powrotem usiadłam do stołu. Gdy znaleźliśmy się nad Kapitolem, podbiegłam do jedynego okna. Szklane wieżowce, ruchliwe ulice, kolorowi ludzie to wszystko mój dom. Bardzo tęskniłam za tym widokiem. Wiele neonów, ekstrawaganckich stylów, dziwnych osób i przepychu to jeden z opisów Kapitolu. Mimo wielu niedoskonałości stolica jest miastem pięknym. Gdyby zmienić zarozumiałość i arogancje mieszkańców tego miasta, byłoby tutaj jak w raju.
Wylądowaliśmy na szczycie jakiegoś wieżowca. Gdy wchodziliśmy do środka, nigdzie nie widziałam Quinna. Przygryzłam wargę ze zmartwienia i ruszyłam za Haymitchem. Zjechaliśmy windą na jedenaste piętro. Znaleźliśmy się w pięknym apartamencie, ale nie zauważałam tego. Bolał mnie brzuch ze stresu i głodu. Głowa pulsowała zmęczeniem. Mówiłam mojemu mózgowi, że nie mogę teraz iść spać. Muszę czuwać.
-Cinny, idź do łóżka. Inni już poszli - powiedziała Levy.
Zaczęłam się rozglądać. Nikogo wokół mnie nie było. Przygarbiłam się lekko.
-Ale Quinn... - zaczęłam.
-Obudzę cię jak coś się będzie dziać - przyrzekła i wepchnęła mnie do pokoju.
Gdy zobaczyłam prawdziwe łóżko, w którym nie spałam już od dłuższego czasu, zmógł mnie sen. Położyłam się na nie w ubraniach i od razu zasnęłam, otoczona miękkimi i ładnie pachnącymi pościelami.

 ~***~

Mężczyzna uważnie wpatrywał się w obraz z kamer. Grupce dzieciaków udało się wydostać z podziemi, gdzie właśnie pozostawili martwą przyjaciółkę. Nie chciał jej zabijać, ale instrukcje szefa były jasne. Uszczuplić skład Vaught. Potem kazał mu podłożyć bombę, by wywabić stamtąd nastolatków i zniszczyć swoją starą kryjówkę. Jego przywódca był bardzo szalony i nieprzewidywalny w działaniach. Musiał zawsze jako jego zastępca i prawa ręka wykonywać wszystkie polecenia, by nie zostać zabitym. Przecież jego dowódca to drugi Snow!
Przygryzł wargę i przeczesał włosy.
Stres znacznie go wykańcza. Bóle w dole pleców pojawiają się coraz częściej.  Głowa pulsuje bólem, a sumienie ciąży jak stos kamieni.
Westchnął i usłyszał szumy w słuchawce. Jego szef siedział w swoim gabinecie. Lecieli właśnie poduszkowcem do ich nowej kryjówki. Teraz zapewne dowódca oczekiwał, że Gabriel wykona jego polecenie.
-Gabriel? - usłyszał głos z słuchawki.
Mężczyzna nacisnął pewien przycisk i sam się odezwał:
-Słucham?
-Mam dla ciebie nowe zadanie - głęboki i władczy głos mówił mu do ucha.
Gabriel spodziewał się tego zadania. Wystarczyło połączyć się z Oliverem, który bez skrupułów wykona polecenia za Lawrenca.
Nie wierzył, że o tym pomyślał, ale miał już dość krzywdzenia Cinnybel Vaught. Nie dość, że lubił tę dziewczynę, to jeszcze znów miał zadać jej kolejny cios.
Tym razem znów nie będzie to nic przyjemnego.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 Rozdział krótki, ale musicie mi wybaczyć. Nie dość, że ten tydzień był tak zawalony konkursami, sprawdzianami i kartkówkami, to jeszcze dzisiaj ta premiera Kosogłosa. Jestem strasznie rozkojarzona i podniecona, bo jutro z moimi przyjaciółkami wybieram się na seans. Mam nadzieję, że się nie zawiodę na filmie. ;3
Ktoś z Was również wybiera się na Kosogłosa? :P
I co myślicie o rozdziale? Modlę się, żeby nie okazał się tak słaby jak ja go widzę. ^^
Niech los Wam zawsze sprzyja!

