-Nie zabijesz mnie - odezwał się pewnie.
Zachichotałam straszliwie.
-Proszę cię, byłam na igrzyskach. Jestem do tego zdolna, po części dlatego, że po tym wszystkim co dla mnie przygotowałeś czuję się niezrównoważona psychicznie, więc tym bardziej powinieneś się bać - odpowiedziałam.
-Przyznajesz się do tego, że jesteś szalona? - zapytał zaskoczony.
Roześmiałam mu się prosto w twarz.
-Owszem - przytakuję.
Pragnęłam, aby zaczął się mnie bać. Chciałam go zastraszyć. Strasznie nie podobały mi się te uczucia. Stawałam się potworem, kolejnym dzieckiem z kompletnie rozszarpaną psychiką przez głupie Panem. Miałam ochotę go skrzywdzić, ale mojego wewnętrznego morderce upchnęłam w otchłań mojej duszy. Zacisnęłam mocniej zęby. Walczyłam ze sobą. Stawką miało być życie. Moje albo ojca. Naprawdę nie chciałam, aby moi przyjaciele stojący wokół mnie zaczęli mnie uważać za jakieś bezduszne monstrum. Nie mogłam zabić Xandera, choćby ze względu na to, że to mój ojciec. Nie chciałam być taka jak on. Byłam z jego krwi, ale nie byłam nim. Na całe szczęście, ponieważ już dawno leżał by martwy.
-Może ciebie powinno się zamknąć albo wywieź stąd w trumnie - zaproponował zgryźliwie.
-Nikogo z was nie będziemy wywozić martwych - powiedziała Levy, przybliżając się powoli do nas.
-Jesteś taka sama jak Cinna - mruknął ojciec.
-Co tam gadasz, Xander? - krzyknęłam wściekła.
-Że jesteś taka sama jak twój brat. On miał choć odrobinę przyzwoitości by wynieść swoją osobę na szczyt w tym plugawym zawodzie, a ty? Masz już osiemnaście lat, a nic nie zrobiłaś dla naszej rodziny. Jesteś zupełnie niepotrzebna i bez wartościowa - wiedziałam doskonale, że chce mnie zranić.
-Nie masz prawa nic mówić o Cinnie! Byłeś ojcem tylko wtedy, gdy to ci pasowało. Nic nie znaczysz dla mnie! Możesz zginąć w piekle - wrzasnęłam.
Musiałam się do tego przyznać w duszy, że wcale tak nie myślałam. Teraz nienawidziłam Xandera jak nikogo innego, ale to jednak mój ojciec. Jakaś część mnie nadal go kochała, ale większość pragnęła zrzucić go w przepaść. Zagryzłam wargę zdenerwowana. Miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy, która teraz zaczęła niemiłosiernie boleć.
-Dobrze. Zastrzel mnie, Cinnybel - rzucił mi wyzwanie. - Dalej, strzelaj.
Zaczęłam głośno oddychać. Liczyłam do dziesięciu, aby się uspokoić. Tylko to mogło mnie teraz uratować. Byłam świadoma tego, że chce abym to ja na oczach całego dystryktu odebrała mu życie. To mnie chciał postawić w złym świetle, aby potem ludzie mnie zniszczyli. Nie mogłam do tego dopuścić. Opuściłam trochę pistolet.
Ojciec uśmiechnął się kpiąco.
-Wiedziałem, że tego nie zrobisz - zakpił. - Prawdziwy Vaught uległ by nawet w takiej sytuacji.
Wrzasnęłam i strzeliłam mu w stopę. Krzyknął z bólu i upadł. Przeczesałam dłonią włosy i spojrzałam błagalnie w niebo. Chciałam już do domu. Do Quinna.
-Czy teraz jestem prawdziwą Vaughtówną? Pasuje ci, że twoja własna córka strzeliła do ciebie, że upodobniła się do takiego potwora jak ty? Cholera! Co ty zrobiłeś z moim życiem?! - krzyczałam nadal do niego mierząc.
-Piekło, oto co z niego uczyniłem! Jeżeli ty zabierzesz mnie do mojego koszmaru, ja pociągne cię za sobą! Nikt nigdy cię nie kochał i nigdy nie pokocha. Lepiej uwierz w to prędzej czy później, ponieważ w przyszłości możesz się nieźle rozczarować - wyżywał się na mnie, klnąc w bólu.
-Jeszcze jedno słowa, a cię zastrzelę! - wykrzyczałam z płynącymi łzami po policzkach.
Xander już otwierał usta, ale ktoś mu brutalnie przerwał.
-Spokój! - wrzasnął gromkim głosem.
Zaskoczona odwróciłam się do Haymitcha, który wściekły szybko oddychał. Jego oczy płonęły złością.
-Wystarczy Xanderze! Nie zranisz więcej Cinny. Chłopcy, skujcie go. Zabierzemy go do Kapitolu i wtrącimy do więzienia z małym umileniem jakim są tortury. Mam nadzieję, że za wszystko to co zrobiłeś własnej córce i wszystkim innym zgnijesz tam i nigdy już nie zobaczymy ciebie i twojej parszywej gęby - mówił Haymitch, gestykulując.
Otworzyłam usta ze zdziwienia. Abernathy nieźle się nakrzyczał. Otarłam łzy i patrzyłam jak Gale z jakimś kolesiem zakuwają mojego ojca w kajdanki. Następnie nic nie zważając na jego jęki i protesty, wnieśli go do Pałacu, gdzie pewnie zamkną go do czasu przylotu poduszkowca.
Dopiero, gdy mój ojciec już nie przebywał na scenie, zdecydowałam się opuścić pistolet. Wtedy podbiegł do mnie Haymitch i mocno przytulił. Rozpłakałam się jak małe dziecko. Szlochałam w jego ramionach, a on pocieszał mnie i głaskał po głowie. Dziękowałam mu z całego serca, że był tutaj ze mną.
Gdy Abernathy wypuścił mnie z ramion, zostałam przytulona przez Venus i Bluxa. Johanna powiedziała, że jest ze mnie dumna, na końcu rzuciła się na mnie Levy. Cieszyłam się, że miałam ich pod ręką. Haymitch z Levy zaczęli wspólnie dyrygować ludźmi, którzy po ciężkich przejściach wracali do domów. Niektórzy zrozpaczeni, ponieważ stracili kogoś bliskiego, inni szczęśliwi, że to już koniec. Przypomniał mi się ten chłopczyk, który próbował obudzić martwego ojca. Pokręciłam smutna głową.
Mój wzrok padł na bezwładne ciało Gabriela. Powoli podeszłam do martwej skorupy. Byłam pewna, że już go tam nie ma. Odszedł. Nie mogłam zapomnieć mu wszystkiego co zrobił, a zrobił wiele złego mi, jak zapewne wielu innym ludziom za czasów służby u Snowa. Widziałam jak bardzo zależało mu na tym, abym wybaczyła wszystkie rzeczy, które mi zrobił. Dlatego teraz podeszłam do niego i delikatnie zamknęłam mu oczy. Położyłam palec na jego czole i wyszeptałam krótkie:
-Wybaczam.
To on skrzywdził Quinna i moich przyjaciół. To on zabił Shadow. To on zgotował mi piekło w swojej bazie. Ale odkryłam, że nie chciał tego robić. Bał się o własne życie, więc niszczył cudze. Gabriela można było nazwać tchórzem, ale to w końcu Xander się nim wysługiwał, a nie na odwrót. Jedyną osobą, na której chciałam się zemścić był mój ojciec, ale to już zrobiłam. Ta kula, które przeszyła jego stopę powinna się cieszyć, że nie została skierowana gdzieś indziej. Włożyłam w ten strzał wiele negatywnych uczuć. Choć ojciec nie zginie od tego postrzału to wiedziałam doskonale, że cierpiał. Bolało go tak bardzo jak mnie na krześle elektrycznym czy gdy oglądałam cierpienie Quinna lub śmierć Shadow. Miałam nadzieję, że poczuł wszystkie negatywne uczucia, które kierowałam specjalnie do niego.
Odwróciłam się do moich przyjaciół. Obserwowali mnie uważnie, więc po prostu posłałam im lekki uśmiech. Venus objęła mnie i powiedziała:
-W końcu w spokoju wracamy do domu.
Spojrzałam na nią, na Bluxa i roześmiałam się. Szczerze, bez bólu wybuchłam śmiechem. Możliwe, że musiałam odreagować, ale ten dawno niesłyszany przeze mnie dźwięk pomógł mi się odprężyć.
-To była ciężka i długa noc - podsumowała Katniss, przytulając się do Peety.
Przytaknęłam. Widziałam jak nasi ludzie wynoszą martwych mieszkańców Dziewiątki z placu na cmentarz na obrzeżach miasta. Było mi strasznie przykro, że tyle ludzi zginęło całkiem niepotrzebne.