8 komentarzy:

  1. Niby krótki, ale spotkanie Haymitcha z Cinny całkowicie to rekompensuje. Matko, jak ja długo na to czekałam! W końcu dziewczyna może czuć się odrobinę bezpieczniej i teraz to ona będzie chroniona przez innych, a nie tak, jak to do tej pory bywało. Przecież to ona wzięła na swoje barki ciężar jakim była ochrona życia wszystkich swoich przyjaciół. I podołała temu w mniejszym lub większym stopniu, ale dała radę. Teraz należy jej się chwila spokoju, rozumiesz? Daj jej choćby odsapnąć, proszę :P
    I teraz największe zdziwienie rozdziału - Gabriel powiedział, że zaczął lubić Cinny i wcale nie chce jej krzywdzić, czy ja coś źle wydedukowałam? Aż mi się wierzyć nie chce, że komuś takiemu jak on może to przejść przez gardło.
    O Quinna jestem spokojna, bo jemu nie możesz zrobić krzywdy; on jest pod całkowitą ochroną i nie ma prawa stać mu się nic złego. Zastanawia mnie tylko jak będzie żył z blizną, która pozostanie na jego plecach - z imieniem swojej ukochanej. Przecież ono zawsze będzie im przypominało o arenie, o walce, o torturach, o wszystkich złych doświadczeniach.
    A już poza rozdziałem, życzę miłego oglądania Kosogłosa, obyś się nie zawiodła :)
    Pozdrawiam i czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z przyjemnością opisywałam to spotkanie, bo również długo na to czekałam. Ale na szczęście jest i Cinny jest choć na chwilę wśród swoich. Ta odpowiedzialność ją przytłaczała, a teraz dorośli się tym zajęli. Emmm.... twoja prośba została rozpatrzona, ale nw czy się dostosuję. :) Nie mogę, przepraszam. :D
      Owszem, tak powiedział. Dziwne, ale prawdziwe.
      Będzie mu to przypominało o złych wydarzeniach do końca życia. Przykre, ale to jest ich życie. Oni sami nim kierują, ja tylko piszę :D
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Rozdział ciekawy. Chociaż ja, będąc zakochana nie chciałabym widzieć, jak zszywają mojego chłopaka...
    Co do tego fragmentu, to aż samo się nasuwało:
    -Cinnybel, tam jest twoje imię - wyszeptał zdumiony Gale.
    -Jak to się stało? - zapytał Peeta, przeczesując dłonią włosy.
    -Nie wiem, chyba wyciął je jakiś psychopata który chciał mnie zmusić do zamordowania paru osób...

    Co do "Kosogłosa", jakoś mnie nie ciągnie. Widziałam jedynie pierwszą część, ale film niezbyt mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt by chyba nie chciał tego oglądać, ale Cinny nie chciała go zostawiać. Bała się, że zrobią mu większą krzywdę.
      Buhahaha xD Psychopata :D Może i masz rację. :D
      Pierwsza część filmu była słaba, ale Kosogłos po prostu wymiata. Film boski <3 cały czas śpiewam: "Are you, are you...?" xD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  3. W końcu rozdział! Długo na niego czekałam i nie zawiodłam się! Nareszcie Haymitch przybył z odsieczą. Teraz może dasz Cinny trochę spokoju - schowaj tą kosę.
    Quinn... mam nadzieję, że lekarze przywrócą do porządku i go nie zgładzisz! Ale ta blizna zostanie mu do końca życia...
    Ha, Levy! Wiedziałam :D
    Miłego seansu i pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo? :D Tylko tydzień xD
      Haymitch, mój mistrz. Musiał tutaj być xd Nie schowam, nieee :D
      Ja? Zgładzić Quinna? Moje dzieciątko ukochane? :o Nie. Nie jestem taka okrutna. A blizna pozostanie, ale będzie żył. Lepiej z blizną żyć czy być martwym? :D
      Ha, specjalnie dla ciebie! :D
      Pozdrawiam :P