Nachyliłam się do Johanny i wyszeptałam jej do ucha:
-Prezydent Coin mogłaby się utopić.
Kobieta zaśmiała się.
-Fakt, niezła z niej suka - poklepała mnie po ramieniu przyjacielsko. - Tylko namieszała, nic więcej.
Pokiwałam głową. Po godzinie wszystko było już przywrócone do poprzedniego stanu. Ludzie smacznie spali w swoich łóżkach. Bilans ofiar był naprawdę straszny. Dowiedziałam się, że zginął burmistrz Dziewiątki, więc mieszkańców w najbliższym czasie czekają nie tylko masowe pogrzeby, ale również wybory. Za jakieś piętnaście minut miały przylecieć dodatkowe służby, które przez najbliższy tydzień będą opiekować się tym dystryktem.
My pakowaliśmy się już do poduszkowca. Większość z nas była wykończona. Aria opatrywała rannych, a inni już zdążyli zasnąć. Położyłam głowę na ramieniu Haymitcha, który skupiony obserwował pracującą lekarkę. Dopiero po chwili przeniósł spojrzenie na mnie. Pogłaskał mnie lekko po włosach.
-Cieszysz się, że wracasz do Kapitolu? - zagadnął cicho.
-Jasne, ale... - urwałam.
-Ale? - drążył temat Haymitch.
-Nie mam do czego wracać. Moja rodzina nie żyje, dom spłonął. Moje życie naprawdę jest do kitu - jęknęłam.
-Ejj, spokojnie. Zamieszkasz obok mnie w Dwunastce albo ze mną w moim mieszkaniu w Kapitolu. Twoi przyjaciele są twoją rodziną - wskazał na Venus i Bluxa, którzy przytulali się do siebie śpiąc. - A w stolicy czeka na ciebie pewien uroczy młodzieniec. Mam nadzieję, że nie będę musiał tłumaczyć ci wszystkiego na przykładzie pszczółek i ... - przerwałam mu śmiechem.
-Nie, nie musisz. Wiem wystarczająco. A co do tego mieszkania, to dziękuję, ale nie chcę ci się narzucać - powiedziałam.
-Obrazisz mnie tylko jak odmówisz - przyznał.
Walnęłam go lekko w ramię.
-Jesteś niemożliwy - pokazałam mu język i odwróciłam się w drugą stronę.
-Jeszcze o tym wszystkim pogadamy - odparł i wrócił do obserwowania Arii.
Z uśmiechem patrzyłam na jego maślane oczy. Wpadł po uszy.
Wróciłam myślami do uroczego młodzieńca, jak nazwał go Haymitch. Nie było mnie przy nim jedną noc, a tak strasznie za nim tęsknie. Wtedy w tym poduszkowcu miałam ochotę przytulić go mocno do siebie i powiedzieć jak bardzo go pokochałam.
Zasłoniłam ręką usta zszokowana tym co sobie właśnie uświadomiłam.
Pokochałam go.
Dawno mnie tutaj nie było. :c Tak przykro...
Wiem, że rozdział dodaję o nieludzkiej porze jaką jest wpół do trzeciej w nocy, ale jakoś tak wyszło. Wena mnie naszła ^^ Mam nadzieję, że nie zawiodłam. Naprawdę nie chciałam zabijać Xandera, ponieważ Cinnybel stałaby się wtedy takim samym potworem tak jak on. A tak... będzie gnił w więzieniu przez wszystkich zapomniany. Czyż to nie bolesna kara?
Dziękuję, że ze mną jesteście. Uwielbiam Was! <3
Przy okazji chciałabym Was zaprosić na moje nowe, całkiem inne opowiadanie. Umieszczam je na wattpadzie, więc jakby ktoś był chętny do zapoznania się z nim to zapraszam na ----> http://www.wattpad.com/story/30140985-kochaj%C4%85c-gwiazdy (wystarczy kliknąć zacznij czytać) ;)
Pozdrawiam i do następnego! ;3
Czyli ktoś tu ma fazę na romanse! :D
OdpowiedzUsuńJa, szczerze mówiąc, jakoś ich za bardzo nie lubię. Oczywiście nie lubię, gdy są w nadmiarze albo gdy są źle napisane. Na przykład ten w sadze "Upadli" (pierwsza księga jeszcze jakoś uchodziła...), DA (zaczynając od czwartej części - źle, źle, źle, wcześniej uchodziło), "Siewca Wiatru" - DaimoxHija (zupełnie nic nie wnoszące do fabuły fragmenty, a ich miłość wzięła się... znikąd) i większość par z serii "Olimpijscy Herosi" (bohaterowie mają po 15-17 lat, a zachowują się jak o wiele młodsi). To, co było w IŚ, "Jutrze" Marsdena, GWN, "Drugiej Szansie" Miszczuk (afshgasdfh, teraz znów przeczytałam tę książkę i mam na nią fazę. Po raz kolejny. Wciąż nie mogę uwierzyć, że tak się skończyła. Chcę wyobraźnię autorki) czy w "Łzie" Lauren Kate - lubię, i to bardzo!
Myślę, że dalej będę czytać twoją twórczość, bo po prologu oniemiałam! Co prawda mam konto na Wattpadzie gdzieś od wakacji, ale nigdy go nie używałam, a założyłam konto, bo wszyscy wokoło je mieli. xD Do tej pory tego wszystkiego nie rozumiem. Wolę bloggera, kwestia przyzwyczajenia. Hmm... Czy jeśli zaobserwuję cię przez konto bloggera, to na głównej będą pojawiać mi się nowe posty od ciebie z "Kochając gwiazdy"?
A co do rozdziału: Hej, hej... Czy to już koniec? KONIEC? Bo przecież... ej, oni już pojmali Xandera, Gabriel nie żyje (poczekaj...), wszyscy wracają do domów... Ja tu widzę tylko jeszcze z jeden rozdział + epilog, chyba, że nas zaskoczysz. Ale wątpię, bo już zaczęłaś pisać KG.
A może byś tak napisała coś o dalszym życiu Cinny i Quinna? Taka część trzecia!
Myślę, że Cinny dobrze zrobiła, nie zabijając go. Śmierć byłaby dla niego jak otworzenie jego celi więziennej, jak dar łaski. Lepiej, żeby zgnił w więzieniu za swoje zbrodnie. Przypomniał mi się właśnie film "Siedem". *SPOJLER* Tam była podobna sytuacja, tyle, że morderca został zabity przez męża jednej z ofiar. Do tej pory zastanawiam się, co ja bym zrobiła na jego miejscu - poddała się emocjom ja on, czy (od teraz!) wytrzymała jak Cinny.
Pozdrawiam ;*
Och, bardzo wielką fazę ^^
UsuńCóż... Daniel i Lucy w Upadłych taki przesłodzony ten romans, w DA strasznie zagmatwany (ale Jace <3), Siewcy nie znam, więc nie wypowiadam się :D Tak samo z Herosami, ale wierzę ci na słowo. ;) Co do IŚ, GNW było naprawdę magiczne moim zdaniem xD A "Łzę" lubię, ale jakoś mnie nie zachwyciła, ale Anden, tak chyba miał na imię, był naprawdę świetny <3
Ja założyłam konto, bo zaczęłam mieć fazę na opowiadania innych, a tam można znaleźć takie skarby, że OMG! :D Potem jedno opowiadanie pewnej Dominiki mnie natchnęło i tak zaczęłam pisać KG xD Lubię bloggera, jest lepszy niż Wattpad, ale nie chciało mi się robić bloga, szukać szablony i wgl xD Co do twojego pytania to wydaję mi się, że nie. Moje konta nie są połączone, ale sprawdzę czy da się udostępniać na google moje nowe rozdziały na wattpadzie.
To NIE JEST KONIEC :D Nie mogłabym tak tego zakończyć. Quinn jest w Kapitolu, Cinnybel rozsypana, a Paylor u władzy. Tak się to nie może skończyć. Mam zamiar pomęczyć Vaught jeszcze trochę. Może zabijecie mnie pod koniec drugiej części, ale taki miałam plan od jakiegoś czasu. xD Więc możecie się bać xD Przewiduję z trzy rozdziały tej części i trzecią część z jakimiś dwunastoma rozdziałami xD Taki plan wstępny :D A to, że zaczęłam KG nie oznacza, że Was zostawię. Nie dałabym rady ;3
Dokładnie. Ale nie oglądałam filmu "Siedem" xD
Pozdrawiam i dziękuję ;*
ZUA, ZUA ZUA.
OdpowiedzUsuńGatunek: Sandra
Typ: R. R. Martinowate
Gromada: aŁtorka, Niszczycielka Marzeń
ŚCIGANA LISTEM GOŃCZYM ALBOWIEM TYLKO ONA JEST WINNA ZŁU (chciałam to zapisać fonetycznie: ,,zuu" XDDDDDDD) CAŁEGO ŚWIATA I POGRĄŻANIA OSÓB TRZECICH W DEPRESJI ORAZ WYMUSZANIA SIEDZENIA W POZYCJI EMBRIONALNEJ PODCZAS CZYTANIA.