      Usuń
  4. Jestem!
    To ja może najpierw wypowiem się na temat "Kosogłosa", bo niedawno (jakieś 4h temu xD) obejrzałam go. Nie powiem, film był genialny, podobał mi się nawet bardziej niż poprzednie. Ale to może zależało od towarzystwa? Przez większą część filmu płakałam ze śmiechu jak głupia, bo razem ze znajomymi szeptaliśmy sobie żarty na ucho. XD Najlepsza scena: gdy pierwszy raz pojawił się Haymitch (prawie piszczałam) i Katniss w dystrykcie 8. (dreszcze *-*) Największe zaskoczenie: to, że Coin to wcale nie jest kobieta przy kości. ._. (serio!)
    O, i jak chcesz się pośmiać, to krzyknij na sali kinowej pełnej sezonowców, którzy nie czytali książki "A wiecie kto umrze w ostatniej części? Peeta Melark! (albo jakieś inne imię osoby, która przeżyje xd)" Hahaha, umieram. :')
    A teraz mój komentarz do twoich ostatnich rozdziałów:
    Po pierwsze Flass to świnia. Dlaczego ona go nie zabiła? Ja wiem, że Cinny załamałaby się po takim działaniu, nie darowałaby sobie czegoś takiego (nawet jeśli to Flass), ale SERIO. Ten człowiek zaczyna działać mi na nerwy. Akcja ze strzykawką przelała szalę. Weź już go wyślij na tamten świat. Błagam.
    Po drugie, ZABIJE CIĘ. ZNAJDĘ I ZABIJĘ. (to pierwsze raczej nie powinno być trudne) PO CO JĄ ZABIJAŁAŚ? MOJA SHADOW. BYŁA NIEWINNA, JAK ZRESZTĄ WSZYSCY. Była miła, urocza i taka bezbronna. I odważna, gdy zdecydowała się oddać życie za swoich przyjaciół...
    Znajdę cię.
    Po trzecie, Gabriel zaczyna mnie zaskakiwać... Czy mi się wydaje, czy on naprawdę zaczyna żałować swoich czynów? Nie powiem, nieco lubię go i to może być powodem dla którego tak się cieszę z jego myśli(!).
    Po czwarte, Haymitch..! Jego spotkanie z Cinny to piękna osłoda po ostatnich wydarzeniach. Uwielbiam gościa, najlepsza postać z całej książki, po nim jest Gale. :) A co Quinna... Wyliże się. A jeśli tak się nie stanie...
    Znajdę cię.
    Eee, na koniec zadam ci jedno bardzo głupie pytanie. Czy szef Gabrysia to ojciec Cinny? (tak jakoś mnie naszło na głupie pytania, bo dzień pełen emocji i ten teges xD) Powiedz, że to nieprawda. :"D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, my już film obgadałyśmy na gg, prawda? :D Wiesz wszystko co mam do powiedzenia o tym boskim filmie <3
      Flassa nigdzie nie wysyłam. Muszę go wykorzystać do niecnych celów, o których jeszcze nie wiem. :D
      Och, groźby ^^ Mmm... już słyszałam takie i powiem, że się boję. :D A przecież zabiłam tylko niebieskowłosą. Choć tak jak mówisz, była niewinna. Była młoda, słodka i nie musiała umierać. Ale Gabriel chciał inaczej, Bóg chciał inaczej i ja chciałam inaczej xD Zrobiła się kotłowanina i wyszło co wyszło.
      Ha, nie tylko ja go lubię! :D Gabriel nie jest zły, jego szefuncio jest zły.
      Haymitch musiał tutaj być, bo jakżeby inaczej. Najlepsza postać owszem, ale po nim nie jest Gale, tylko Finnick lub Cinna.
      Wyliże się, spoko luz. :D
      To nie prawda :P A poza tym dowiecie się w swoim czasie co nieco o tym jego szefie. :D
      Pozdrawiam ;*

      Usuń

Jak większość blogerów wyznaję zasadę czytasz=komentujesz. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że komentarze naprawdę dają niezłego kopa do dalszej pracy. ;)