I can see the end of this story, Sandra.
IT HURTS, NO QWA!
Nie kończ nooooo :c
*Klęka i całuje w stopy, w nadziei że są umyte xD*
Dobrze, że nie zabiłaś Dupka, bo na to nie zasłużył. To by było odpuszczenie win, a tak to będzie sobie gnił w więzieniu. XDDDDD
Weny trzecioczęściowej (no i wattpadowej) i szczęścia na nowej drodze życia xD (sama nie wiem o co chodzi, nie pytaj xD)
Buhahaha, jaka klasyfikacja :D
UsuńOch, aż tak źle? :D Nie chciałam zniszczyć twojego świata xD A może chciałam, nie wiem już :D
*Oczywiście, że umyte xD* Nie kończę, bo nie dam rady Was opuścić. Jak mówiłam już Alexis planuję jeszcze trzy rozdziały drugiej części i z dwanaście trzeciej. Uwielbiam Was i chcę być z Wami jak najdłużej.A poza tym, mam pomysły xD
Dziękuję <3 Na nowej drodze życia? :o Okay... xD
Dziękuję z całego serca i pozdrawiam xD
OMG *.*. Kocham cię za to opowiadanie 💜💜. Jak każdy poprzedni rozdział świetny :). Zagładam tu codziennie i patrze czy nie dodałaś rozdziału xdxd.CHCE WIECEJ QUINNA!!! Cinny się zakochała to slodkie. Haymitch taki opiekuńczy. Prawdziwy ojciec, którego Cinny potrzebuje. Kocham go. Niech zamieszka z Haymitchem w Kapitolu. Wtedy będzie mogła się spotykać z Quinnem. Czy Blux i Venus są razem? Jeżeli tak to takie słodkie. Oczywiście Quinn i Cinny mają być razem. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.* . Miej jak najwięcej weny do pisania opowiadań. Masz pisać dalej bo ja nie dam rady żyć bez twoich opowiadań.Umrę. Zwiędne jak kwiatek. Pozdrawiam i przesyłam buziaki :**. Czekoladowa Dama dawniej Asza Os ;).
OdpowiedzUsuńP.S Czytałaś serię Lux? :D (Poleecam)
Wow, kochasz mnie? :D
UsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa. A co do Bluxa i Venus to jeszcze nie wiem :D
Przepraszam za moją długą nieobecność mam nadzieję,że nie umarłaś ;)
Och, tutaj jest moja Asza Os! Ukryła się pod innym. Oj ty :P
Dziękuję i pozdrawiam. ;3
PS Nie czytałam >.<
No niemożliwe. Jak ona się mogła zakochać. Nie wierzę.
OdpowiedzUsuńA jednak myślę, że zabicie takiego człowieka byłoby całkiem sprawiedliwe i nie zrobiło z niej potwora. O ile byłaby dość silna, by sobie z tym poradzić.
Moim zdaniem nawet Cinny przerosło by zabicie własnego rodzica. To byłby cios poniżej pasa i nie dałaby rady po prostu. Dlatego go nie zabiła ;)
UsuńPozdrawiam! ;)
Mawiają, że pierwszy raz jest najtrudniejszy (jeśli mówimy o zabijaniu), a potem idzie już z górki. Ja osobiście tego nie próbowałam i próbować nie chcę, plus jako katolik uważam, że nie mam prawa decydować o ludzkim życiu... niemniej czasem nie można brać takiego czynu za definitywnie dobry lub definitywnie zły. Ale Cinny chyba serio jest na to za delikatna. To jest raczej jedna z jej zalet.
UsuńO jaaaaa... Ale ten rozdział był świetny. Z każdym kolejnym słowem uświadamiałam sobie, że jesteś jakimś geniuszem i chciałabym żeby to opowiadanie trwało w nieskończoność No jak Ty to wszystko wymyślasz? (tak wiem, pranie, sprzątanie, prysznic - po prostu musiałam zapytać kolejny raz).
OdpowiedzUsuńHaymitch jest najlepszy! Zaopiekuje się Cinny i zastąpi jej ojca, którego tak naprawdę nigdy nie miała. To strasznie przykre. Dobrze, że opamiętała się w porę i nie stała się taka jak on [a nie mówiłam? znowu ujawnił się mój talent :P ]. Ale strzał w stopę był jak najbardziej na miejscu. Niech facet trochę pocierpi, a później jeszcze bardziej i tak do końca swoich dni. Niech wie, że ludzkim życiem się nie bawi.
Quinn, no gdzie on jest, no weź go już obudź! Jak długo ma go jeszcze nie być? Przecież ona go KOCHA.
A teraz pytanie - to nie jest koniec opowiadania, prawda? No powiedz, że to już nie są ostatnie rozdziały, no proszę :(
Pozdrawiam i czekam na następny :D
Buhahaha, ja geniuszem? :D Czasami trudno mi uwierzyć w te pochwały <3
UsuńTak, twój talent się przydaje. Niech częściej się ujawnia to przewidywanie przyszłości :D
Obudzę! :D
Nie jest to koniec, kochana. Jeszcze się ze mną pomęczycie :D
Pozdrawiam i dziękuję :D
Pierwszorzędnie, kochana!
OdpowiedzUsuńNadal nie mogę się otrząsnąć, że to jednak jej ojciec. Położyłaś mnie tym na łopatki! Świetne, tylko Ty możesz coś takiego wymyślić.
Podobał mi się dylemat Cinny, czy zabijać go, czy nie. Sądzę, że gdyby go zastrzeliła, to nie uczyniłoby z niej potwora, wręcz przeciwnie, no, ale znasz mój sadystyczny punkt widzenia xD
I ta końcówka... nie no, mistrzostwo świata po prostu. Nie mogę się doczekać kolejnego!
Pozdrawiam~
Dziękuję! :D
UsuńTak znam, ale nie chciałam z niej robić jakiegoś nieczułego dzieciaka zniszczonego przez Igrzyska. :D Tak więc nie zastrzeliła go :D
Pozdrawiam i dziękuję :D
Tak, jak powiedziałam ostatnio. Drań nie zasłużył na śmierć. Niech gnije w lochach i niech ludzie o nim zapominają. bo zapomnienie to najgorsze, co może się przytrafić człowiekowi. Cinnie taka silna. I wybaczyła Gabiemu. Serio, ten rozdział to złoto, ale jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że twój blog chyli się ku końcowi.
OdpowiedzUsuń(ZNALAZŁAM CIĘ NA WATTPADZIE I ZAWYŁAM PRZEZ TO NOWE OPOWIADANIE, OK?)
I HAYMITCH! Ja już wiele razy mówiłam, że ten facet to złoto, ale powtórzę raz jeszcze. I jeszcze jej zaproponował zamieszkanie razem. Papa Abernathy. Witaj w rodzinie, Cinnybell.
Omg czyli co, teraz czekam na Quinna? Okay, idę wyć, bo czuję zbliżający się koniec. /nuci The Last Goodbye wyjąc jak głupi dzieciak po obejrzeniu Króla Lwa... kogo ja oszukuję. mam 19 lat a nadal wyję jak Mufasa umiera/
NIE JEST ZE MNO OK. POPADAM W DEPRESJĘ. przez ciebie.
No i ostatnie dwa zdania mnie urzekły, serio. Nie wiem, dla mnie to jest słodkie. Ja na przykład nie lubię, jak postaci się poznają i bum, natychmiast wielka miłość. Bo moim zdaniem miłość potrzebuje czasu. A ty to świetnie opisałaś i tym skradłaś mi serce <3
Dobra, będzie już tego mojego pieprzenia od rzeczy. Wiesz, że nie umiem pisać sensownych komentarzy.
xoxo, Loks.
Och, ostre słowa Loks :D Ale masz racje. Xander nie zasługuje na litość. Koniec jest na horyzoncie, ale nie możemy się załamywać :D
Usuń(CIESZĘ SIĘ NIEZMIERNIE <3 :) )
Buhaha, papa będzie miał z nią niezłą jazdę. Jeszcze naje się strachu nie raz, ta złota chłopaczyna :D
Tak, teraz czekamy :D I przeze mnie w depresję? Ulalala, to nie dobrze :D
Dziękuję <3 Starałam się rozwijać ich miłość powolutku. :3
Buhaha, dzięki Loks! :D
Pozdrawiam i ściskam serdecznie :)
Niech pamięć o piątkach na zawsze pozostanie w naszych sercach.
OdpowiedzUsuńW moim sercu cały czas powodują wyrzuty sumienia, więc muszę się ogarnąć i napisać końcówkę i dodać :D
Usuńnajlepszy ff o igrzyskach czekam na nastepny:(<33
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło, dziękuję :)
Usuń